Rok 2016 był jednym z najgorszych w dziejach współczesnej armii tureckiej (Türk Silahlı Kuvvetleri – TSK). Najpierw 15 lipca część jednostek sił lądowych, głównie zmechanizowanych i pancernych, wyszła wraz ze swym sprzętem z koszar, żeby obalić rządy prezydenta Recepa Erdoğana. Pucz zakończył się fiaskiem już po kilkunastu godzinach i doprowadził do fali czystek w szeregach TSK. Kilka miesięcy później osłabiona armia turecka została wysłana do walki w północnej Syrii.
Formalnym celem operacji „Tarcza Eufratu” było zwalczanie formacji Państwa Islamskiego (IS), ale Ankarze chodziło bardziej o zahamowanie postępów syryjskich sił kurdyjskich. Zdziesiątkowana w wyniku masowych aresztowań wśród kadry oficerskiej i szeregowych żołnierzy TSK nie była jednak w stanie właściwie wywiązać się z zadań. Siły tureckie, wspierane przez „prodemokratyczne” formacje syryjskie z Wolnej Armii Syryjskiej (Free Syrian Army – FSA), utknęły już kilkanaście kilometrów od granicy, a ich postępy każdorazowo okupione były dużymi stratami w ludziach i sprzęcie. Wtedy właśnie świat obiegły szokujące filmy, pokazujące jak bojownicy z łatwością „odstrzeliwują” tureckie czołgi przy użyciu przeciwpancernych pocisków kierowanych ATGM (Anti-Tank Guided Missile). Między sierpniem a październikiem 2016 roku Turcy stracili w północnej Syrii kilkanaście czołgów typu M-60A3 i drugie tyle różnego rodzaju pojazdów opancerzonych. Niezwyciężona dotychczas armia turecka zaczęła się chwiać w posadach. Nic dziwnego, że zdesperowani Turcy podjęli późną jesienią 2016 roku brzemienną w skutkach decyzję o użyciu na froncie syryjskim swych najlepszych maszyn – Leopardów 2A4.
Niemiecka technologia
Turcja dysponuje 325–350 (według różnych źródeł) czołgami tego typu. Dostała je od Niemiec z nadwyżek Bundeswehry na początku stulecia. Przy czym Berlin tę transakcję obwarował warunkiem, że leopardy nigdy nie zostaną użyte w działaniach zbrojnych przeciwko ludności kurdyjskiej w Turcji. Leopardy 2A4, jako najnowocześniejsze w arsenale tureckim, znalazły się w wyposażeniu jednostek wchodzących w skład 1 Armii TSK, rozmieszczonej na zachodzie i północy kraju. O ile jednak załogi tureckich leopardów szkolono według najwyższych standardów NATO, o tyle maszyny nie były przystosowywane do szybko zmieniających się warunków pola walki.
W grudniu 2016 roku turecki sztab generalny zdecydował o przerzucie na front syryjski kilku batalionów TSK wyposażonych w czołgi Leopard 2A4, głównie z 2 Brygady. Sytuacja Turków w operacji „Tarcza Eufratu” stała się tymczasem tak zła, że po dotarciu na miejsce dyslokacji w południowej Turcji pododdziały pancerne TSK niemal wprost z ramp kolejowych musiały wejść do akcji w sąsiedniej Syrii.
