20 tys. żołnierzy z dziesięciu państw NATO, działania odbywające się na poligonach, ale też poza nimi, wojskowe pojazdy na publicznych drogach i leśnych duktach – tak będzie wyglądał „Dragon '24”, największe przyszłoroczne manewry Wojska Polskiego. Właśnie zakończyła się poprzedzająca je główna konferencja planistyczna.
Przygotowania do „Dragona” na finiszu, niemal wszystko zapięte na ostatni guzik. Podczas głównej konferencji planistycznej eksperci skupieni w 16 zespołach przez pięć dni dyskutowali nad szczegółami największego przyszłorocznego przedsięwzięcia polskiej armii. – Do dogrania pozostały jedynie detale związane m.in. z przemieszczeniem i zakwaterowaniem wojsk – przyznaje płk Marcin Jarek, szef oddziału ćwiczeń Inspektoratu Wojsk Lądowych w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Żołnierze wkroczą do akcji 25 lutego. Na początku głównie Polacy. Cztery dni później dołączą do nich sojusznicy z dziewięciu państw NATO. – Będziemy mieli pododdziały z USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Hiszpanii – wymienia oficer. Łącznie w „Dragonie” weźmie udział 20 tys. wojskowych.
Ale to nie wszystko. Scenariusz ćwiczeń zakłada ścisłą współpracę z policją, strażą pożarną, administracją rządową czy samorządem terytorialnym. – Zamierzamy wcielać w życie doświadczenia i wnioski płynące z wojny w Ukrainie. Pokazała ona na przykład, jak ważna jest ochrona infrastruktury krytycznej, choćby ujęć wody. A to wymaga zaangażowania bardzo różnych instytucji – przyznaje płk Jarek.
Ważnym elementem „Dragona” będzie sam przerzut wojsk. Dla niektórych jednostek wiąże się to z naprawdę dużym wyzwaniem logistycznym. Dotyczy to choćby 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, której przypadnie rola głównego ćwiczącego. – Nasze pododdziały wykonają marsz wzdłuż i w poprzek Polski – na poligony w Orzyszu i Nowej Dębie. Wspólnie z nami przemieszczą się Amerykanie, Brytyjczycy, Słowacy, Hiszpanie, Niemcy i Francuzi – mówił niedawno w wywiadzie dla „Polski Zbrojnej” gen. bryg. Piotr Fajkowski, dowódca 11 LDKPanc. Przy okazji wojskowe kolumny przeprowadzą tzw. taktyczny marsz drogowy. – Chcemy, by czołgi, transportery opancerzone i inne tego typu pojazdy pokonały 300-kilometrowy odcinek po drogach publicznych i śródpolnych, leśnych duktach, łąkach – zapowiada płk Jarek. Pod koniec lutego żołnierze zameldują się na poligonach w Orzyszu i Nowej Dębie. W myśl planów mają jednak ćwiczyć także poza ich obrębem. Chodzi o zapewnienie maksymalnego realizmu.
Zgodnie z założeniami uczestnicy „Dragona” postarają się odeprzeć uderzenie ze wschodu. – Zamierzamy przeprowadzić operację typowo obronną. Scenariusz nie zakłada działań poza granicami Polski – zapewnia oficer. W ćwiczeniach zostanie wykorzystanych 3,5 tys. sztuk uzbrojenia – od armatohaubic Krab, przez wyrzutnie HIMARS, aż po różne typy czołgów. W powietrze wzbiją się zarówno bojowe śmigłowce, jak i różnego typu samoloty. Niektóre epizody „Dragona” odbędą się także na Bałtyku. Organizatorzy dużą wagę przywiązują do interoperacyjności. Na poligonie w Bemowie Piskim ogień otworzą wspólnie polskie Leopardy i K2, amerykańskie Abramsy i francuskie czołgi Leclerc. Podczas innej części manewrów żołnierze z kilku armii przeprawią się wspólnie przez Wisłę, a dowódca 11 LDKPanc pokieruje poczynaniami tzw. natowskiej szpicy, czyli siłami bardzo szybkiego reagowania. Ćwiczenia potrwają do 14 marca.
Tymczasem „Dragon” będzie zaledwie jedną z odsłon zakrojonego na szeroką skalę przedsięwzięcia pod kryptonimem „Steadfest Defender '24”. Na europejskie poligony wyjedzie łącznie 100 tys. żołnierzy NATO.
autor zdjęć: 18 DZ, st. chor. sztab. Rafał Mniedło, plut. Aleksander Perz
komentarze