Na przełomie 1918 i 1919 roku ziścił się koszmar Ottona von Bismarcka o oderwaniu Prowincji Poznańskiej od Prus. Powstanie wielkopolskie okazało się majstersztykiem działań politycznych i militarnych, których synchronizacja dała Polakom nie tylko satysfakcję zwycięstwa, lecz i rzeczywiste korzyści – przyłączenie prawie całej Wielkopolski do Rzeczypospolitej.
Stanowisko CKM pod Czarnkowem.
Głównym ośrodkiem i punktem zapalnym powstania był Poznań. Miasto to nie tylko było stolicą prowincji, lecz też największym skupiskiem ludności polskiej na ziemiach zaboru pruskiego. Było kulturalną i polityczną stolicą Polaków w Niemczech. Kiedy więc niemieckie cesarstwo zaczęło ulegać coraz większej destabilizacji po kolejnych klęskach na froncie, co w Poznaniu przejawiało się popłochem wśród niemieckich mieszkańców i rozprężeniem w wojskowym garnizonie, Polacy przystąpili do działania. Gdy w Warszawie od dwóch dni świętowano powrót Józefa Piłsudskiego z twierdzy magdeburskiej, 13 listopada 1918 roku grupa peowiaków z Mieczysławem Paluchem i Bohdanem Hulewiczem na czele wtargnęła do poznańskiego ratusza. Polacy sterroryzowali obradujący tam Komitet Wykonawczy Rady Żołnierzy, złożony wyłącznie z Niemców, i wprowadzili do niego swoich przedstawicieli. Dzięki tzw. zamachowi na ratusz polscy konspiratorzy mieli wgląd na to, co dzieje się w Komendzie Miasta i dowództwie V Korpusu, który je obsadzał.
Dzień wcześniej, 12 listopada, nadburmistrzem Poznania został Jarogniew Drwęski, a znienawidzonego niemieckiego poprzednika na tym stanowisku Ernsta Wilmsa zmuszono do dymisji. Tego dnia ujawniła się również Naczelna Rada Ludowa (funkcjonująca dotychczas jako tajny Centralny Komitet Obywatelski). Jej organem wykonawczym był Komisariat w składzie: ks. Stanisław Adamski, Wojciech Korfanty, Stefan Łaszewski, Adam Poszwiński, Józef Rymer i Władysław Seyda. Wprost proporcjonalnie do rozkładu niemieckiej administracji i wojsk konsolidowały się w Poznaniu polskie ośrodki polityczne i wojskowe. Działalność konspiracyjną prowadzili skauci, członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego. Na sygnał czekały też kompanie Straży Ludowej oraz Służby Straży i Bezpieczeństwa.
Dał nam przykład Paderewski
W grudniu 1918 roku Poznań dla mieszkających i stacjonujących w nim Niemców zmienił się w przysłowiową beczkę prochu. Zapalnikiem, który ją zdetonował, okazała się wizyta słynnego muzyka i patrioty, Jana Ignacego Paderewskiego, który w drodze z Gdańska do Warszawy – nie robiąc sobie nic z niemieckich zakazów – postanowił się zatrzymać w Poznaniu. Wiadomość o wizycie wirtuoza lotem błyskawicy obiegła Poznań i inne skupiska polskie zaboru pruskiego. Zaczęto tworzyć komitety powitalne i dekorować przewidywaną trasę przejazdu. Tak nastroje ulicy poznańskiej w dzień przyjazdu Paderewskiego, 26 grudnia, opisywał naoczny świadek w „Dzienniku Poznańskim”: „Napięcie i ruch w mieście wzrosło pod wieczór. Ulicami przeciągały oddziały harcerzy z rozwiniętymi sztandarami […]. W różnych punktach miasta zbierały się oddziały Straży Ludowej, towarzystwa i cechy. Wreszcie, gdy o godzinie 7 i pół wieczorem utworzył się olbrzymi szpaler poprzez ulicę Święty Marcin do Bazaru, nad głowami tłumów zabłysły światła tysięcznych pochodni. A Paderewski nie przyjeżdżał. Środkiem szpaleru od czasu do czasu pomknął skaut – cyklista, coraz to sprzeczniejsze wiadomości rzucając w tłum: Paderewskiego Niemcy aresztowali w Rogoźnie! Pod Piłą «szkiebry» [Niemcy w gwarze poznańskiej – P.K.] rozerwały tor. Paderewski przez Poznań pojedzie bez wysiadania. Już przejechał. Nie, jeszcze nie! A tłum marzł i czekał. Harcerzykom kolana z zimna drżały, ale mocno zziębniętą dłonią trzymali pochodnie. Straż Ludowa hukała z zimna w dłonie i nikt nie myślał się rozchodzić. Wreszcie. Jadą, jadą. [Julian] Lange ze «strażą» zagroził Niemcom, że będzie strzelać, jeśli nie pozwolą Paderewskiemu wysiąść w Poznaniu. Już jedzie…”. I rzeczywiście Mistrz przyjechał, a przed hotelem Bazar, gdzie się zatrzymał, tysiące ludzi wznosiło okrzyki na jego cześć i śpiewało polskie pieśni.
