Systemy rakietowe Patriot oraz CAMM, które mają być wprowadzone do Wojska Polskiego za kilka miesięcy, to dla naszych sił zbrojnych rewolucyjna zmiana. Armia zyska zdolności, których nigdy nie miała, czyli możliwość zwalczania poza statkami powietrznymi – samolotami, śmigłowcami i dronami – także różnego typu pocisków i rakiet przeciwnika. Jednocześnie zbudowany dzięki nowoczesnym systemom przeciwlotniczym i przeciwrakietowym wielowarstwowy system obrony powietrznej wymusi na wszystkich rodzajach wojsk, a szczególnie siłach lądowych, przeformatowanie sposobu prowadzenia działań. Dla dowódców będzie to zmiana tak duża, że można ją wręcz nazwać przewrotem kopernikańskim.
Jesienią ma dotrzeć do Polski pierwsza z dwóch zamówionych w tym roku baterii tzw. małej Narwi, czyli wyrzutni brytyjskich pocisków przeciwlotniczych CAMM (koncernu MBDA UK) wraz z polskimi radarami Bystra i systemem wsparcia dowodzenia i kierowania ogniem. Kilka tygodni później (a może nawet w tym samym czasie) wojsko ma otrzymać pierwszą (z dwóch zamówionych w 2018 roku) baterii przeciwrakietowego i przeciwlotniczego systemu rakietowego Patriot.
Dostarczenie obu tych systemów uzbrojenia będzie oznaczać, że po dziesięciu latach oczekiwania – projekt po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w 2012 roku – Siły Zbrojne RP wreszcie będą miały do dyspozycji wszystkie warstwy (albo jak kto woli – piętra) nowego wielopoziomowego systemu obrony powietrznej, kiedyś nazywanego „Tarczą Polski”. Przypomnę tylko, że ma się ona składać z trzech warstw: bardzo krótkiego zasięgu, tzw. VSHORAD – Very Short Range Air Defense; krótkiego zasięgu, tzw. SHORAD – Short Range Air Defense oraz średniego zasięgu MRAD – Medium Range Air Defence. Każda z nich ma dysponować innymi systemami uzbrojenia. VSHORAD zestawami rakietowo-artyleryjskimi Pilica, samobieżnymi zestawami rakietowymi Poprad oraz ręcznymi wyrzutniami pocisków Grom i Piorun. SHORAD zestawami rakietowymi o kryptonimie „Narew” (o zasięgu około 25 km), a MRAD –zestawami rakietowymi o kryptonimie „Wisła” (o zasięgu około 100 km).
O ile tworzenie VSHORAD poszło armii znakomicie, bo nie tylko kupiliśmy już wszystkie systemy uzbrojenia zaplanowane dla tej warstwy, ale właściwie kończymy wprowadzać je do służby, tak z warstwami SHORAD i MRAD nie jest już tak różowo. Wprawdzie w 2018 roku zakontraktowaliśmy dwie baterie MRAD, czyli amerykańskiego systemu Patriot, to termin ich dostaw wyznaczono dopiero na 2023 rok. Jeszcze bardziej odległy do niedawna był SHORAD, czyli Narew. Owszem, w zeszłym roku podpisano z Polską Grupą Zbrojeniową umowę ramową na dostawę 23 zestawów, ale termin ich przekazania wojsku przyjęto wstępnie na 2027 rok. Wojna w Ukrainie sprawiła jednak, że MON podjął decyzję o znaczącym przyspieszeniu Narwi i na mocy nowego kontraktu pierwsza bateria tzw. małej Narwi ma trafić do SZ RP jesienią tego roku, a druga na początku 2023 roku.
Wprowadzenie do służby Wisły i Narwi, czyli w konsekwencji uruchomienie nowego, wielowarstwowego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, będzie przełomem dla Sił Zbrojnych RP. Przełomem, który bez wahania można określić jako „kopernikański”. I nie chodzi tu tylko o nowoczesność uzbrojenia, dostępnego tylko dla nielicznych państw oraz zdolności, których nasza armia nigdy nie miała. Bo niezależnie od chęci i zaangażowania polskich przeciwlotników, to Osami i Kubami (czyli wyrzutniami rakietowymi, w które są obecnie uzbrojone polskie pułki) nie można zwalczać nowoczesnych rakiet manewrujących czy pocisków balistycznych. A Patriotami i w ograniczonym zakresie także CAMM, już tak.
Otóż nowy system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej kraju będzie dla SZ RP przewrotem kopernikańskim przede wszystkim dlatego, że wymusi na wszystkich rodzajach wojsk, ze szczególnym naciskiem na komponent lądowy, przeformatowanie sposobu prowadzenia działań. Obecnie dowódcy dywizji planując np. odepchnięcie przeciwnika w danym rejonie na dystans, musieli zadbać o wszystkie aspekty kontrofensywy, również o parasol przeciwlotniczy dla podległych im jednostek. W nowym systemie ani dowódcy dywizji, ani tym bardziej dowódcy brygad czy pułków, nie będą już musieli się tym zajmować. Oni tylko zgłoszą swoim przełożonym, gdzie chcą działać, a ochroną przeciwlotniczą i przeciwrakietową całego tego obszaru, bez względu na to kto konkretnie będzie tam walczył, będą zajmowały się wyrzutnie Wisła i Narew, sprzęgnięte w jeden system walki, tworzące coś na kształt „antydostępowej” bańki. Co bardzo ważne, system ma działać w myśl zasady: „każdy radar, najlepszy efektor”, czyli wykorzystywać do wykrywania i naprowadzania wszelkie możliwe sensory (także sojusznicze) i dobierać broń odpowiednią do celu (aby np. nie niszczyć drona wartą miliony złotych rakietą antybalistyczną).
Taka inteligentna obrona przeciwlotnicza, która będzie do maksimum wykorzystywać zasoby rozpoznawcze i jednocześnie oszczędzać drogie rakiety, zostawiając je na naprawdę wartościowe cele, to w naszej armii absolutne novum. To krok, który przeniesie obronę powietrzną Polski w XXI wiek.
autor zdjęć: Cpl. Aaron Henson / US Army
komentarze