W polskich archiwach jest przechowywanych ponad 4 tysiące depozytów po poległych żołnierzach Polskich Sił Zbrojnych. Dokumenty i przedmioty codziennego użytku zostały przekazane przez stronę brytyjską. Obecnie poszukujemy rodzin żołnierzy, aby przekazać im te pamiątki – mówi Katarzyna Górny, kierownik Centralnego Archiwum Wojskowego.
Czym są depozyty po żołnierzach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie?
Katarzyna Górny: Są to dokumenty i przedmioty osobiste, które żołnierze zabrali ze sobą, wyruszając na front, a także rzeczy, które kupili lub otrzymali podczas wojny. Idąc do walki zostawiali je w depozycie kompanijnym. Jeśli żołnierz zginął, jego depozyt pozostawał w jednostce i dlatego gros depozytów znalazło się po wojnie w Wielkiej Brytanii, gdzie przebywały polskie władze na uchodźstwie. Po zakończeniu wojny dokumentacja została przejęta przez brytyjskie ministerstwo obrony i włączona do jego archiwum. Depozyty należały do żołnierzy, którzy walczyli na frontach Europy Zachodniej i Afryki Północnej i służyli między innymi w 1 Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej, Armii Polskiej w ZSRR, Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich oraz 2 Korpusie Polskim. Większość z nich poległa podczas walk, niewielka zaś część zmarła z powodu chorób lub ran.
W jaki sposób depozyty dotarły do Polski?
Po wojnie władze brytyjskie poszukiwały krewnych żołnierzy, aby przekazać im pamiątki po poległych. Niestety, sytuacja polityczna w Polsce nie sprzyjała kontaktom z Zachodem i kwestia zwrotu depozytów nie została rozwiązana. W 1996 roku Wojskowa Komisja Archiwalna i Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych rozpoczęły starania o sprowadzenie akt personalnych i depozytów z Wielkiej Brytanii. Wówczas jednak nie udało się doprowadzić tej sprawy do końca. Depozyty po żołnierzach, których żyjących krewnych nie odnaleziono, trafiły do Polski dopiero w latach 2002–2003. Było to możliwe dzięki porozumieniu zawartemu między MON i resortem obrony Wielkiej Brytanii. Pierwsza partia depozytów została przekazana w 2002 roku do Archiwum Akt Nowych, pozostała zaś część rok później trafiła do Centralnego Archiwum Wojskowego. Symboliczne przekazanie 12 depozytów na ręce komandora Waldemara Wójcika, ówczesnego szefa CAW, odbyło się w czerwcu 2003 roku w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Pozostałe depozyty przypłynęły do Gdyni na pokładzie ORP „Iskra” przy okazji wizyty w Polsce Edwarda, księcia Kentu.
Jakie depozyty trafiły do Centralnego Archiwum Wojskowego?
Do Polski przekazano 4284 depozyty, z czego 1648 do CAW. Są to w większości pamiątki, które należały do żołnierzy 2 Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa poległych na Półwyspie Apenińskim, choć zdarzają się też rzeczy po osobach zmarłych w Rosji lub w drodze do Włoch.
Co dokładnie znajduje się w depozytach?
Dokumenty osobiste, legitymacje, wnioski awansowe, ordery i odznaczenia, w tym Virtuti Militari czy Krzyże Walecznych, listy, fotografie najbliższych, zegarki, obrączki, sygnety, przedmioty codziennego użytku, m.in. zapalniczki, pióra, instrumenty muzyczne, aparaty fotograficzne, portfele. Największym gabarytowo przedmiotem jest harmonia, ale są też depozyty, które zawierają wyłącznie odznaczenie nadane pośmiertnie żołnierzowi. Jest też dużo interesujących zdjęć zrobionych przez żołnierzy w codziennych sytuacjach, a w jednym z aparatów został nawet niewywołany film. Oglądając te pamiątki, można prześledzić szlak bojowy przebyty przez żołnierzy z Polski przez Związek Radziecki, Persję, Irak, Liban, Egipt i Włochy do Wielkiej Brytanii. Znajdziemy wśród nich między innymi pieniądze: od złotówek, przez ruble, po funty brytyjskie. Sporo jest też rzeczy kupionych po drodze, na przykład skórzane portfele z Egiptu czy modlitewniki i różańce z Włoch.