Jan Ignacy Paderewski w Poznaniu. Fot. NAC
Wybuch
Te patriotyczne demonstracje trwały i następnego dnia, ale wtedy okazało się, że Niemcy przygotowali kontrmanifestację. Dwa dni wcześniej, 25 grudnia, do miasta potajemnie wróciły oddziały 6 Pułku Grenadierów, które w najmniejszym stopniu dotknęła rewolucyjna demoralizacja i których żołnierze byli gotowi dać odpór polskim dążeniom opanowania miasta. Po południu 27 grudnia do śródmieścia Poznania weszła nagle, głośna i agresywna, demonstracja Niemców, złożona częściowo z żołnierzy 6 Pułku pod bronią. Demonstranci zaczęli zrywać polskie, a przede wszystkim znienawidzone alianckie, flagi. Ppor. Mieczysław Paluch zaalarmował natychmiast złożone w większości z Polaków kompanie Służby Straży i Bezpieczeństwa. Było już po zmroku, kiedy w centrum miasta padły pierwsze strzały. Do dziś nie wiadomo, kto pierwszy otworzył ogień, pewne jest, że Polacy byli przygotowani na tę ewentualność. Do wieczora opanowali najważniejsze obiekty w mieście, m.in. Dyrekcję Poczty i Dworzec Główny. Jednocześnie do wielkopolskich powiatów poszły rozkazy do rozpoczęcia walki.
28 grudnia 1918 roku w Poznaniu powstańcy odnieśli kolejne sukcesy: zdobyto Cytadelę, fort Grolmanna i arsenał przy ul. Wielkie Garbary. Jednocześnie poznańscy politycy starali się zahamować dalszy rozlew krwi. Po południu Wydział Wykonawczy Rad Robotniczych i Żołnierskich powołał Komendę Miasta o mieszanym, polsko-niemieckim, składzie z Janem Maciaszkiem na czele. Wieczorem w Bazarze zebrała się Naczelna Rada Ludowa (NRL). Jej członkowie z Wojciechem Korfantym na czele próbowali przekonać zwolenników nieograniczonej walki do rokowań z Niemcami i czekania na decyzję konferencji pokojowej. W pewnym momencie na salę wtargnął Roman Wilkanowicz z grupą peowiaków i próbował sterroryzować polityków. Na ostrą reprymendę Korfantego odpowiedział: „Nigdy rozpoczętej walki nie zaprzestaniemy, a wszyscy, którzy są przeciwni, są naszymi wrogami i tym kula w łeb”. Konflikt udało się załagodzić, ale politycy NRL zdecydowali zniwelować wpływy dowódców POW na powstanie i wybrać na jego dowódcę oficera nie tylko cieszącego się autorytetem wśród wojskowych, lecz także pewnego politycznie (czyli bliższego endecji). Padło na kpt. Stanisława Taczaka, oficera Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, który przejazdem z Berlina do Warszawy 28 grudnia znalazł się przypadkowo w Poznaniu. Jednocześnie Komisariat NRL podjął decyzję o utworzeniu Komendy Głównej Wojsk Powstańczych z Taczakiem na czele jako tymczasowym dowódcą powstania.
Powstańczy płomień
W jednym Roman Wilkanowicz z POW miał rację – rozpoczętej walki nie można już było powstrzymać ani w Poznaniu, ani w całej Wielkopolsce. Każdy kolejny dzień przynosił wieści o zdobyciu przez Polaków wielkopolskich miejscowości: 29 grudnia zajęto m.in. Grodzisk Wielkopolski, Kórnik, Kłecko, Wielichowo, Witkowo i Wronki. Następnego dnia opanowano Wągrowiec i Gołańcz, a wieczorem doszło do krwawej bitwy pod Zdziechową, w której powstańcy zatrzymali wojska niemieckie maszerujące z Bydgoszczy na Gniezno. Sylwestra uczczono zajęciem Kcynii, Kościana, Obornika i Ostrowa.
Pierwszego dnia 1919 roku Ignacy Paderewski wyjechał z Poznania, owacyjnie witany w świeżo wyzwolonym Ostrowie, z którego wyruszył w dalszą drogę do Warszawy. W ciągu pierwszego tygodnia Nowego Roku w polskich rękach znalazły się m.in. Jarocin, Krotoszyn, Mogilno, Nakło, Gostyń, Kruszwica, Rawicz, Strzelno, Wolsztyn, Sieraków i Inowrocław. W Poznaniu 6 stycznia Polacy zdobyli lotnisko Ławica wraz ze stacjonującymi na nim samolotami. Dowódcami lotniska zostali byli oficerowie niemieckich wojsk lotniczych, ppor. Wiktor Pniewski i ppor. Zygmunt Stempniewicz, którzy przystąpili do organizowania powstańczych eskadr. Niemcy próbowali zniszczyć utracony sprzęt, m.in. 7 stycznia eskadra z Frankfurtu nad Odrą przeprowadziła nalot bombowy na lotnisko. W odpowiedzi 9 stycznia polscy lotnicy pod dowództwem ppor. Pniewskiego zbombardowali frankfurckie lotnisko.
O zaciętości obu walczących stron świadczą losy jednej z niemieckich załóg bombowca, który po nalocie 7 stycznia uległ awarii i przymusowo lądował pod Nowym Tomyślem. Właściciel pobliskiego majątku, baron Haza-Radiza, usiłował pomóc załodze przedostać się na tereny kontrolowane przez wojska niemieckie. Ucieczka jednak nie powiodła się i sześciu lotników wraz z baronem zostało schwytanych i osadzonych w Cytadeli w Poznaniu. Jeńcy zachowywali się przez cały czas prowokacyjnie wobec powstańców i 12 stycznia wywołali bójkę, w której wszyscy zostali zastrzeleni. Sprawa nabrała wielkiego rozgłosu. Władze niemieckie próbowały wykorzystać ją jako dowód polskich okrucieństw w Wielkopolsce. Wartowników z rozkazu polskiego dowództwa aresztowano, jednak wyrokiem Głównego Sądu Wojennego z 23 stycznia 1919 roku zostali uniewinnieni.
Armia Wielkopolska
Mimo osiąganych sukcesów przywódcy powstania mieli świadomość, że czas grał na ich niekorzyść. W oddziałach powstańczych znajdowało się około 15 tysięcy ludzi. Były one jednak w przeważającej liczbie słabo uzbrojone i źle zorganizowane. Wprawdzie starano się tworzyć z nich regularne kompanie, bataliony i pułki; tworzono zalążki artylerii, kawalerii, oddziałów saperskich i lotnictwa, ale wciąż brakowało doświadczonych oficerów, a przede wszystkim wodza, który by synchronizował organizację wojska z walką na froncie. Część polityków wielkopolskich nadal liczyła na porozumienie z Berlinem, a jednocześnie toczyły się pertraktacje Komisariatu NRL ze Sztabem Głównym Wojska Polskiego w Warszawie o przysłanie doświadczonego oficera, który podołałby wyzwaniom.
Rząd polski, obawiając się wybuchu wojny z Niemcami i konfliktu z aliantami, nie mógł oficjalnie wspomagać powstańców, ale przez cały czas starano się ich wspierać bronią. Przerzucano też przez kordon niewielkie oddziały i specjalistów. 30 grudnia 1918 roku Józef Piłsudski, w odpowiedzi na prośby NRL, zaproponował do wyboru na dowódców powstania dwóch generałów: Eugeniusza de Henning Michaelisa i Józefa Dowbora-Muśnickiego. Komisariat NRL od razu odrzucił kandydaturę Michaelisa, z którym pertraktował bezskutecznie już wcześniej i wybrał Dowbora-Muśnickiego. Często twierdzi się, że Piłsudski wysuwając kandydaturę gen. Dowbora-Muśnickiego kierował się przede wszystkim swoją niechęcią do byłych oficerów armii carskiej. Abstrahując od tych teorii, należy stwierdzić, że wybór okazał się niezwykle trafny. Gen. Dowbor-Muśnicki energicznie i umiejętnie zabrał się do profesjonalizacji powstańczego wojska, przywożąc z sobą do Poznania grupę oficerów, wywodzących się m.in. z dowodzonego przez niego w Rosji I Korpusu Polskiego.
