Przeciwnik bez porządnej, mocnej lornetki nie ma żadnych szans, aby zobaczyć z kilkuset metrów czołg lub pojazd ukryty pod opracowanymi przez polskich inżynierów siatkami maskującymi Berberys. Chronią one nie tylko przed wzrokiem nieprzyjaciela, ale również przed termalnymi i radiolokacyjnymi środkami rozpoznawczymi. MON kupiło właśnie trzysta takich pokryć.
Umowa, jaką zawarł pod koniec kwietnia br. Inspektorat Uzbrojenia MON z firmą Miranda, opiewa na prawie osiem milionów złotych i przewiduje, że wojsko otrzyma do 2015 roku trzysta kompletów wielozakresowych pokryć maskujących Berberys. Sto sztuk ma zostać dostarczonych polskiej armii jeszcze w tym roku, a kolejne partie – również po 100 sztuk, trafią do służby w 2014 i 2015 roku.
– Wśród trzystu zamówionych Berberysów znajdą się wszystkie oferowane przez nas wielkości, od najmniejszych pokryć, trzy na sześć metrów, do największych, dwanaście na piętnaście metrów – wyjaśnia Marcin Kubica, prezes Grupy Lubawa, do której należy Miranda.
Kupione przez naszą armię pokrycia będą w tzw. maskowaniu woodland 3D, czyli będzie można ich używać przez trzy pory roku – wiosnę, lato oraz jesień. Co bardzo istotne, Berberysy, które powstały w wyniku współpracy Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia z firmą Miranda, nie tylko utrudniają tzw. wykrycie wzrokowe. Ulepszona wersja pokrycia, a właśnie taką zamówiła armia, utrudnia również odkrycie, np. pojazdu, przez środki radiolokacyjne oraz tłumi o kilkadziesiąt procent promieniowanie cieplne i podczerwone. Ogranicza tym samym skuteczność nieprzyjacielskiej termowizji i noktowizji.
Większość z zamówionych Berberysów trafi do jednostek Wojsk Lądowych.
autor zdjęć: Miranda.pl
komentarze