moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Komandor, który podjął walkę z „Bismarckiem”

Carski marynarz i polski patriota, specjalista od okrętów podwodnych, który największą sławę zyskał jako dowódca niszczyciela, u schyłku II wojny  światowej kierował Inspektoratem MW, by potem znaleźć posadę w tartaku – życie kmdr. Eugeniusza Pławskiego pełne jest paradoksów i zaskakujących zwrotów. Dziś mija 121. rocznica jego urodzin.



Przyjaciele nazywali go Żeńka. Rosyjskie brzmienie pseudonimu nie powinno dziwić, ponieważ to właśnie z tym krajem związany był przez pierwszą część swojego życia.

Eugeniusz Pławski urodził się 26 marca 1895 roku w Noworosyjsku. Przyszedł na świat w rodzinie z wojskowymi tradycjami. Sam też bardzo szybko postanowił założyć mundur. Ukończył między innymi szkołę Morskiego Korpusu w Petersburgu i szkołę podwodnego pływania w Toulonie. Jako dziewiętnastolatek rozpoczął służbę we Flocie Czarnomorskiej. Walczył przeciwko Niemcom i Turkom. Jego kariery nie przerwał nawet wybuch rewolucji październikowej. Po jej zakończeniu załoga wybrała go na dowódcę niszczyciela „Zorkij”. – Bolszewickie czystki organizowane były falami. Nie mogli się oni w jednym momencie pozbyć wszystkich specjalistów, bo rosyjska marynarka nie mogłaby funkcjonować – tłumaczy Lech Trawicki, historyk i zastępca dyrektora Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. Ale Pławski nie zamierzał pozostać w sowieckiej Rosji. Należał do zawiązanego w Odessie tajnego Związku Wojskowych Polaków i kiedy nadarzyła się okazja, wrócił do odradzającej się Rzeczpospolitej. Wrócił i od razu włączył się w budowę nowoczesnych sił morskich.

W kolejnych latach był między innymi dowódcą Oddziału Zapasowego w Porcie Wojennym Modlin, komendantem Portu Wojennego Puck, dowódcą trałowców ORP „Mewa i ORP „Czajka” oraz kanonierki ORP „Generał Haller”. Wreszcie u progu lat trzydziestych rozpoczął służbę podwodniaka. Najpierw dowodził okrętem ORP „Żbik”, potem Dywizjonem Okrętów Podwodnych, wreszcie został szefem broni podwodnej w Kierownictwie Marynarki Wojennej. Wybuch wojny zastał go we Francji. Wyruszył tam z misją, która miała zabiegać u tamtejszych władz o pomoc na wypadek niemieckiej agresji na Polskę. Wkrótce miało się okazać, że Pławski nigdy już na okręty podwodne nie wróci. Rozpoczynał całkowicie nowy rozdział swojego życia. Po przedostaniu się do Wielkiej Brytanii został dowódcą niszczyciela ORP „Piorun”. I to właśnie na jego pokładzie przeżył najważniejsze chwile swojej długoletniej służby. Ale po kolei.

W pogoni za „Bismarckiem”

Wiosną 1941 roku Niemcy rozpoczęli operację „Rheinübung”. Miała ona polegać na atakowaniu sunących przez Atlantyk alianckich konwojów przez dwa potężne, dopiero co wprowadzone do służby okręty – pancernik „Bismarck” i ciężki krążownik „Prinz Eugen”. Jednostki wyszły z okupowanej przez Niemców Gdyni. Zanim jednak przystąpiły do działań, ich obecność została wykryta przez Brytyjczyków. W pogoń została wysłana armada. Znalazł się w niej dowodzony przez kmdr. por. Pławskiego ORP „Piorun”. 24 maja doszło do starcia, podczas którego został zatopiony największy okręt Royal Navy HMS „Hood”. Niemieckie jednostki zniknęły za horyzontem, alianci zaś ruszyli ich tropem. Wkrótce okazało się, że ścigają tylko „Bismarcka”, bo „Prinz Eugen” zdołał niepostrzeżenie się od niego odłączyć. – 26 maja ORP „Piorun”, mimo ciężkich warunków nawigacyjnych, jako pierwszy okręt grupy pościgowej zdołał „Bismarcka” wykryć – wyjaśnia Trawicki.

– Dysproporcja sił pomiędzy obydwoma okrętami była ogromna. Z jednej strony polski niszczyciel, z drugiej pancerny kolos, duma i chluba marynarki niemieckiej – opowiadał kmdr Pławski blisko ćwierć wieku później w audycji Radia Wolna Europa. ORP „Piorun” w starciu z największym wówczas okrętem na świecie nie miał szans. Pławski wydał jednak rozkaz: „Trzy salwy na chwałę Polski”. Rozpoczęła się wymiana ognia. – Potężny „Bismarck” przez całą godzinę okładał „Pioruna” pociskami artylerii średniej i najcięższej – wspominał kmdr Pławski. – „Piorun” mógł liczyć tylko na swoją zwrotność i zasłony dymowe – mówił. Ostatecznie polski okręt zdołał naprowadzić Brytyjczyków na pozycję pancernika. Wkrótce kolos został posłany na dno.

