Prawie 10 tysięcy żołnierzy z 20 państw, a w scenariuszu działania na Atlantyku, szybki przerzut wojsk przez kraje Europy, wreszcie ćwiczenia na poligonach w Rumunii – oto „Steadfast Defender 2021”, największe tegoroczne ćwiczenia NATO. Dziś w rumuńskim Cincu przyglądał się im gen. Rajmund T. Andrzejczak, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Czołgi, śmigłowce, pojazdy opancerzone – poligon w rumuńskim Cincu tętni życiem praktycznie przez cały rok. Jednak odkąd kilkanaście dni temu zawitali tam żołnierze biorący udział w „Steadfast Defender 2021”, dzieje się tam wyjątkowo dużo. Dziś największe w tym roku ćwiczenia organizowane przez NATO obserwowali między innymi: gen. Christopher Cavoli, dowódca amerykańskich wojsk lądowych w Europie i Afryce, adm. Robert Burke, kierujący Sojuszniczym Dowództwem Sił Połączonych w Neapolu, oraz szef Sztabu Generalnego WP, gen. Rajmund T. Andrzejczak. Mieli oni okazję śledzić poczynania żołnierzy, ale też spotkać się ze swoimi podwładnymi.
Jak informuje Sztab Generalny, gen. Andrzejczak rozmawiał między innymi z polskimi żołnierzami, którzy służą w natowskich Siłach Bardzo Wysokiej Gotowości (z ang. VJTF), oraz dowódcą PKW Rumunia. Kontyngent wchodzi w skład wielonarodowej brygady tFP (ang. tailored Forward Presence) w Rumunii oraz Bułgarii. Liczy około 230 żołnierzy, którzy do dyspozycji mają 14 kołowych transporterów opancerzonych Rosomak. Główną siłę PKW wystawia 17 Wielkopolska Brygada Zmechanizowana.
Polska w ćwiczeniach „Steadfast Defender 2021” brała udział jako jedno z wielu państw. – Potwierdziły one wyszkolenie wojsk NATO i sojuszniczą gotowość do reagowania na każde zagrożenie – komentowali przedstawiciele Sztabu Generalnego WP za pośrednictwem Twittera. W przedsięwzięciu, które jest jednym z najważniejszych tegorocznych sprawdzianów NATO, uczestniczy niemal dziesięć tysięcy żołnierzy z 20 państw – głównie członków Sojuszu Północnoatlantyckiego, a także ze Szwecji i Finlandii.
Ćwiczenia składają się z trzech części. Pierwsza, zakończona kilka dni temu, rozegrała się na Atlantyku i polegała na osłonie kluczowych szlaków komunikacyjnych pomiędzy Ameryką Północną a Europą. Zadanie spoczywało na załogach 20 okrętów, w tym świeżo wcielonym do służby brytyjskim lotniskowcu HMS „Queen Elizabeth”. Jednostka jest obecnie w trakcie kilkumiesięcznego rejsu, który zakończy się w południowo-wschodniej Azji. Na pokładzie ma 18 samolotów wielozadaniowych F-35. Za przebieg tej części ćwiczeń odpowiadało niedawno utworzone Sojusznicze Dowództwo Sił Połączonych NATO (z ang. JFC), które mieści się w amerykańskim Norfolk. Dla niego był to pierwszy tak poważny test od czasu osiągnięcia gotowości operacyjnej.
Drugi etap „Steadfast Defender 2021” rozegrał się już w Europie, a wiązał się z szybkim przemieszczeniem wojsk na poligony w Rumunii. Za tę odsłonę przedsięwzięcia odpowiedzialne było kolejne, nowe dowództwo w strukturach NATO – odpowiadające za logistykę JSEC. Od niedawna stacjonuje ono w niemieckim Ulm. W sumie w rumuńskich ośrodkach szkoleniowych pojawiło się pięć tysięcy żołnierzy z kilkunastu europejskich państw wzmocnionych pododdziałami z USA. Do dyspozycji mieli czołgi, śmigłowce, a także prawie 200 różnego typu wozów bojowych. Na poligon Cincu w ramach ćwiczeń „Noble Jump 2021” zostały też przerzucone pododdziały tak zwanej szpicy, czyli natowskich Sił Bardzo Wysokiej Gotowości (z ang. VJTF). Od stycznia tego roku ich trzon stanowią żołnierze z tureckiej 66 Brygady Piechoty Zmechanizowanej. Zastąpili oni w tej roli Polaków z 21 Brygady Strzelców Podhalańskich. „Noble Jump” był pierwszym praktycznym sprawdzianem szpicy pod nowym dowództwem. – To wspaniała okazja, by zademonstrować zdolność szybkiego rozmieszczenia sił na obszarach dotkniętych kryzysem – podkreślał kpt. Jason Salata, rzecznik ćwiczeń. Zgodnie z założeniem w sytuacji kryzysowej pierwsze jednostki VJTF powinny być gotowe do działania w ciągu 48 godzin, cała szpica zaś w 5–7 dni.
Za ostatnią część „Steadfast Defender” odpowiada natowskie dowództwo w Neapolu. Zgodnie z założeniem manewry powinny się zakończyć jutro, ale elementem testu jest także sprawny powrót żołnierzy do miejsc, w których na co dzień stacjonują. – NATO istnieje po to, by bronić wszystkich swoich członków. Tymi ćwiczeniami dajemy jasny sygnał, że jesteśmy w stanie przerzucać duże ilości sprzętu i żołnierzy przez Atlantyk do Europy, a potem szybko rozmieszczać je na kontynencie. Potrafimy też pokazać siłę na morzach – podkreślał sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, cytowany przez agencję AP.
Tymczasem manewry „Steadfast Defender” to nie jedyna demonstracja siły Sojuszu, którą obecnie możemy śledzić w Europie. Od początków maja na kilkudziesięciu poligonach przede wszystkim w południowej części kontynentu trwają ćwiczenia związane z „Defender Europe 2021”. Pierwszym akordem przedsięwzięcia był przerzut żołnierzy i sprzętu US Army przez ocean. Potem w Estonii, Rumunii i Bułgarii przeprowadzone zostały desanty powietrzne składające się na ćwiczenia „Swift Response”. Oprócz nich na Bałkanach, choć nie tylko, ciągle jeszcze trwają manewry „Saber Guardian” i „Immediate Response”. Dziś na przykład na bułgarskim poligonie Nove Selo żołnierze 41 Brygady Artylerii Polowej US Army otworzyli ogień z wyrzutni rakiet HIMARS. Z kolei pojutrze w Niemczech zostanie przeprowadzony pokaz działania wyspecjalizowanych pododdziałów medycznych. W „Defender Europe” łącznie bierze udział prawie 30 tysięcy żołnierzy z 27 krajów.
Niebawem siły morskie NATO zwiększą aktywność na Bałtyku. Za kilka dni rozpoczyna się tam jubileuszowa, pięćdziesiąta edycja ćwiczeń „Baltops” – także z udziałem polskich okrętów.
autor zdjęć: SGWP
komentarze