Jakieś przedmioty szczególnie zapadły Pani w pamięć?
Dla mnie, jako historyka, najbardziej interesujący jest pamiętnik pisany przez jednego z żołnierzy jeszcze na Syberii. To unikat, ponieważ Rosjanie zwykle zabierali naszym żołnierzom wszystkie notatki. Wzruszający jest też depozyt, w którym znalazło się zabrane z kraju zdjęcie dziewczyny i obrączki bez napisu. Może żołnierz kupił je podczas wojny z nadzieją, że po jej zakończeniu wróci do kraju i się oświadczy…
Czy dokumenty są opracowywane przez archiwistów CAW?
Depozyty nie stanowią części narodowego zasobu archiwalnego, nie mamy praw do ich wykorzystywania. Zgodnie z porozumieniem ze stroną brytyjską my je tylko przechowujemy i przekazujemy rodzinom. Dlatego bez ich zgody nie możemy udostępniać tych archiwaliów. Zeskanowaliśmy jednak zdjęcia i kiedy zgłaszają się po nie krewni, pytamy, czy możemy je wykorzystać do badań historycznych i naszych publikacji.
Kto ma prawo do odbioru tych przedmiotów?
Wydajemy je rodzinom i spadkobiercom żołnierzy. Aby odebrać depozyt, należy przedstawić dokumenty potwierdzające pokrewieństwo ze zmarłym, na przykład świadectwo urodzenia, świadectwo ślubu czy akt zgonu. Depozyty są wydawane tylko w siedzibie CAW lub AAN, ale w imieniu rodziny może je odebrać upoważniona przez nią osoba.
Jaka część depozytów trafiła już do rodzin?
Z AAN na razie żaden, a z CAW odebrano 72 depozyty. Czasem rodziny zgłaszają się do nas trochę przez przypadek. Kilka lat temu odezwała się ponad 80-letnia pani, która od wojny szukała wieści o swoim bracie. Wiedziała tylko, że opuścił Rosję. Jej znajomy, przeglądając naszą stronę internetową, przy okazji zajrzał do działu „depozyty” i znalazł na liście nazwisko jej brata. Kiedy starsza pani zadzwoniła, moja koleżanka potwierdziła fakt przechowywania przez archiwum depozytu po jej bracie, który zawierał również informacje o miejscu śmierci i nazwie cmentarza, na którym został pochowany. Przez dłuższą chwilę pani nic nie mówiła, potem długo płakała.
Dlaczego tak mało depozytów na razie odebrano?
Upłynęło już wiele lat od wojny, wielu krewnych nie żyje, a spadkobiercy nie zawsze są zainteresowani dawnymi pamiątkami. Brakowało też szerszej informacji o tym, że takie przedmioty znajdują się w polskich archiwach. Co prawda w 2003 roku CAW wspólnie z MON wydały publikację zawierającą między innymi listę żołnierzy, których depozyty trafiły do archiwum, ale to okazało się niewystarczające. Dlatego dr hab. Sławomir Cenckiewicz, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego, któremu podlega CAW, uznał, że warto zorganizować kampanię społeczną informującą, że takie depozyty są w naszych zasobach i można je odbierać. Namówiliśmy AAN na wspólną akcję i w jej ramach zorganizowaliśmy pod koniec listopada tego roku konferencję prasową na ten temat. Powstał też spot reklamowy informujący o możliwości odbioru depozytów oraz strona internetowa z alfabetyczną listą nazwisk żołnierzy, których depozyty są w polskich zbiorach. Dzięki temu już kilka osób zainteresowanych odbiorem pamiątek zadzwoniło do AAN i CAW.
Film: MON
Będziecie dalej prowadzić kampanię informacyjną?
Tak, myślimy o zorganizowaniu w przyszłym roku wystawy w Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Chcemy w ten sposób dotrzeć między innymi do osób zainteresowanych historią oraz uczniów odwiedzających muzea ze szkolnymi wycieczkami. Wystawa składałaby się z przedmiotów znajdujących się w depozytach i plansz opowiadających o losach pamiątek po naszych żołnierzach wraz z informacją, kto i w jaki sposób może je odebrać.
autor zdjęć: archiwum prywatne, Wojskowe Biuro Historyczne
komentarze