Największy amant przedwojennej Polski w czasie wojny walczył pod Monte Cassino.
Aleksander Żabczyński, jeden z najpopularniejszych polskich aktorów dwudziestolecia międzywojennego, chciał zostać wojskowym, a nie artystą. Jego ojciec, Aleksander Daniel Żabczyński, był pułkownikiem armii rosyjskiej, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości – generałem dywizji polskiego wojska. Służył między innymi w carskim Lejb-Gwardyjskim Sankt-Petersburskim Pułku, a od 1918 roku w I Korpusie Polskim w Rosji. W czasie Bitwy Warszawskiej jako zastępca gubernatora miasta organizował wojskowe przeprawy przez Wisłę.
Mundur czy kostium?
Młody Aleksander postanowił kontynuować rodzinne tradycje. Po maturze rozpoczął naukę w Szkole Podchorążych Artylerii w Poznaniu. Uczelnię ukończył z wyróżnieniem i trafił do Dywizjonu Szkolnego Artylerii Zenitowej w Warszawie.
W marcu 1921 roku awansowano go na podporucznika, a wkrótce został zdemobilizowany jako oficer rezerwy. Jego dywizjon trzy lata później przeformowano w 1 Pułk Artylerii Przeciwlotniczej imienia Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego.
Za namową rodziny Żabczyński rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Wkrótce jednak odkrył swoją prawdziwą pasję – aktorstwo. „Każde przedstawienie było dla mnie objawieniem. Aktorów uważałem za ludzi z innej planety i kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z nimi, doprawdy nie wiedziałem, co mam mówić”, wyznał po latach. Uczęszczał do szkoły aktorskiej w Warszawie. Zadebiutował w 1922 roku w Teatrze Reduta jako Archanioł Gabriel w „Pastorałce”. Występował potem na scenach teatrów Polskiego i Warszawskiego, a także na deskach najpopularniejszych rozrywkowych teatrzyków Warszawy – Morskiego Oka i Cyrulika Warszawskiego.
Prawdziwą sławę przyniosły mu jednak filmowe role w komediach muzycznych i melodramatach. Pierwszy raz na srebrnym ekranie publiczność zobaczyła Żabczyńskiego w 1926 roku w filmie „Czerwony błazen”. Wkrótce stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów – grał w takich słynnych przedwojennych produkcjach, jak: „Manewry miłosne”, „Ada! To nie wypada” czy „Zapomniana melodia”. W sumie wystąpił w dwudziestu sześciu filmach. Śpiewane przez niego przeboje: „Powróćmy jak za dawnych lat” czy „Nie kochać w taką noc, to grzech”, nuciła cała Polska. W karierze pomagały mu uroda amanta i znakomity głos.
Atak na wzgórze
Gdy wybuchła wojna, aktor znów wrócił do roli oficera. Zmobilizowany w sierpniu 1939 roku jako porucznik 1 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej wziął udział w walkach obronnych. Po wkroczeniu do Polski wojsk radzieckich, 18 września wraz z tysiącami polskich żołnierzy przedostał się do Rumunii. „Potem zostałem internowany w obozie na Węgrzech i byłem jednym z organizatorów ucieczki do Francji”, opowiadał Żabczyński po wojnie w piśmie „Film”. „Nasz spisek wykryto, ale udało mi się zbiec tuż przed aresztowaniem”.
We Francji wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, a po agresji Niemiec i klęsce Francuzów został ewakuowany do Wielkiej Brytanii. Stamtąd w 1942 roku wysłano go do Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie. „W okolicach Bagdadu przeżyłem najbardziej niesamowite upały, które dochodziły do 82 stopni. Po kolejnych przenosinach naszego obozu z Iraku do Palestyny dotarłem do Egiptu”, wspominał.
W końcu trafił do II Korpusu Polskiego, dowodzonego przez generała Władysława Andersa. Przeszedł z nim całą kampanię włoską, aż do zdobycia Bolonii. Brał także udział w zdobywaniu Monte Cassino, gdzie został ranny. Za zasługi wojenne otrzymał Krzyż Walecznych i awans do stopnia kapitana. Nie zapomniał też o dawnej pasji i w chwilach wolnych od służby bawił kolegów, występując w Teatrze Dramatycznym II Korpusu.
