11 maja 1918 roku Niemcy pokonali pod Kaniowem żołnierzy II Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Józefa Hallera. Był to symboliczny koniec zapoczątkowanej przez Józefa Piłsudskiego „legionowej epopei”. Porażka stanowiła jednak zaledwie epizod w marszu ku coraz bliższej niepodległości.
„Bitwa pod Kaniowem”, Stanisław Bagieński (1923 r.)
Niemcy zaatakowali krótko po północy. Pierwsze uderzenie piechoty wymierzone zostało w szwadron ułanów, który stacjonował w okolicach wsi Kutelewka i Potok. Zaskoczeni Polacy walczyli dzielnie, ale nie byli w stanie odeprzeć natarcia. Wielu zginęło i odniosło rany, inni dostali się do niewoli. Niemcom wymknął się tylko jeden. Pognał w stronę Kaniowa, by zawiadomić gen. Józefa Hallera. Wśród żołnierzy II Korpusu Polskiego w Rosji ogłoszony został alarm bojowy.
Był 11 maja 1918 roku.
Deszczowa batalia
Tymczasem Niemcy w strugach rzęsistego deszczu parli na Kaniów. Wkrótce otoczyli miasto. Polskie oddziały już wcześniej jednak zorganizowały obronę pozycyjną. Natarcie udało się zastopować. Co więcej dwa szwadrony 6 Pułku Ułanów, wyprowadziły kontruderzenie, które pozwoliło przerwać kordon piechoty, zdobyć trochę broni i wziąć do niewoli kilkudziesięciu piechurów. Wypad na niewiele się jednak zdał. Po kilku godzinach Niemcy wysłali do Kaniowa emisariuszy. „Poprosili o zawieszenie broni, nie widząc potrzeby dalszego przelewu krwi. Widocznie mieli duże straty (…). Wprawdzie straty moich oddziałów nie były duże, ale meldunki o braku amunicji tak karabinowej, jak i armatniej, były powodem mojej decyzji o przerwaniu walki” – wspominał po latach Haller. Ostatecznie jego żołnierze złożyli broń. Zgodnie z warunkami, które wynegocjowali, mieli trafić do Warszawy. Ale Niemcy złamali obietnicę. Polacy zostali skierowani do obozów jenieckich. Część z nich, wraz z gen. Hallerem, zdołała jednak stamtąd uciec i przedostać się za Dniepr.
W wyniku całodziennej bitwy zginęło lub odniosło rany blisko tysiąc Polaków. Niemcy stracili tam półtora tysiąca żołnierzy. Jak po latach napisał prof. Tomasz Nałęcz, w okolicach niewielkiego miasteczka na Ukrainie, dobiegła końca zapoczątkowana przez Piłsudskiego legionowa epopeja.
Od Kompanii Kadrowej do Rarańczy
Początki Legionów Polskich sięgają sierpnia 1914 roku. Wówczas to w armii austro-węgierskiej utworzone zostały odrębne oddziały, oparte na żołnierzach Pierwszej Kompanii Kadrowej. Józef Piłsudski liczył, że walka po stronie państw centralnych może przyczynić się do odzyskania przez Polskę niepodległości. Formacja rozrastała się z każdym miesiącem. Wiosną 1915 roku w jej skład wchodziły trzy brygady, w których służyło ponad 16 tys. żołnierzy. Polacy u boku Austriaków i Niemców walczyli przeciwko wojskom rosyjskim między innymi na Mazowszu, Lubelszczyźnie i Wołyniu.
Kryzys przyszedł wiosną 1917. Polacy z I i III Brygady, którzy mieli zostać włączeni w skład tworzonej przez Niemców formacji pod nazwą Polnische Wehrmacht, odmówili złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Wilhelmowi II. W efekcie zostali internowani. Józef Piłsudski i Kazimierz Sosnkowski trafili do aresztu. II Brygada, pod komendą austro-węgierską, pozostała na placu boju do lutego 1918 roku. Wówczas to Niemcy i Austriacy zawarli z Ukrainą traktat brzeski. Zobowiązali się do przekazania jej sporej części ziem, do których pretensje rościli sobie Polacy. W II Brygadzie zawrzało. Część żołnierzy pod wodzą wówczas jeszcze płk. Józefa Hallera, pod Rarańczą przełamała front i przeszła na rosyjską stronę. Tam żołnierze połączyli się z II Korpusem Polskim w Rosji. Państwa centralne jednak nie odpuściły. Ich dowódcy chcieli ukarać polskich żołnierzy za bunt.
Ku Błękitnej Armii
6 maja 1918 roku w okolice Kaniowa, gdzie stacjonowały wojska gen. Hallera podeszły oddziały dowodzone przez niemieckiego gen. Franza Hermanna Zierholda. Zażądał on, by Polacy złożyli broń. Liczył, że wobec przewagi, którą miał, spełnienie jego żądania będzie zwykłą formalnością. Ale Haller powiedział „nie” i rozpoczął przygotowania do walki. Zierhold do tego stopnia stracił głowę, że posłał do polskiego sztabu kolejną depeszę. Tłumaczył, że... doszło do nieporozumienia. Szybko jednak ochłonął i zaczął ściągać pod Kaniów kolejnych żołnierzy. W nocy z 10 na 11 maja Niemcy ruszyli do ataku.
Porażka polskiego korpusu domknęła historię legionów. Była ona jednak zaledwie epizodem w długim marszu ku niepodległości. Gen. Haller, który zdołał uniknąć niewoli przedostał się do Francji i w październiku stanął na czele Błękitnej Armii. Kiedy obejmował dowództwo, Polacy byli już o krok od odzyskania własnego państwa.
Bibliografia:
1. Tomasz Nałęcz, Odzyskana niepodległość [w:] Henryk Samsonowicz, Janusz Tazbir, Tadeusz Łepkowski, Tomasz Nałęcz, Polska. Losy państwa i narodu, Warszawa 1992
2. Józef Haller, Pamiętniki, Łomianki 2014
Mecenasem cyklu „Drogi do niepodległości" jest koncern PKN ORLEN.
autor zdjęć: Muzeum Wojska Polskiego
komentarze