Był dobrym kolegą i urodzonym dowódcą, nie bał się odpowiedzialności – tak wspominają go żołnierze z bartoszyckiej brygady. „Niemożliwe jest tylko trzaśnięcie obrotowymi drzwiami” – to jedno z ulubionych powiedzonek Cichego, które doskonale oddaje jego charakter. 21 grudnia 2011 roku zginął w Afganistanie.
Służba na X zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego była jego pierwszą misją poza granicami kraju. St. kpr. Piotr Ciesielski, nazywany przez kolegów „Cichy”, był dowódcą drużyny. Nie brał udziału w akcjach bojowych, zajmował się ochroną specjalistów z Zespołu Odbudowy Prowincji (PRT), którzy pomagali lokalnej ludności: budowali szkoły, drogi czy szpitale.
21 grudnia 2011 r. konwój kilku pojazdów wracał do bazy w Ghazni. Pod czterokołowym opancerzonym wozem typu M-ATV wybuchł odpalony ręcznie ponad stukilogramowy ładunek, tak zwany śpioch. Nikt z załogi pojazdu nie przeżył. Zginął st. kpr. Ciesielski oraz czterech szeregowych. To był najtragiczniejszy w skutkach zamach na polskich żołnierzy w historii afgańskiej misji.
Piotr Ciesielski (awansowany pośmiertnie do stopnia młodszego chorążego) pochodził z Ostródy, miał 33 lata. Do armii trafił w 2000 r. jako żołnierz zasadniczej służby wojskowej. Potem jako żołnierz nadterminowy służył w 2 Ośrodku Szkolenia Kierowców w Ostródzie. W listopadzie 2005 r. jako żołnierz zawodowy rozpoczął służbę w 16 Brygadzie Zmechanizowanej w Morągu. Od listopada 2008 r. był dowódcą sekcji w 20 Bartoszyckiej Brygadzie Zmechanizowanej.
Ojciec Piotra, Jerzy Ciesielski, uważa, że to sukcesy w sporcie sprawiły, iż syn poszedł do wojska. – Był świetnym wioślarzem. Zawsze do czegoś dążył, miał różnorodne pasje – wspomina.
– To był dobry żołnierz, opanowany, starał się perfekcyjnie wykonać zadanie – mówią st. kpr. Daniel Prusaczyk i st. szer. Ariel Czajkowski. Koledzy z 20 Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej są zgodni, że Piotr sprawdzał się jako dowódca, miał autorytet, zawsze był dobrze przygotowany do wykonania zadania. Zawsze wysłuchał, czasem zażartował, śmiechem rozładowywał napięcie.
– Miał zasady i nimi się kierował. Był ambitny. Trenował kajakarstwo, a kontakt z wodą wymaga silnego charakteru – mówi chor. Robert Romańczyk, który razem z Piotrem służył na X zmianie PKW.
– Był urodzonym dowódcą, nie bał się odpowiedzialności. Zawsze na pierwszej linii, tam, gdzie się coś działo. Często powtarzał, że nie ma co się mazać, trzeba iść do przodu – wspomina przyjaciela st. kpr. Paweł Czermiński.
– Sporo wymagał od podwładnych, ale gdy ktoś nawalił, nie przekreślał go, zawsze dawał drugą szansę – dodaje st. kpr. Marcin Woźniak.
Piotr Ciesielski zostawił żonę Annę i dwie córki – czteroletnią Natalkę i roczną Julkę. Por. Krzysztof Markowski, dowódca 2 kompanii zmechanizowanej 16 Batalionu Zmechanizowanego w Morągu wspiera rodzinę poległego żołnierza i opiekuje się nią.
– Bliskich stawiał zawsze na pierwszym miejscu, był dla nich niczym skała. Z Afganistanu posłał żonie na urodziny bukiet kwiatów. Tęsknił za córeczkami, często o nich opowiadał – mówi por. Markowski. – Jako żołnierz kochał to, co robił, „niemożliwe jest tylko trzaśnięcie drzwiami obrotowymi” powtarzał, gdy słyszał, że czegoś nie da się zrobić – dodaje.
autor zdjęć: Fot Archiwum PKW Afganistan
komentarze