W połowie grudnia 2016 roku protureckie formacje FSA, wspierane przez pododdziały TSK i tureckie lotnictwo, przystąpiły do kolejnej ofensywy na silnie ufortyfikowane przez bojowników Państwa Islamskiego miasto Al-Bab. Ankarze zależało, by zająć tę aglomerację, zanim dotrą do niej oddziały syryjskich sił rządowych lub Syryjskich Sił Demokratycznych (Syrian Democratic Forces – SDF). Do kulminacji starć doszło 12–17 grudnia 2016 roku, przy czym wyjątkowo feralny okazał się 16 grudnia. Tego dnia w kolejnym ataku sił tureckich i FSA na zachodnie przedmieścia Al-Bab wykorzystano około 30 czołgów Leopard 2A4 i 10–12 maszyn typu M60T Sabra (turecka modyfikacja tego czołgu przeprowadzona przez Izraelczyków). To spory potencjał, ale wozy te działały bez odpowiedniej osłony własnej piechoty – jeśli nie liczyć kilkuset Syryjczyków z FSA, poruszających się głównie tureckimi transporterami opancerzonymi (ACV-15 i Otokar Kobra) oraz kilkudziesięciu żołnierzy z sił specjalnych TSK.
Turkom nie sprzyjała też pogoda – mróz, duże zachmurzenie, mgła i przelotne opady śniegu utrudniały działania lotnictwa i artylerii. Co gorsza, nacierające oddziały tureckie nieustannie szarpane były przez mobilne grupy bojowe IS, wyposażone w ciężką broń maszynową, RPG i wyrzutnie ATGM. W rezultacie bojownikom kalifatu udało się nie tylko skutecznie opóźnić tempo działań nacierających sił TSK, lecz także pokrzyżować pierwotne plany ich dowództwa. Zmuszone ono zostało do podzielenia oddziałów na wiele mniejszych ugrupowań szturmujących odrębne punkty oporu islamistów. Turcy dali się wciągnąć w przygotowany przez IS system wzajemnie się uzupełniających i flankujących pułapek i zasadzek ogniowych. Skutki prowadzonej w takich warunkach kilkugodzinnej chaotycznej bitwy okazały się dla elity sił pancernych TSK opłakane.
Sromotna klęska
Do dzisiaj nie wiadomo, co dokładnie stało się owego 16 grudnia 2016 roku. Wiemy jedynie, że po przegranej na polu starcia pozostało dziesięć wyeliminowanych z walki leopardów oraz kilka innych pojazdów tureckich. Spośród tych maszyn co najmniej pięć to wypalone i zdruzgotane wraki, z oderwanymi wieżami lub rozprutymi wskutek wybuchu amunicji czołgowej korpusami. Dwa leopardy – najmniej uszkodzone – islamiści odholowali z pola bitwy jako wojenne trofea. Z biegiem czasu pojawiło się wiele analiz przebiegu starcia pod Al-Bab, sporządzonych m.in. na podstawie oceny danych fotograficznych z miejsca walki. Wszystkie zdjęcia i filmy pochodzą jednak z materiałów propagandowych IS, a część z nich wykonano w kilka tygodni po walce.
Jak oceniają eksperci, spośród dziesięciu wyeliminowanych czołgów Leopard 2A4 co najmniej sześć zostało skutecznie porażonych (choć z różnym skutkiem) przez kierowane pociski przeciwpancerne (Fagot lub Konkurs), trzy padły ofiarą improwizowanych ładunków wybuchowych lub fugasów, a jeden poważnie uszkodzono zapewne za pomocą samobójczego pojazdu z improwizowanym urządzeniem wybuchowym SVBIED (Suicide Vehicle-Borne Improvised Explosive Device). Sugeruje to, że nacierające ugrupowanie turecko-syryjskie znalazło się w zasadzce precyzyjnie przygotowanej przez islamistów. Świadczyć o tym może również to, że wszystkie leopardy wyeliminowane przy użyciu ATGM zostały trafione z boku lub z tyłu, czyli w miejsca, gdzie pancerz jest najsłabszy. Jest to zatem koronny dowód na to, że atakujące czołgi nie miały w czasie walki należytej osłony własnej piechoty.
