Co ma wspólnego artylerzysta z amerykańskimi marines? Można się było dowiedzieć dziś pod Toruniem. Prezentowano uzbrojenie, rolę i taktykę artylerii, która podlega Korpusowi Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Choć bowiem powstał on z myślą o desantach, dziś jest osobnym rodzajem sił zbrojnych USA, który dysponuje pododdziałami morskimi, powietrznymi i lądowymi.
O marines mówiono podczas dwudniowej konferencji (8–9 grudnia) zorganizowanej w Karbówku pod Toruniem przez Inspektorat Wojsk Lądowych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych w ramach obchodów Święta Wojsk Rakietowych i Artylerii. Przypada ono na początku grudnia, w dniu świętej Barbary. Od pięciu lat Szefostwo Artylerii Wojsk Lądowych zaprasza w tym czasie na specjalistyczną konferencję o przyszłości wojsk „boga wojny”.
Rok temu mówiono, jak przy użyciu najnowszych trenażerów i symulatorów kształcić artylerzystów skutecznie i tanio. Swoje doświadczenia przedstawili wówczas polskim oficerom przedstawiciele uczelni artyleryjskich z Niemiec, Wielkiej Brytanii, USA i Francji.
W tym roku konferencję poświęcono połączonemu wsparciu ogniowemu. Szefostwo Wojsk Rakietowych i Artylerii (WRiA) zdecydowało, że najlepszym nauczycielem polskiej kadry będzie właśnie Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. – Ten rodzaj wojsk dysponuje nie tylko siłami przeznaczonymi do działań desantowych, ale całym spectrum narzędzi do wsparcia ogniowego, w tym bardzo rozbudowaną artylerią lufową i rakietową – wyjaśnia płk Sławomir Owczarek, pełniący obowiązki szefa zarządu WRiA.
Ekipa amerykańska stawiła się w licznym, kilkunastoosobowym składzie. Przygotowała dla wojskowych z 12 państw NATO referaty omawiające artyleryjskie uzbrojenie marines, czyli działa, moździerze i wyrzutnie rakietowe, oraz zasady ich używania. Trzon tego uzbrojenia stanowią wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe HIMARS. – Nasze pododdziały artyleryjskie są tak skonfigurowane, że nawet pojedyncza wyrzutnia może działać samodzielnie, gdyż posiada do tego niezbędny sprzęt łączności i dowodzenia – zaznaczył major Daniel O`Reilly.
Przedstawiciele US Marine Corps często podkreślali znaczenie artylerii i wsparcia, jakie zapewnia wojskom Korpusu. O jego niezbędności ma świadczyć struktura „oczu i uszu” jednostek, czyli jej zwiadu. Kapitan Richard Chapman z 2 Batalionu Rozpoznawczego wyjaśniał, że w sześcioosobowym zespole zwiadu jest czasem pięciu żołnierzy przygotowanych do pełnienia roli koordynatorów wsparcia ogniowego lub obserwatorów ogniowych. – Pewnie ideałem byłoby mieć sześciu na sześciu, ale nie przesadzajmy, niech strzelcy wyborowi zajmują się tylko swoim fachem – żartował.
Podczas dyskusji zamykającej prezentacje żołnierzy Korpusu nasi artylerzyści dopytywali amerykańskich kolegów po fachu m.in. o ich doświadczenia w użytkowaniu precyzyjnej amunicji Excalibur. Także o to, na jakim szczeblu podejmowane są decyzje o jej użyciu w ramach wsparcia ogniowego. – W zależności od rodzaju misji jest to poziom dowódcy batalionu lub – przy większych operacjach – dowódcy brygady – wyjaśniał podpułkownik Gregory Hoffman.
Choć konferencja trwała dwa dni – 8 i 9 grudnia – to jej uczestnicy rozjadą się do domów dopiero 11 grudnia, po centralnych uroczystościach z okazji święta artylerii. Odbędą się one jutro na pobliskim poligonie oraz w piątek w Toruniu, gdzie po specjalnym apelu odsłonięty zostanie pomnik Artylerzysty.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze