Poruszaliśmy się wśród pustyni, w na tyle małej odległości od brzegu, że bez trudu można by nas było ostrzelać choćby z granatnika – wspomina kmdr por. rezerwy Jacek Rogalski, były dowódca okrętu ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”, który brał udział w operacji „Iraqi Freedom”.
Kilka dni temu minęła dziesiąta rocznica wybuchu drugiej wojny w Iraku. ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” był jedną z nielicznych polskich jednostek, które wzięły w niej udział. W rejonie przyszłego konfliktu byliście już kilka miesięcy wcześniej…
To prawda, misja „Czernickiego” rozpoczęła się w lipcu 2002 roku. Ja sam zacząłem dowodzić okrętem w styczniu następnego roku, czyli nieco ponad dwa miesiące przed wybuchem wojny. Początkowo kontrolowaliśmy pojawiające się w tamtym rejonie statki. Sprawdzaliśmy, czy nie wiozą do Iraku ludzi bądź towarów objętych zakazem. Choć ORP „Czernicki” jest okrętem wsparcia logistycznego, nie zajmowaliśmy się zaopatrywaniem lotniskowców czy krążowników. To było zadaniem znacznie większych jednostek sojuszniczych.
Pod koniec marca 2003 roku wybuchła wojna. W jaki sposób zmieniły się wasze zadania?
Do wojny ostatecznie przystąpiły Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Australia i właśnie Polska. Siły innych państw zostały na Morzu Arabskim, Morzu Czerwonym. Wówczas pojawiła się propozycja, by wykorzystać „Czernickiego” przy eskortowaniu transportu humanitarnego do portu Umm Qasr. Miasto położone było jakieś 40 kilometrów w głąb lądu, nad rzeką Kaa. A „Czernicki” miał na tyle małe zanurzenie, że mógł tam wpłynąć.
Okazało się, że to naprawdę spore wyzwanie. Poruszaliśmy się wśród pustyni, w na tyle małej odległości od brzegu, że bez trudu można by nas było ostrzelać choćby z granatnika. Żeglugę utrudniały wraki – pozostałości po czasach „Pustynnej burzy”, w dodatku Irakijczycy poprzestawiali znaki nawigacyjne. Osłaniali nas komandosi Formozy, my z kolei byliśmy przewodnikiem i bodyguardem dla konwoju statków. No, ale udało się. Potem jeszcze kilkanaście razy osłanialiśmy transporty humanitarne. Byliśmy odpowiedzialni za zachowanie drożności rzeki i kontrolę ruchu na niej. Wspieraliśmy jednostki, które patrolowały wody przybrzeżne Iraku i ujście Kaa.
Zdarzały się sytuacje ekstremalne?
Nasz okręt nigdy nie został ostrzelany. Ale zapamiętałem inne zdarzenie. Kiedy byliśmy na misji w Bahrajnie, jednostka przeciwminowa przeszukała miejsce u ujścia Kaa, gdzie zazwyczaj stawaliśmy na kotwicy. Okazało się, że ktoś podłożył tam minę. Podejrzewam, że zrobił to któryś z irackich rybaków. Wielu z nich popierało reżim Saddama Husajna. Zdarzało się, że napadali na kutry rybaków z sąsiedniego Kuwejtu. Wojnę poczuliśmy też w inny sposób. Podczas operacji „Iraqi Freedom” Amerykanie odpalili łącznie 500 rakiet Tomahawk. Większość z nich wystrzelona została właśnie z morza. Przelatywały dokładnie nad naszymi głowami…
Wojna iracka zakończyła się w maju. Jak długo „Czernicki” pozostawał w rejonie konfliktu?
Do września 2003 roku, czyli łącznie aż przez czternaście miesięcy. To była bardzo długa misja…
komentarze