Zbiornikowiec ma dostarczyć paliwo w rejon objęty kryzysem. Kiedy przechodzi przez Bałtyk, zostaje zaatakowany przez wrogie samoloty i okręt podwodny. Bronić go będą m.in. dwie fregaty – to scenariusz rozpoczynających się dziś wspólnych ćwiczeń Marynarki Wojennej i Sił Powietrznych.
ORP „Kościuszko”.
Ćwiczenia okrętowej grupy zadaniowej są na Bałtyku organizowane regularnie. Nie zawsze jednak podczas manewrów załogi odpalają torpedy. A tak właśnie stanie się tym razem.
W ćwiczeniach weźmie udział sześć okrętów. Zbiornikowiec ORP „Bałtyk” wcieli się w rolę tak zwanej HVU, czyli jednostki transportu strategicznego. Jego załoga zrobi wszystko, by dostarczyć paliwo w rejon ogarnięty kryzysem. Ale nie będzie to zadanie proste. Zbiornikowiec niemal jednocześnie zostanie zaatakowany przez wrogie samoloty oraz okręt podwodny. Ciężar walki z nimi będzie spoczywał na dwóch fregatach rakietowych ORP „Kościuszko” oraz ORP „Pułaski”.
Najpierw uderzą dwa myśliwce Su-22. Zbliżą się do konwoju, po czym jeden z nich odejdzie w bok. Drugi poleci swoim torem. – Będzie to wyglądało tak, jakby samolot wystrzelił rakietę – wyjaśnia kmdr por. Bartosz Zajda, rzecznik Marynarki Wojennej RP. W jaki sposób fregata może ochronić konwój przed takim zagrożeniem?
Śmigłowiec zwalczania okrętów podwodnych SH-2G.
– Przede wszystkim ma możliwość bardzo wczesnego namierzenia samolotu. Dysponuje radarem do wykrywania celów powietrznych, które znajdują się w odległości nawet 500 kilometrów – wyjaśnia kmdr por. Zajda. Fregaty mogą użyć rakiet przeciwlotniczych SM-1, a także artylerii okrętowej. Na tym jednak nie koniec. Mogą bowiem unieszkodliwić nie tylko samolot, ale też wystrzelony przez niego pocisk. A wszystko dzięki stawianiu tak zwanych celów pozornych. Fregata wystrzeliwuje ładunki, które na wysokości burty tworzą rodzaj chmury. Przy odrobinie szczęścia rakieta potraktuje tę zasłonę jak okręt. W tym czasie jednostka ma szansę, by usunąć się na bok.
Jeszcze większym zagrożeniem są okręty podwodne. Ale również w starciu z nimi fregata nie pozostaje bez szans. – Na pokładach tego typu okrętów stacjonuje śmigłowiec SH-2G. Ma on sprzęt, który umożliwia wykrycie i unieszkodliwienie okrętu. Sama fregata dysponuje nowoczesnymi torpedami MU-90 – wylicza kmdr por. Zajda. I właśnie taki wariant walki zostanie sprawdzony podczas rozpoczynających się w poniedziałek ćwiczeń.
– Fregaty rakietowe, przy wykorzystaniu własnych systemów hydrolokacyjnych oraz korzystając ze wskazań śmigłowca SH-2G, będą musiały przygotować dane do ataku i ostatecznie odpalić torpedę MU-90 – tłumaczy kmdr por. Zajda. – Zadanie to wykona ORP „Kościuszko” – dodaje. Oczywiście torpeda będzie nieuzbrojona.
W manewrach oprócz wspomnianych jednostek wezmą udział okręt rakietowy ORP „Piorun”, niszczyciel min ORP „Mewa”, okręt ratowniczy ORP „Lech”, a także inne śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych Mi-14 PŁ.
– W planach jest przeprowadzenie operacji przeciwminowej, akcji ratowniczych, antyterrorystycznych i przeciwdywersyjnych – wylicza kmdr por. Zajda. Kolejne dni upłyną pod znakiem szkolenia nie tylko załóg okrętów, ale też lotników. Śmigłowce pokładowe będą latały zarówno w dzień, jak i w nocy. Ich załogi przećwiczą też tankowanie w tak zwanym zawisie. Manewry potrwają do piątku.
– Tego typu ćwiczenia są regularnie organizowane praktycznie przez wszystkie floty państw NATO. Wynika to z faktu, że największy ciężar współczesnego transportu spoczywa właśnie na transporcie morskim – podkreśla kmdr por. Zajda. – Jakiekolwiek jego zakłócenie może wywołać kryzys gospodarczy. Dlatego trzeba być gotowym na to, by zlikwidować każde zagrożenie, zaś na morzach i oceanach konsekwentnie budować atmosferę bezpieczeństwa – podsumowuje.
autor zdjęć: Piotr Leoniak,
komentarze