Od przyszłego roku akademickiego kandydaci na studentów Szkoły Orląt będą musieli przejść obowiązkowe szkolenie selekcyjne. Dzięki niemu instruktorzy ocenią, czy dana osoba ma predyspozycje, by zostać wojskowym pilotem. Jeśli ocena nie wypadnie korzystnie, kandydat nie będzie mógł przystąpić do egzaminów wstępnych na uczelnię.
Obecnie każdy, kto chce studiować w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych, zanim przystąpi do egzaminów wstępnych, musi przejść sprawdzian predyspozycji psychicznych i fizycznych do zawodu wojskowego pilota. Badania są prowadzone m.in. w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej. Podczas naboru kandydaci mogą też, ale nie muszą, wziąć udział w szkoleniu selekcyjnym. Jest ono finansowane z budżetu MON, a organizowane przez regionalne aerokluby. – Szkolenie obejmuje zajęcia z teorii, trzy godziny zajęć na urządzeniu treningowym oraz około 20 godzin lotów na samolotach tłokowych – mówi gen. bryg. Piotr Krawczyk, rektor-komendant Szkoły Orląt. Generał dodaje, że kandydaci wykonują loty szkolne, egzaminacyjne oraz samodzielne „po kręgu”, następnie loty nawigacyjne oraz w pozorowanych warunkach braku widoczności. Podczas szkolenia instruktorzy zatrudniani przez aerokluby określają predyspozycje kandydatów na pilotów (oceniane są m.in. odporność na stres czy podzielność uwagi).
Szkolenie selekcyjne nie jest jednak obowiązkowe i część kandydatów nie bierze w nim udziału. – Niektórzy do ostatniej chwili zwlekają ze złożeniem wniosków o przyjęcie do uczelni, dlatego też przechodzą badania lekarskie tuż przez egzaminami wstępnymi. Tymczasem warunkiem wzięcia w nim udziału jest właśnie pozytywne orzeczenie komisji lotniczo-lekarskiej – zauważa gen. bryg. Krawczyk.
Uczelnia sama sprawdzi predyspozycje
Resort obrony uznał jednak, że szkolenie selekcyjne powinno być obowiązkowe dla wszystkich kandydatów na studia w Dęblinie. Co więcej, ma je prowadzić sama uczelnia, a nie aerokluby. Takie zmiany znalazły się w projekcie rozporządzenia MON w sprawie służby wojskowej kandydatów na żołnierzy zawodowych. – Za końcowy efekt wyszkolenia kandydatów odpowiada rektor-komendant uczelni. Powinien mieć także wpływ na wszystkie etapy rekrutacji i szkolenia podchorążych – uzasadniają eksperci MON.
Weryfikacją predyspozycji kandydatów zajmą się wojskowi piloci-instruktorzy z Akademickiego Ośrodka Szkolenia Lotniczego uczelni. Szkolenie selekcyjne, poza teorią i zajęciami na urządzeniu treningowym „Selekcjoner”, obejmie 11–12 godzin lotów w powietrzu. – Choć to nalot niewielki, nam wystarczy, by ocenić, czy kandydat ma predyspozycje do latania i może kontynuować szkolenie w tym kierunku – przyznaje rektor. Pozytywne ukończenie preselekcji będzie przepustką do udziału w rekrutacji i egzaminach wstępnych do szkoły oficerskiej.
Zdaniem władz uczelni nowe rozwiązania są korzystne, chociażby dlatego, że gwarantują jednakowy standard szkolenia. – Zachowamy też ciągłość szkolenia, od rekrutacji aż do ukończenia praktyk na trzecim roku studiów. Ważne też jest, że zajęcia będą prowadzili ci sami instruktorzy. Podczas preselekcji instruktorzy będą mogli poznać kandydatów na pilotów, co później przełoży się na ich ocenę w kolejnych etapach szkolenia podchorążych – przyznaje rektor WSOSP.
Gęstsze sito selekcji
Obowiązkowe szkolenie selekcyjne – prowadzone przez instruktorów z uczelni – pozwoli także zminimalizować ryzyko „przepuszczenia” w czasie selekcji osób, które nie nadają się na pilotów. Doświadczenia z ubiegłych lat pokazywały, że około 5–7% podchorążych nie miało odpowiednich predyspozycji i zostało to wychwycone dopiero podczas praktyk realizowanych w uczelni.
Nowe rozwiązania mają też być tańsze. W tym roku koszt szkolenia 1 kandydata wynosił około 15 tysięcy złotych (obejmował szkolenie teoretyczne oraz praktyczne w liczbie 20 godzin lotu na jednego szkolonego). Tymczasem po zmianie przepisów wydatki poniesione na 1 osobę wyniosą około 8, 5 tysiąca złotych (przy nalocie 11 godzin na osobę).
Nowe rozwiązania przyniosą oszczędności nie tylko ze względu na mniejszą liczbę godzin, jakie kandydat spędzi w powietrzu, ale także dlatego, że szkolenie będzie prowadzone na samolotach (Diamond DA-20) należących do uczelni. Zakładając, że co roku zgłasza się około 170 chętnych, wydatki na preselekcję wyniosą 1,4 mln zł rocznie.
autor zdjęć: ETC PZL
komentarze