Losy powojenne

Niedługo potem Pławski awansował ze stopnia komandora porucznika na komandora właśnie. Potem dowodził jeszcze krążownikiem ORP „Dragon”, pełnił funkcję attaché wojskowego w Szwecji, by pod koniec wojny zostać szefem Inspektoratu Marynarki Wojennej. Po rozwiązaniu polskiej armii na Zachodzie postanowił nie wracać do opanowanej przez komunistów Polski. – W kraju zostawił syna i żonę, którzy potem potajemnie do niego dołączyli. Drugi syn zginął podczas ucieczki z obozu jenieckiego w Norwegii. Ostatecznie rodzina Pławskich osiadła w Kanadzie – wyjaśnia Trawicki. Bohater polskiej marynarki znalazł tam pracę w tartaku. Choć zarabiał nieźle, na pewno praca ta nie była szczytem jego marzeń. Pomogła mu znajomość pięciu obcych języków. – Został tłumaczem Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej – opowiada Lech Trawicki. Pławski zmarł w 1972 roku w Vancouver.

Latem 2004 roku jego prochy zostały sprowadzone do Polski i złożone na cmentarzu marynarki wojennej na gdyńskim Oksywiu. – Kmdr Pławski pozostawił po sobie napisaną żywym językiem książkę wspomnieniową „Fala za falą”. Miał on niezwykły talent do snucia opowieści – ocenia Trawicki. Czasem nawet ci, którzy się z nim zetknęli, nazywali go żartobliwie polskim Münchhausenem. Tyle że w jego wypadku prawda była daleko ciekawsza i nie mniej barwna niż fantazje niemieckiego barona…

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: ze zbiorów Muzeum Marynarki Wojennej

dodaj komentarz

komentarze

~andrzej.wesoly
1477486320
Faktycznie, Bismarck został trafiony torpedą w urządzenie sterowe (było nieopancerzone), co zadecydowało o jego losie, ale torpedę zrzucono ze Swordfisha - angielskiego samolotu torpedowego...
19-64-FD-52
~artur
1468043520
Ja z kolei spotkałem się z opisem, jakoby torpedy własnie polskiego niszczyciela miały uszkodzić układ sterowy na Bismarcku. Po tym zaś Bismarck nie mógł już uciec i krążył w koło, niszczyciel zaś dzięki większej rozwijanej prędkości utrzymywał się poza zasięgiem dział, do czasu nadejścia wsparcia. (ale to był opis z książek wydanych za PRL-u więc...)...szkoda, że nie wspomnieli o kwocie jaką Polacy mieli zapłacić za dostęp do sprzętu wojskowego w Wlk. Brytanii podczas II wojny światowe (bagatela 107 mln funtów - w całości spłacone z rezerw złota zgromadzonego przez Rząd RP w Kanadzie)
AC-F1-96-12
~Tymczasowy
1459102380
Prawde mowiac w angielskiej historiografii niezbyt zauwazalna byla bitwa Pioruna z Bismarckiem. nie sprawdzalem glebiej, ale ta kilkugodzinna bitwa tych okretow opisywana przez Kanadyjczyka polskiego pochodzenia jakos "mi sie nie widzi".
3E-77-A3-50

Nominacje generalskie na 106. rocznicę odzyskania niepodległości
 
Rosyjskie wpływy w Polsce? Jutro raport
Polski producent chce zawalczyć o „Szpeja”
Polsko-czeska współpraca na rzecz bezpieczeństwa
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
Ostre słowa, mocne ciosy
Czas „W”? Pora wytropić przeciwnika
Złoty Medal Wojska Polskiego dla „Drago”
Byłe urzędniczki MON-u z zarzutami
Komisja bada nielegalne wpływy ze Wschodu
„Złote Kolce” dla sportowców-żołnierzy
Polski wkład w F-16
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Zmiana warty w PKW Liban
Olympus in Paris
Centrum Robotów Mobilnych WAT już otwarte
Szef MON-u o podkomisji smoleńskiej
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Odznaczenia dla amerykańskich żołnierzy
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów
Rumunia, czyli od ćwiczeń do ćwiczeń
Polskie „JAG” już działa
Olimp w Paryżu
Rajd pamięci i braterstwa
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Długa droga do Bredy
Jak dowodzić plutonem szturmowym? Nowy kurs w 6 BPD
Witos i spadochroniarze
Polska liderem pomocy Ukrainie
Żołnierze, zdaliście egzamin celująco
Po pierwsze: bezpieczeństwo granic
Rosomaki na Litwie
Żeby nie poddać się PTSD
Do czterech razy sztuka, czyli poczwórny brąz biegaczy na orientację
The Power of Buzdygan Award
Wojskowi rekruterzy chcą być (jeszcze) skuteczniejsi
Kask weterana w słusznej sprawie
Święto marynarzy po nowemu
„Bezpieczne Podlasie” na półmetku
Foka po egejsku
Ostrogi dla polskich żołnierzy
Zapomogi dla wojskowych poszkodowanych w powodzi
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Kamień z Szańca. Historia zapomnianego karpatczyka
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Nowe pojazdy dla armii
Szkolenie 1000 m pod ziemią
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Każda żałoba jest inna
Breda w polskich rękach
Miliony sztuk amunicji szkolnej dla wojska
Snipery dla polskich FA-50
Zagrożenie może być wszędzie
Kleszcze pod kontrolą
Karta dla rodzin wojskowych
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Ogień nad Bałtykiem
Czworonożny żandarm w Paryżu
Niepokonany generał Stanisław Maczek
Rozkaz: rozpoznać przeprawę!
Strategiczne partnerstwo
Namiastka selekcji
Ile GROM-u jest w „Diable”?
Rozliczenie podkomisji Macierewicza
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO