Izraelska armia wycofała najstarsze samoloty F-16, ktorymi dysponowała. Maszyny te przez 36 lat pozostawały w czynnej służbie i zapisały się złotymi zgłoskami w historii sił powietrznych tego kraju, biorąc udział w jednym z najbardziej śmiałych ataków w dziejach lotnictwa na Bliskim Wschodzie – na iracki reaktor atomowy.
Tel Awiw zamówił w sumie 75 samolotów F-16 A/B noszących przydomek Netz, czyli Jastrząb. Ich dostawy rozpoczęły się w 1980 roku – najpierw dostarczono odmiany Block 5, a później Block 10 z zabudowanymi na pokładzie izraelskimi podzespołami. Z czasem wszystkie samoloty doprowadzono do wspólnej wersji Block 10, a ich znakiem rozpoznawczym było charakterystyczne pustynne malowanie. Nie minął rok od przylotu Jastrzębi do kraju, a samoloty miały już na koncie pierwsze zestrzelenie: przy pomocy działka pokładowego lotnicy strącili syryjski śmigłowiec Mi-8, za sterami F-16 siedział wtedy gen. Rafi Berkovitch.
Spektakularny sukces
Chyba najbardziej znana akcja w historii izraelskich sił powietrznych miała miejsce w kolejnym roku. W ramach operacji „Opera” dokonały one nalotu na iracki reaktor atomowy chroniony przez pociski ziemia-powietrze. Ośmiu Jastrzębiom, które przenosiły po dwie bomby Mk 84 o masie 2000 funtów z zapalnikami z opóźnionym zapłonem, towarzyszyła wtedy – jako osłona – szóstka samolotów F-15A Baz. Misja zakończyła się pełnym sukcesem i zniszczeniem reaktora.
Po wielu latach czynnej służby samoloty przeniesiono do zadań szkoleniowych, a gdy do linii wprowadzono maszyny M-346 Lavi, czyli izraelską wersją wykorzystywanego i w Polsce M-346 Bielik, nadszedł wreszcie czas na wycofanie z wyposażenia F-16A/B. Nie oznacza to wcale, iż samoloty te pójdą na złom. Są w na tyle dobrym stanie, że aż 40 z nich zostało wystawionych na sprzedaż.
Nadchodzi nowe
Przylot następców Jastrzębi był chyba najważniejszym wydarzeniem ubiegłego roku w izraelskim wojsku. 12 grudnia w kraju wylądowały dwa pierwsze samoloty F-35A Lightning II, noszące w Izraelu oznaczenie F-35I Adir i tradycyjnie już wyposażone w część systemów rodzimej produkcji. Przy lądowaniu maszyn obecni byli najważniejsi przedstawiciele władz państwowych. Poza wspomnianymi dwoma w 2017 roku do Izraela dotrzeć ma jeszcze sześć z 50 samolotów, które zamówiono. Tamtejsi piloci przeszli szkolenie symulatorowe w Stanach Zjednoczonych Ameryki, ale rzeczywiste loty odbędą dopiero w swoim kraju.
Izraelczycy chcą jak najszybciej wprowadzić nowe samoloty do linii, ponieważ zależy im na podtrzymaniu dominacji w powietrzu w tym regionie. W przyszłości mogą też zamówić jeszcze więcej maszyn. Poza wycofanymi F-16A/B w wyposażeniu tej armii znajduje się bowiem jeszcze ponad 200 Jastrzębi, które z czasem trzeba będzie wycofywać i zastępować innymi typami samolotów, co otwiera drogę do kolejnych zakupów. Na wymianę czekają również myśliwce przewagi powietrznej, czyli F-15, a zwłaszcza ich najstarsza odmiana – A.
Poczyniono już pewne kroki w celu wzmocnienia potencjału sił powietrznych. Po podpisaniu przez USA umowy z Iranem (zakładającej pokojowe badania jądrowe), Stany Zjednoczone zawarły porozumienie także z Izraelem, które ma mu zrekompensować ewentualne zagrożenie ze strony krajów arabskich. Umowa z Iranem otwiera bowiem drogę dla dostaw amerykańskiego sprzętu również do innych państw Bliskiego Wschodu. Dla Izraela oznacza to wzmocnienie bloku jego oponentów. Dlatego wedle porozumienia z USA do Tel Awiwu mają trafić kolejne F-15: albo zupełnie nowe, albo egzemplarze używane, wycofane z linii przez United States Air Force. Według potwierdzonych informacji, jeszcze we wrześniu ubiegłego roku 10 samolotów w odmianie F-15D trafiło do Izraela. Co ważne: zarówno w przypadku F-16, jak i F-15, Stany Zjednoczone udostępniły temu sojusznikowi kod źródłowy samolotów. A to umożliwia Izraelczykom swobodne integrowanie własnego wyposażenia i uzbrojenia z amerykańskimi maszynami, a nawet późniejsze oferowanie go innym odbiorcom. W przypadku F-35I Amerykanie nie otworzyli się tak bardzo i nie zezwolili na dowolną integrację.
autor zdjęć: Israeli Air Force
komentarze