Przeciwlotnicy na poligonie w Wicku Morskim w każdej chwili mogą spodziewać się nalotu. Zaatakują ich Shoguny, czyli bezzałogowe samoloty-cele. Wyprodukowane w Polsce drony można tak zaprogramować, by wykonały najbardziej skomplikowany lot i zaskoczyły ćwiczących żołnierzy nie mniej skutecznie niż żywy przeciwnik.
Podczas tegorocznych manewrów „Anakonda 2012” na niebie mają pojawić się nawet cztery samoloty-cele jednocześnie. To rekord, bo do tej pory w szkoleniach wykorzystywano maksymalnie trzy drony. Shogunami kierują z ziemi doświadczeni operatorzy cywilni, pracujący dla Eurotechu – firmy, która zaprojektowała i produkuje te latające maszyny. Bezzałogowców używa się zwykle jako celów, które należy wykrywać i śledzić, czasami jednak wojsko strzela do nich z ostrej amunicji.
– Na poligonie w Wicku Morskim jesteśmy od rozpoczęcia „Anakondy 2012” – mówi Marcin Dereń, operator dronów. – Wczoraj startowaliśmy aż cztery razy. Naszym zadaniem jest zaprogramowanie trasy każdego z samolotów i dopilnowanie, żeby ich lot przebiegał zgodnie z planem – opowiada.
Największe wyzwanie dopiero przed Shogunami. Na 25 września zaplanowano ćwiczenia, podczas których przeciwlotnicy będą musieli zniszczyć siedem, czyli większość, z przywiezionych na poligon bezzałogowców.
Każdy z operatorów zajmujących pozycje na skraju lotniska może kontrolować jednocześnie dwie maszyny. Wprawdzie teoretycznie drony można kontrolować na odległość 200 km, ale w praktyce jest to możliwe w promieniu 30 km. Jednak to wystarczający zasięg w warunkach nadmorskiego poligonu.
Dotychczas przeciwlotnicy ćwiczyli strzelając do rakietowych celów zaprojektowanych przez Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych. Były to flary, rakiety ćwiczebne wystrzeliwane z bombowców Su-22 oraz rękawy ciągnięte za samolotami.
autor zdjęć: Adam Roik/Combat Camera DOSZ
komentarze