Jak przetrwać w afgańskich górach, zachować się w niewoli i jak ratować rannych – takie zadania ćwiczyli żołnierze szykujący się na XIII zmianę Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. W Bieszczadach szkolili się komandosi z GROM-u, podhalańczycy i kawalerzyści z Tomaszowa Mazowieckiego.
Do Ośrodka Szkolenia Górskiego w Trzciańcu przyjechało blisko 400 żołnierzy. Trenowali tam wojskowi z pododdziałów rozpoznawczych z 21 Brygady Strzelców Podhalańskich i 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. Wiosną przyszłego roku wyjadą na misję. Ćwiczenia zorganizowane w Bieszczadach miały im przybliżyć ekstremalne warunki, w jakich będą działać w Afganistanie.
Jednym z podstawowych szkoleń, które muszą przejść misjonarze jest S.E.R.E. (z ang. Survival, Evasion, Resistance, Escape – przetrwanie, unikanie, opór w niewoli oraz ucieczka). Scenariusz ćwiczeń był skrupulatnie rozpisany. Część żołnierzy odgrywała role terrorystów, jeńcy musieli wykazać się znajomością zasad zachowania się podczas uprowadzenia. Ćwiczyli, co w takich sytuacjach powinni mówić i jak postępować, by zwiększyć swoje szanse na przeżycie. Poza tym wojskowi uczyli się, jak budować schronienia, pozyskiwać i filtrować wodę oraz jak zdobywać pożywienie w trudnym, afgańskim terenie.
Kolejnym etapem był kurs medycyny pola walki. Żołnierze poznawali sposoby tamowania krwotoku i opatrywania ran głowy. – Realizm był duży, bo do symulowania obrażeń wojskowi używali zwierzęcej krwi, jelit i innych wnętrzności – opowiada kpt. Konrad Radzik, rzecznik 21 BSP. Chodziło o to, by żołnierzom przygotowującym się do działania na misjach maksymalnie przybliżyć sytuacje, w których mogą się znaleźć.
Część zadań podhalańczycy i kawalerzyści z Tomaszowa Mazowieckiego wykonywali razem z komandosami z GROM-u. Mieli w ten sposób przećwiczyć współdziałanie wojsk konwencjonalnych i specjalnych na misji. W bieszczadzkich manewrach żołnierze korzystali m.in. z transporterów Rosomak, bojowych wozów piechoty oraz wyrzutni pocisków Spike.
autor zdjęć: kpt. Konrad Radzik
komentarze