Walka z okrętami podwodnymi, osłona konwojów, reagowanie na zagrożenia terrorystyczne – to zadania, które przez blisko dwa tygodnie realizowały na Morzu Północnym jednostki biorące udział w NATO-wskich ćwiczeniach „Dynamic Mongoose 2015”. Wśród nich była korweta ORP „Kaszub”.
Manewry zostały zorganizowane u wybrzeży Norwegii. – Przez większość czasu operowaliśmy na otwartym morzu. Czasem jednak uciekaliśmy przed sztormem w zatoki i fiordy – wyjaśnia kmdr ppor. Łukasz Zaręba, dowódca ORP „Kaszub”. Obok polskiej korwety, na Morzu Północnym ćwiczyło 12 jednostek nawodnych z dziesięciu państw, między innymi Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, czy Turcji. Oko w oko z nimi stanęły cztery okręty podwodne: trzy konwencjonalne z Niemiec, Norwegii i Szwecji, a także amerykański okręt o napędzie atomowym USS „Seawolf”.
– Okręty nawodne działały w trzech grupach, które jednak nie były stałe. Każdej z nich przyporządkowany został określony rejon. W sumie ćwiczenia odbywały się na akwenie o długości sięgającej 120 mil morskich – tłumaczy kmdr ppor. Zaręba. Główne zadanie jednostek ZOP polegało na poszukiwaniu, śledzeniu i symulowanej walce z okrętami podwodnymi. – Współpracowaliśmy przy tym z francuskimi samolotami oraz śmigłowcami bazującymi na pokładach niektórych jednostek – zaznacza kmdr ppor. Zaręba.
Dowódca ORP „Kaszub” z rezultatów ćwiczenia jest zadowolony. – Oczywiście łatwiej miały okręty dysponujące sonarem holowanym. My korzystaliśmy ze stacji podkilowej, ale i tak w ostatecznym rozrachunku bardzo dużo zależy od wiedzy oraz umiejętności człowieka, który ten sprzęt obsługuje – podkreśla kmdr ppor. Zaręba. Dodaje przy tym, że przeciwnikiem jednostek nawodnych były przede wszystkim okręty o napędzie konwencjonalnym. – USS „Seawolf” przez większość czasu operował w pewnej odległości od nas, na akwenach, gdzie głębokość dochodzi do kilometra. Podczas „Dynamic Mongoose” mieliśmy jednak okazję złapać z nim kontakt i w ten sposób zapoznać się z jednostką – wspomina kmdr ppor. Zaręba.
Podczas „Dynamic Mongoose” okręty operujące na powierzchni morza ćwiczyły też elementy osłony konwojów oraz przeciwdziałania atakowi terrorystycznemu. – Obecność okrętów NATO na wodach jest niezwykle istotna. Pozwala ich załogom dokładnie poznać specyfikę akwenu, pomaga też w zgraniu naszych sił, a co za tym idzie podnosi gotowość do prowadzenia operacji przeciwko okrętom podwodnym – podkreśla kadm. Ole Morten Sandquist, dowódca norweskich sił morskich. Jak poważny to przeciwnik, nie trzeba przekonywać chyba nikogo, kto choć trochę zna się na marynarce. – Okręt podwodny działa w ukryciu, w dodatku może operować w znacznej odległości od macierzystej bazy – przypomina kmdr ppor. Radosław Pioch, rzecznik 3. Flotylli Okrętów. – Wystarczy jedna tego typu jednostka, by sparaliżować działanie portu, zakłócić żeglugę na dużym akwenie, zaś do poszukiwania i pilnowania bezpieczeństwa zaangażować liczne okręty i lotnictwo – dodaje. Dlatego siły wyspecjalizowane w zwalczaniu tego typu zagrożeń są dla każdej floty na wagę złota.
W ćwiczeniu „Dynamic Mongoose” polscy marynarze i lotnicy morscy biorą udział od lat. W 2012 roku do Norwegii poleciały trzy śmigłowce Mi-14PŁ, przed rokiem Marynarka Wojenna RP była tam reprezentowana przez fregatę rakietową ORP „Gen. T. Kościuszko” oraz załogę bazującego na niej śmigłowca SH-2G.
ORP „Kaszub” do Gdyni wrócił w piątkowy poranek. – Teraz powoli będziemy się przygotowywać do organizowanych we wrześniu ćwiczeń „Northern Coasts”. One z kolei będą poświęcone już nie ściśle zwalczaniu okrętów podwodnych, ale także na przykład kontroli żeglugi czy symulowanej walce z lotnictwem – zapowiada kmdr ppor. Zaręba.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze