Tak zwane Państwo Islamskie zarabia w każdy możliwy sposób. Eksportuje ropę i stosuje metody typowe dla struktur przestępczych, jak wymuszenia czy porwania. Niewyobrażalne wręcz bogactwo IS pozwoliło mu skutecznie zaistnieć w Syrii i Iraku, a później rozszerzyć działalność na inne części świata – pisze Paweł Otłowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu.
„Kalifat Państwa Islamskiego (IS) niemal dwa lata od powstania funkcjonuje – pod względem wewnętrznej organizacji – bez większych zmian, pomimo utraty części terytorium i kilku spektakularnych porażek militarnych. Tak wysoka aktywność w Lewancie nie byłaby możliwa bez dysponowania znacznymi funduszami, do tego zdobywanymi całkowicie samodzielnie” – stawia tezę Otłowski, w swoim artykule w miesięczniku „Polska Zbrojna”.
Zdaniem autora, kluczowy dla finansów kalifatu był przełom lat 2013 i 2014, kiedy Abu Bakr al-Baghdadi podjął ryzykowną decyzję o przejściu na samofinansowanie: „Od tamtej pory kierownictwo tej organizacji zaczęło przykładać coraz większą wagę do samodzielnego zdobywania funduszy i środków materialnych na swą działalność. Jak wszystko w tej organizacji, także i ten proceder był ściśle scentralizowany i poddany rygorystycznym procedurom kontroli. Dowódca każdej grupy bojowej ISIL (IS wcześniej nazywano Islamskim Państwem w Iraku i Lewancie, czyli ISIL – red.) musiał rozliczać się z każdego syryjskiego funta, irackiego dinara czy amerykańskiego dolara zdobytych w trakcie prowadzonych działań. Później, już po powstaniu kalifatu, sprawa stała się prostsza – „centrala” pobiera jedynie tradycyjny należny „podatek” w wysokości 1/5 zdobyczy lub dochodów poszczególnych oddziałów, prowincji itd.
Zanim jednak do tego doszło, ISIL zaczęło zarabiać w każdy możliwy sposób. Sięgnięto nawet po metody typowe dla struktur przestępczych, takie jak wymuszenia, porwania dla okupu, reket czy pospolita grabież. Im bardziej ISIL (a od czerwca 2014 roku IS – Państwo Islamskie) rosło w siłę, tym większe stawały się zdobywane samodzielnie dochody. W ten sposób wprost proporcjonalnie malała zależność ISIL lub IS od zewnętrznych donatorów, choć wszelkie datki i dotacje nadal przyjmowano z otwartymi ramionami. Warunek był wszakże jeden – darczyńcy dawali pieniądze, ale nie mogli formułować żadnych politycznych żądań, oczekiwań czy postulatów co do kierunków działalności obdarowywanego podmiotu. Ci spośród sponsorów, którzy nie chcieli podporządkować się tej zasadzie, z dnia na dzień przestawali być darczyńcami. IS wyróżniało się na tym tle negatywnie i bardzo szybko saudyjscy czy katarscy szejkowie zrezygnowali z ich bezpośredniego wspierania. Ale, jak pokazały przyszłe wydarzenia, ani Saudowie, ani inne państwa Zatoki Perskiej nie pozostawiły kalifatu samemu sobie – nawet jeśli formalnie są z nim dzisiaj w stanie wojny. Ultrasunnickie Państwo Islamskie, absorbujące uwagę strategiczną, siły i środki szyickiej Islamskiej Republiki Iranu – głównego geopolitycznego rywala państw regionu Zatoki Perskiej – jest zbyt cennym atutem, aby pozwolić na jego eliminację”.
Więcej na ten temat w lipcowym numerze miesięcznika „Polska Zbrojna” w artykule „Kosztowne ambicje”.
autor zdjęć: naftizin/ Fotolia
komentarze