Czerwone maki
Po kapitulacji III Rzeszy kapitana Żabczyńskiego skierowano do okupowanych Niemiec. Pracował w Salzburgu w Polskim Czerwonym Krzyżu, a później wraz z II Korpusem został przewieziony do Wielkiej Brytanii. „Oczywiście zajęcie to traktowałem jako przejściowe i skorzystałem z pierwszej okazji, aby wrócić do kraju. Sześć lat tęsknoty za ojczyzną i za najbliższymi to bardzo dużo”, uważał i dlatego w 1947 roku, po demobilizacji zdecydował się wracać do Polski.
Niestety w ludowej ojczyźnie nie było miejsca dla przedwojennych aktorów, a on sam także nie chciał występować w socrealistycznych filmach. Powrócił natomiast na stołeczne sceny. Występował w teatrach Klasycznym, a potem Polskim. Wielokrotnie stawał przed mikrofonem Polskiego Radia. Pod koniec 1957 roku nagrał kilka piosenek: „Nikt mnie nie rozumie tak jak ty” czy „Całuję twoją dłoń, madame”. Pojawił się też w kilku pierwszych spektaklach telewizyjnych.
Jaki duży ślad odcisnęła na nim wojna, pokazuje historia z lat pięćdziesiątych. Poproszono Żabczyńskiego, jako jednego ze zdobywców klasztoru na Monte Cassino, aby wykonał na gali piosenkę „Czerwone maki”. Kiedy jednak aktor wszedł na scenę, nie był w stanie śpiewać. Orkiestra przestała grać, a Żabczyński powiedział: „Przepraszam państwa. Nie zaśpiewam. Mam ich wciąż przed oczami…” i zszedł ze sceny. Zmarł nagle na serce 31 maja 1958 roku. Spoczywa na cmentarzu wojskowym na Powązkach.
OD BOHATERA DO KONFIDENTA Po wybuchu II wojny spora część aktorów pozostała w Warszawie. Należał do nich Józef Orwid, który zginął 13 sierpnia 1944 roku w powstaniu warszawskim. Śmierć nastąpiła w wyniku eksplozji niemieckiego czołgu pułapki. Cztery dni później zmarł Franciszek Brodniewicz. Aktor w czasie okupacji zastosował się do zakazu konspiracyjnego Związku Artystów Scen Polskich i nie występował w jawnych teatrach. Pracował jako kelner, a w mieszkaniu ukrywał Żydówkę Rachelę Adler, która dzięki niemu przeżyła wojnę. 17 sierpnia zmarł na zawał serca po wybuchu bomby na podwórzu jego kamienicy. Na występy w jawnych teatrach zdecydowali się natomiast Adolf Dymsza i Kazimierz Junosza-Stępowski. Pierwszy z nich przeżył wojnę, a po niej sąd koleżeński ukarał go pięcioletnim zakazem występowania w stołecznych teatrach. Junosza-Stępowski został natomiast zastrzelony 5 lipca 1943 roku przez żołnierzy Armii Krajowej. Aktor próbował osłonić żonę, Jagę Juno – narkomankę i konfidentkę gestapo, na którą podziemny sąd wydał wyrok śmierci. W stolicy została też Hanka Ordonówna. Jesienią 1939 roku została uwięziona na Pawiaku, skąd wydostał ją mąż i sprowadził do Wilna. Aresztowana przez NKWD trafiła do łagru w Uzbekistanie. Po amnestii dla Polaków organizowała pomoc dla osieroconych dzieci i razem z nimi wyjechała do Libanu. Niestety, w czasie zesłania nastąpił nawrót choroby płuc. Aktorka zmarła na gruźlicę w Bejrucie w 1950 roku. Ordonkę zadenuncjował gestapo inny aktor – Igo Sym (na zdjęciu z Jadwigą Smosarską). W czasie okupacji podpisał on volkslistę i został niemieckim konfidentem. Za współpracę z okupantem wojskowy sąd podziemny wydał na niego wyrok śmierci, który wykonano 7 marca 1941 roku. W czasie wojny do Wielkiej Brytanii trafił Mieczysław Cybulski. Przez dwa lata dowodził tam plutonem samochodowym w 2 Batalionie Strzelców. Później pływał na statku „Batory”, wykorzystywanym do przewożenia wojska. Gorszy los spotkał Eugeniusza Bodo. W 1941 roku we Lwowie aresztowało go NKWD. Po dwóch latach więzienia został zesłany do łagru w obwodzie archangielskim. Zmarł tam 7 października 1943 roku z głodu i wycieńczenia. |
autor zdjęć: NAC