Zdaniem niektórych specjalistów stopień zniszczenia co najmniej trzech czołgów sugeruje też, że najpewniej zostały one – już po bitwie – „dobite” przez lotnictwo tureckie, aby zapobiec przejęciu ich przez IS. Warto dodać, że do dzisiaj nie wiadomo też, jaka była skala strat wśród załóg maszyn, które znalazły się w zasadzce pod Al-Bab. Dowództwo TSK długo zaprzeczało, że w ogóle straciło w Syrii jakiekolwiek leopardy.
Doniesienia z Syrii na temat skali strat tureckich sił pancernych zszokowały zarówno profesjonalistów, na co dzień zajmujących się wojskowością i bezpieczeństwem, jak i opinię publiczną na Zachodzie, szczególnie w Niemczech. Nic dziwnego – klęska Turków pod Al-Bab to nie tylko pierwsze nieodwracalne straty bojowe czołgów Leopard 2 od chwili ich wprowadzenia do służby przed czterema dekadami. To również bodajże pierwszy wypadek, gdy armia wystawiająca do walki nowoczesne czołgi najnowszej generacji traci w jednym starciu (do tego asymetrycznym) aż tyle maszyn naraz. Nie udało się tego dokonać nawet Irakijczykom, dość nieudolnie wykorzystującym amerykańskie maszyny Abrams A1M1-SA w walkach z oddziałami IS w zachodnim Iraku w latach 2014–2015.
Przyszłość pod znakiem zapytania
Tureckie porażki w Syrii z udziałem Leopardów 2A4 ponownie ożywiły – trwającą co najmniej od dwóch dekad – dyskusję o przyszłości czołgów, a zwłaszcza ich przydatności w dominujących na świecie wojnach o charakterze asymetrycznym. Warto jednak pamiętać, że leopardy, tak jak inne typy czołgów najnowszej generacji, to bojowe maszyny zaprojektowane i skonstruowane na bazie klasycznych reguł operowania sił pancernych na polu walki. Chodzi o rozgrywanie bitew pancernych w bliskiej kooperacji z piechotą, lotnictwem i artylerią, a nie działania w terenie zurbanizowanym (do tego bez odpowiedniego rozpoznania i wsparcia) czy też operacje o charakterze przeciwpartyzanckim (COIN) i asymetrycznym.
Przegrana przez Turków bitwa o Al-Bab z grudnia 2016 roku wymaga też odpowiedniego umiejscowienia w kontekście operacyjnym i politycznym. Nie ulega bowiem wątpliwości, że problem dotyczy nie tyle samych czołgów, ile załóg poszczególnych maszyn, a także dowódców pododdziałów oraz komendantów szczebla strategicznego i polityków decydujących o podjęciu tej operacji. Na grudzień 2016 roku przypadało apogeum represji w tureckiej armii. Nie tylko jej morale, ale też obiektywne zdolności bojowe zostały bardzo poważnie nadszarpnięte. Było tak w przypadku zwłaszcza tych jednostek, które najaktywniej uczestniczyły w próbie obalenia konstytucyjnego porządku w Turcji. A do nich należała m.in. właśnie 2 Brygada Pancerna ze Stambułu. Jej leopardy zablokowały wieczorem 15 lipca 2016 roku mosty nad Bosforem oraz główne place i skrzyżowania miasta. Być może były wśród nich maszyny, które pięć miesięcy później zakończyły swój żywot pod Al-Bab. Jeśli nawet, to ich załogi walczące w Syrii były już jednak z pewnością zupełnie nowe – niedostatecznie wyszkolone, niezgrane i jeszcze gorzej dowodzone, zarówno na poziomie drużyny, jak i wyższych szczebli działania. Suma tych błędów sprawiła, że TSK poniosła jedną z największych porażek w swej stuletniej historii. Tym bardziej upokarzającą, że tureccy żołnierze posługiwali się jednym z najnowocześniejszych i najlepszych w swej klasie narzędzi wojennych, jakim bez wątpienia są i długo jeszcze pozostaną czołgi typu Leopard 2.
autor zdjęć: Xinhua / Eyevine / Forum
komentarze