Już w przyszłym roku polscy żołnierze otrzymają pierwszą partię najnowszych przeciwlotniczych zestawów rakietowych Piorun. Do 2022 roku do naszej armii trafi w sumie 1300 rakiet oraz 420 zestawów startowych. Umowę na ich dostarczenie, wartą ponad 930 milionów złotych, podpisali dzisiaj przedstawiciele Inspektoratu Uzbrojenia MON oraz Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Kolejny, duży kontrakt na dostawę specjalistycznego uzbrojenia dla Wojska Polskiego zawarto w siedzibie PGZ. W obecności ministra Antoniego Macierewicza umowę podpisali płk Piotr Imański, zastępca szefa Inspektoratu Uzbrojenia, oraz Arkadiusz Siwko, prezes narodowego holdingu obronnego. Za ponad 1300 przeciwlotniczych rakiet Piorun i przeznaczonych do nich 420 zestawów startowych Ministerstwo Obrony Narodowej zapłaci 932 miliony złotych.
Podczas uroczystości zawarcia tego lukratywnego kontraktu szef resortu obrony narodowej podkreślał, że nowa broń trafi już w 2017 roku do wyposażenia jednostek operacyjnych i tworzonych obecnie brygad Wojsk Obrony Terytorialnej. Antoni Macierewicz mocno podkreślał przy tym defensywny charakter kupowanego uzbrojenia. – To nie jest broń agresywna. To narzędzie będzie służyło wyłącznie do obrony, a nie do ataku – zaznaczył minister. Dodał, że zakup Piorunów za prawie miliard złotych wyczerpie tegoroczny budżet na zakupy modernizujące polską armię. – Po raz pierwszy od wielu, wielu lat ten budżet zostanie do końca zrealizowany i żadna złotówka, którą powierzyli nam obywatele na unowocześnienie armii, nie zostanie zmarnowana – mówił.
Minister obrony poinformował również, że do MON dotarła dzisiaj propozycja rządu amerykańskiego dotycząca kontraktu na zakup rakiet manewrujących dalekiego zasięgu JASSM-ER. A w związku z tym nie jest wykluczone, iż umowa ta też zostanie podpisana jeszcze w tym roku. Antoni Macierewicz nie chciał jednak zdradzić ani jej wartości, ani tego, ile rakiet chcemy kupić. – To wszystko zostanie ujawnione przy podpisywaniu kontraktu – zadeklarował szef resortu.
Następca Gromu
Przeciwlotnicze pociski Piorun pozwalają niszczyć statki powietrzne – samoloty, śmigłowce i drony – oddalone o maksymalnie 6 kilometrów i poruszające się na wysokości nie wyższej niż 4 kilometry. Rakiety te dysponują więc większym zasięgiem niż ich poprzednik Grom, którym można atakować cele oddalone o 4 kilometry. Są również znacznie skuteczniejsze od niego. – Operator Pioruna dzięki ulepszonemu systemowi celowania nie tylko szybciej zauważa nadlatujący obiekt, ale może również zaprogramować pocisk do niszczenia konkretnego rodzaju statku powietrznego. Widząc śmigłowiec, przełącza rakietę i jej głowicę na sygnaturę wiropłatu. Analogicznie robi, widząc samolot czy też bezzałogowiec – wyjaśnia Waldemar Skowron, prezes Meska.
Prace nad następcami używanych od 1995 roku pocisków Grom rodzimy przemysł rozpoczął w 2010 roku. MON wyłożyło wówczas 100 milionów złotych na program badawczy w tej sprawie, z terminem jego zakończenia do 2014 roku. Inżynierowie z Meska wykonali to zadanie, a przez półtora roku pociski przechodziły wojskowe próby i badania. Zakończyły się sukcesem, dzięki czemu możliwy stał się ich zakup i wprowadzenie do służby.
autor zdjęć: mjr Robert Siemaszko/ CO MON
komentarze