Walka z okrętami podwodnymi, samolotami bojowymi, działania przeciwdywersyjne – to tylko część zadań, z którymi podczas certyfikacji musiała się zmierzyć fregata rakietowa ORP „Gen. T. Kościuszko”. Załoga przeszła test pomyślnie. Niebawem jednostka dołączy do zespołu SNMG1, który jest częścią Sił Odpowiedzi NATO.
Certyfikacja zakończyła roczny cykl przygotowań zarówno załogi, jak i samego okrętu. W tym czasie ORP „Kościuszko” brał udział m.in. w natowskich ćwiczeniach „Joint Warrior 22-2” u wybrzeży Wielkiej Brytanii. Manewry te zwane są 12-dniową wojną. Ostateczny sprawdzian pod okiem komisji powołanej przez Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych został przeprowadzony na Bałtyku i zbiegł się z ćwiczeniami typu passex, podczas których jednostki 3 Flotylli Okrętów współpracowały z natowskim zespołem SNMG1.
W ubiegłym tygodniu z gdyńskiego portu wyszło sześć okrętów. Obok „Kościuszki” bazę opuściły między innymi bliźniacza fregata ORP „Gen. K. Pułaski”, korweta zwalczania okrętów podwodnych ORP „Kaszub” czy patrolowiec ORP „Ślązak”. Przez pierwszą dobę załogi szkoliły się w swoim gronie. Niebawem dołączyły do nich cztery jednostki z zagranicy: holenderska fregata rakietowa HNLMS „Tromp”, która obecnie pełni rolę okrętu flagowego SNMG1, norweski okręt zaopatrzeniowy HnoMS „Maud” oraz dwie kolejne fregaty: HDMS „Esbern Snare” z Danii i FS „Chevalier Paul” z Francji. – Przez kolejne dni mieliśmy okazję ćwiczyć wspólnie – podkreśla kmdr Radosław Hurbańczuk, dowódca Dywizjonu Okrętów Bojowych 3 FO. – Poszczególne epizody rozgrywane były przy udziale samolotów bojowych F-16 i Su-22, śmigłowców Mi-14PŁ wyspecjalizowanych w zwalczaniu okrętów podwodnych, śmigłowca ratowniczego W-3RM Anakonda czy pododdziałów Morskiej Jednostki Rakietowej. Po raz kolejny staraliśmy się wykorzystać okazję, by zgrywać współdziałanie naszych sił z siłami sojuszników w jak najszerszym zakresie. Interoperacyjność to przecież podstawa działania NATO – dodaje.
W tym czasie marynarze z „Kościuszki” przechodzili najpoważniejszy tegoroczny test. – Komisja sprawdzała każdy aspekt wyszkolenia bojowego załogi – podkreśla kmdr por. Maciej Pałacha, dowódca fregaty. – Prowadziliśmy więc poszukiwania i walkę z okrętem podwodnym, odpieraliśmy ataki F-16, prowadziliśmy obronę nawodną – wymienia. Ważnym elementem certyfikacji było zwalczanie zagrożeń asymetrycznych, czyli w tym wypadku uderzeń niewielkich jednostek rebeliantów, a także tzw. obrona przeciwawaryjna. Załoga musiała pokazać, czy potrafi odpowiednio zachować się, gdy na pokładzie wybuchnie pożar albo dojdzie do przebicia kadłuba. „Kościuszko” współpracował też ze zbiornikowcem ORP „Bałtyk”, uzupełniając na morzu zapasy paliwa oraz ze śmigłowcem ratowniczym. Piątego dnia zmagań na morzu certyfikacja zakończyła się. – Wypadła bardzo dobrze – przyznaje kmdr por. Pałacha. Teraz załoga fregaty czeka na rozkaz, który formalnie usankcjonuje dołączenie do SNMG1. – Dla nas takie misje mają bardzo duże znaczenie. Pokazują bowiem, że jesteśmy gotowi realizować sojusznicze zobowiązania – podkreśla kmdr Hurbańczuk.
Pod koniec ubiegłego tygodnia dowództwo Sojuszu poinformowało o incydencie, do którego doszło podczas ćwiczeń z udziałem zespołu. W czwartek dwa rosyjskie myśliwce przeleciały w odległości nieco ponad 70 m od natowskich jednostek. Samoloty poruszały się na wysokości zaledwie 90 m, nie reagując na wysyłane im komunikaty. NATO nazwało przelot „nieprofesjonalnym i niebezpiecznym”. „Prowokacja zwiększyła możliwość wystąpienia błędnych obliczeń, pomyłek i ewentualnych wypadków” – czytamy w komunikacie. Przedstawiciele Sojuszu po raz kolejny podkreślili przy tym, że natowskie okręty realizują swoje zadania zgodnie z prawem, nie dążą do konfrontacji i nie stanowią dla nikogo zagrożenia. Na wszelkie działania w nie wymierzone Sojusz będzie jednak w odpowiedni sposób reagował.
SNMG1 to jedna z czterech stałych grup okrętowych NATO. W jej skład wchodzą przede wszystkim niszczyciele i fregaty, których zadanie wiąże się z patrolowaniem kluczowych szlaków żeglugowych na Bałtyku, Morzu Północnym i północnej części Atlantyku. Okręty biorą udział w międzynarodowych ćwiczeniach, a także składają wizyty w sojuszniczych portach. SNMG1 stanowi ponadto część Sił Odpowiedzi NATO. Zespół musi być więc stale gotowy do działania na wypadek kryzysu bądź wojny – także poza rejonem, w którym na co dzień realizuje zadania. W przeszłości okręty SNMG1 były posyłane m.in. na Zatokę Adeńską, gdzie brały udział w operacji przeciwko tamtejszym piratom czy na Morze Śródziemne, gdzie w ramach operacji „Active Endeavour”, zainicjowanej po atakach z 11 września 2001, strzegły żeglugi przed terrorystami.
W skład zespołu kilkukrotnie wchodziły polskie okręty. W 2006 i 2008 roku dołączała do niego fregata rakietowa ORP „Gen. K. Pułaski”. Jednostka brała udział we wspomnianej operacji „Active Endeavour”, a z jej pokładu działał wówczas śmigłowiec SH-2G. „Pułaski” po raz kolejny znalazł się w SNMG1 ponad dekadę później. Stało się to dokładnie w lutym 2019 roku. Misja trwała pięć miesięcy. W tym czasie okręt uczestniczył między innymi w międzynarodowych manewrach „Dynamic Guard”, „Joint Warrior” i „Baltops”. Zostały one zorganizowane na akwenach północnej Europy.
Trzy lata wcześniej w bliźniaczym zespole SNMG2 służyła druga z polskich fregat rakietowych – ORP „Gen. T. Kościuszko”. Jednostka przez dwa miesiące wykonywała zadania na Morzu Śródziemnym i Czarnym. Ćwiczyła z okrętami Bułgarii, Rumunii i Ukrainy, przede wszystkim jednak patrolowała szlaki, którymi nielegalni migranci próbowali się przedostać z Turcji do Grecji. Na misję wraz z nią wyruszył śmigłowiec SH-2G, który w powietrzu spędził ponad sto godzin. Polscy marynarze namierzyli jedenaście łodzi, w których w sumie było 300 osób. Informacje o nich przekazali strażom przybrzeżnym – tureckiej oraz greckiej – a także Frontexowi (Europejskiej Agencji Straży Granicznej).
Od czasu napaści Rosji na Ukrainę, okręty NATO szczególnie często goszczą na Bałtyku. Dotyczy to również jednostek, które należą do SNMG1.
autor zdjęć: bsmt Michał Pietrzak
komentarze