Rotmistrz Teodor Raszewski na czele kombinowanego szwadronu Pułku Konnych Strzelców Straży Poznańskiej (od 29 stycznia 1919 r. 1 Pułku Ułanów Wielkopolskich) podczas uroczystości zaprzysiężenia Wojsk Wielkopolskich w Poznaniu, 26 stycznia 1919 r. Fot. Muzeum Powstania Wielkopolskiego
15 stycznia 1919 roku komisarze NRL wydali formalny dekret o przyjęciu gen. Dowbora-Muśnickiego do „Polskich Sił Zbrojnych w Zaborze Pruskim” i mianowaniu go „Głównodowodzącym wszystkich Sił Zbrojnych Polskich b. Zaboru Pruskiego”. Następnego dnia generał ogłosił w „Rozkazie dziennym”: „Komisariat Naczelny Rady Ludowej w Poznaniu mianował mnie Naczelnym Dowódcą Polskich Sił Zbrojnych w całej podległej mu dzielnicy. Oznajmiając o tym wielkim dla mnie zaszczycie, ślubuję posłuszeństwo Narodowi i wzywam Was, Rodacy – oficerowie i żołnierze Polacy do wspólnej pracy na powierzonym każdemu z nas stanowisku”. 26 stycznia 1919 roku na placu Wilhelmowskim w Poznaniu, zmienionym tego dnia na plac Wolności, odbyła się uroczysta przysięga nowo zorganizowanej Armii Wielkopolskiej. Nie było jednak czasu na zbyt długie świętowanie, gdyż już następnego dnia ruszyła niemiecka ofensywa w rejonie Bydgoszczy i Nakła. Kilka dni później, 1 i 2 lutego doszło do krwawych walk o Szubin, Łabiszyn i Rynarzewo. Kontratakując 3 lutego powstańcy odbili Rynarzewo i w zaciętej bitwie pod Kcynią rozbili oddziały niemieckie, które wycofały się za Noteć. Cały wielkopolski front pokrył się „krwawą szachownicą”, na której poszczególne miejscowości wciąż przechodziły z rąk do rąk.
Szczęśliwy finał
Charakter walk na przełomie stycznia i lutego 1919 roku dobitnie pokazywał, że obie strony nie mają tak decydującej przewagi, by móc szybko przechylić zwycięstwo na swoją stronę. Wyraźnie objawiła się tutaj praca organizacyjna gen. Dowbora-Muśnickiego, ale jednocześnie zdawano sobie sprawę, że to Niemcy mają większy potencjał wojskowy i w końcu mogą doprowadzić do przełamania polskiej obrony. Jednocześnie więc wszczęto rokowania, które przyniosły dwutygodniowy rozejm.
W tym momencie do zdwojonej pracy przystąpiła polska dyplomacja. Niepoślednią rolę odegrał tu Roman Dmowski, informując o sytuacji w Wielkopolsce Najwyższą Radę Państw Koalicyjnych. Dało to efekty 16 lutego 1919 roku, kiedy w Trewirze podpisano przedłużenie rozejmu między Niemcami i koalicją. Na wyraźne żądanie marszałka Francji, Ferdinanda Focha: „Niemcy muszą zaniechać niezwłocznie wszelkich kroków zaczepnych przeciwko Polakom na terenie Poznańskiego i wszystkich innych terenach”. Oznaczało to, że powstańcy wielkopolscy oficjalnie stawali się sojusznikami ententy, a Wielkopolskę objęto „alianckim parasolem ochronnym”. Był to ogromny sukces polityczny, podparty bohaterską walką zbrojną, w której życie oddało 1200 powstańców. Wielkopolska – kolebka państwa polskiego – wracała po wiekach w granice odrodzonej Rzeczypospolitej.
Bibliografia
Andrzej Garlicki, Drugiej Rzeczypospolitej początki, Wrocław 1996.
Antoni Czubiński, Powstanie Wielkopolskie 1918–1919, Poznań 1978.
Lech Wyszczelski, Powstanie Wielkopolskie1918–1919, Warszawa 2015.
W tym roku obchodzimy 100. rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Z tej okazji przygotowaliśmy specjalne wydanie „Polski Zbrojnej”. Jego mecenasami są: PKN Orlen, Polska Spółka Gazownictwa; Fundacja PGNiG „Rozgrzewamy polskie serca” oraz Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne S.A. Zapraszamy do lektury!
autor zdjęć: Muzeum Powstania Wielkopolskiego
komentarze