We wsiach i obozach, gdzie obecnie mieszkają Kurdowie, brakuje wszystkiego. Przekazaliśmy im pieniądze na zakup m.in. żywności, środków pierwszej potrzeby, namiotów i leczenie – mówi Agata Ring, pracownik Centrum Weterana, wolontariusz Fundacji Orla Straż. Niedawno wróciła z misji humanitarnej do irackiego Kurdystanu.
– Zajmujemy się organizowaniem pomocy dla ludności kurdyjskiej walczącej z Daesh, czyli tzw. Państwem Islamskim (ISIS). Pomagamy przesiedlonym rodzinom oraz wspieramy żołnierzy ochotników koalicji antyterrorystycznej i ich bliskich – mówi kmdr ppor. rez. Bartosz Rutkowski. Fundację Orla Straż założył w 2016 roku, gdy usłyszał, że terroryści z tzw. Państwa Islamskiego ukrzyżowali dwunastoletniego asyryjskiego chłopca. Jego starszy syn był rówieśnikiem zamordowanego.
Agata Ring, specjalistka Zespołu Edukacji i Tradycji w Centrum Weterana Działań poza Granicami Państwa, spędziła w dolinie Niniwy w irackim Kurdystanie dwa tygodnie. Uczestniczyła w misji humanitarnej zorganizowanej przez Fundację Orla Straż. „U nas wszystko w porządku, tylko serce waży tonę. Trudno patrzeć na to, z czym tutaj muszą mierzyć się ludzie” – napisała w pierwszym mailu wysłanym do Polski.
Kilka miesięcy temu obejrzała w internecie film. Młode dziewczyny, niewolnice seksualne porwane przez terrorystów Daesh, opowiadały o bestialskich gwałtach, o dzieciach, które straciły, o przyjaciółkach, które nadal przebywają w niewoli. – Musiałam coś zrobić. Pojechałam do nich z misją humanitarną, bo ktoś musi – podkreśla Agata.
Celem wyprawy Agaty Ring i Dawida Czyża, wolontariuszy Fundacji Orla Straż, były spotkania z ludźmi, którym pomaga fundacja. W rozmowach z przedstawicielami lokalnych społeczności ustalali, co jest im najbardziej potrzebne: tablice do szkoły, lodówka, materace do spania czy generator prądu. Ludzie, których spotkali na miejscu, potrzebowali natychmiastowej pomocy. Siedemnastoletni Mohamed został głową 5-osobowej rodziny, gdy ojciec zginął w zamachu bombowym w Sindżarze, a matka zmarła z głodu i wyczerpania podczas ucieczki. Latih stracił nogę, ma protezę mocowaną taśmą izolacyjną, trudno mu chodzić i nie jest w stanie utrzymać rodziny. Natomiast mały Kasim musi przejść operację przetoki żołądkowej.
Przewodnikami Agaty i Dawida w obozach dla uchodźców byli żołnierze z chrześcijańskich oddziałów wspierających kurdyjską armię oraz aktywiści z Yezidi Human Rights Organization-International. Jazydzi narażeni są na szczególne okrucieństwo ekstremistów z Daesh, gdyż zdaniem fundamentalistów islamskich nie są „ludem Księgi”, tzn. nie zostali wymienieni w Koranie. – We wsiach i obozach, gdzie obecnie mieszkają, brakuje wszystkiego. Fundacja Orla Straż przekazuje pomoc finansową przeznaczoną m.in. na zakup żywności, środków pierwszej potrzeby, namiotów i leczenie – mówi Ring.
Fundacja wspiera także rodziny żołnierzy z chrześcijańskich oddziałów, które w walce z tzw. Państwem Islamskim wspierają kurdyjską armię. – Żołnierzom dostarczamy polowe apteczki, plecaki medyczne i środki ochrony osobistej dla ratowników, a także ciepłe kurtki, bieliznę oraz obuwie wojskowe. Szkolimy ich z ratownictwa w warunkach pola walki – dodaje Agata, która jako wykwalifikowany ratownik medyczny uczyła członków oddziału Dwekh Nawsha, jak założyć opaskę uciskową czy opatrunek okluzyjny.
Podczas pobytu w irackim Kurdystanie wolontariusze Fundacji Orla Straż przebywali u jazydzkich rodzin mieszkających w obozach dla uchodźców oraz w zniszczonych przez terrorystów miejscowościach chrześcijańskich, do których wracają dawni mieszkańcy. Odwiedzili m.in. Alkusz. To chrześcijańska wieś, która do jesienno-zimowej ofensywy przeciw Daesh znajdowała się kilkanaście kilometrów od linii frontu i przyjmowała uciekinierów z terenów objętych wojną. Potem pojechali do miasteczka Teleskuf. – Na głównej ulicy, gdzie niegdyś znajdowały się eleganckie sklepy, nie było ani jednej całej szyby czy nieostrzelanej ściany – wtrąca Agata. – Byliśmy także w Batnayi, Bakufie, wszędzie widzieliśmy takie same obrazy. Zniszczone domy, których ściany straszą dziurami po kulach i szczelinami po wyrwanych kablach i słuchaliśmy opowieści o gwałtach, niewoli i torturach – wspomina.
W miejscowości Batnaya domy zostały zburzone niemal do fundamentów, a część nadal jest zaminowana. Gruz uprzątnięto jedynie z drogi, aby można było przejechać przez wieś. W miejscowym kościele terroryści ISIS urządzili bunkier i siłownię. W pomieszczeniach biblioteki na podłodze walały się ręcznie kaligrafowane karty z religijnych ksiąg. Na zniszczonym cmentarzu było widać wystające z ziemi kości.
W wiosce Bajid Candala wolontariusze Fundacji Orla Straż odwiedzili dwie siostry – Nihad i Rosę. Obie były niewolnicami seksualnymi terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego. Nihad, kobieta o wyjątkowej urodzie, którą wybrał sobie jeden z przywódców Daesh, urodziła dziecko. Kiedy za 25 tys. dolarów została wykupiona przez rodzinę, odebrano jej synka. Rosa także przebywała w niewoli kilka lat. Do dziś nosi żałobę i nigdy się nie uśmiecha. – Gdy żegnaliśmy się z nimi, usłyszeliśmy coś, co sprawiło, że wiemy, że nasza humanitarna misja ma sens. Nihad powiedziała, że wraz z przyjściem Daesh straciły nadzieję, ale teraz mają Orlą Straż – opowiada Ring. Dlatego planuje kolejną wyprawę i przygotowuje program „Rodzina rodzinie”. Będzie szukać polskich rodzin, które zechcą wesprzeć finansowo rodziny kurdyjskie.
autor zdjęć: arch. Agaty Ring
komentarze