Przeciwlotnicy zostaną uzbrojeni w amerykańskie systemy obrony powietrznej średniego zasięgu Patriot, a do lotników, marynarzy, żołnierzy wojsk lądowych i operatorów jednostek specjalnych trafią śmigłowce wielozadaniowe H225M Caracal. O decyzjach w sprawie kontraktów wartych łącznie około 30 mld zł poinformował dziś prezydent Bronisław Komorowski.
Przedstawiciele resortu obrony narodowej kilka tygodni temu zapowiedzieli, że wiosną zapadną kluczowe decyzje w sprawie najdroższych programów modernizacyjnych, jakie zamierza w najbliższej dekadzie realizować polska armia. A przypomnijmy, że z wartych łącznie około 130 miliardów złotych 14 programów operacyjnych najwięcej będzie kosztowała tzw. Tarcza Polski, czyli program budowy nowego systemu obrony powietrznej kraju, który wyceniany jest na około 25 miliardów złotych. Niewiele mniej, bo na około 20 miliardów złotych, wyceniany jest program śmigłowcowy – zakładający kupno nie tylko maszyn wielozadaniowych, ale również uderzeniowych.
Pod osłoną rakiet Patriot
Na wspólnej konferencji prezydent Komorowski, premier Ewa Kopacz i wicepremier Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej, poinformowali, że w przypadku najdroższego z podsystemów „Tarczy Polski”, czyli zestawów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej średniego zasięgu (do 100 kilometrów) o kryptonimie „Wisła”, polscy żołnierze otrzymają amerykańskie pociski Patriot. – Rząd podjął dziś decyzję, aby program „Wisła” rozstrzygnąć poprzez bezpośrednie negocjacje z rządem USA. W maju wicepremier Tomasz Siemoniak uda się w tej sprawie do Waszyngtonu – zapowiedział Bronisław Komorowski.
Wcześniej Czesław Mroczek, wiceminister obrony narodowej odpowiedzialny za zakupy nowego uzbrojenia, mówił dziennikarzom, że o wyborze oferty Raytheona, z którym konkurowało francuskie konsorcjum EUROSAM, oferujące rakiety Aster-30, zdecydowała ocena w czterech kategoriach. – Pierwszym był stopień spełnienia naszych wymagań technicznych, drugim wielkość tak zwanej polonizacji, czyli udziału polskiego przemysłu w realizacji kontraktu. Trzecim była współpraca wojskowa, czyli korzyści, jakie odniesie z umowy obronność państwa i nasza armia. Ostatnim, czwartym kryterium, były inne, w tym geopolityczne i gospodarcze korzyści naszego kraju – wyliczał Czesław Mroczek.
Wiceminister wyjaśniał, że rządowi zależało, aby kontrakt wiązał się z konkretnymi gwarancjami bezpieczeństwa – czyli m.in. skierowaniem do Polski systemów rakietowych armii francuskiej bądź amerykańskiej, które mają stacjonować w naszym kraju, aż my odbierzemy pierwsze swoje baterie „Wisła”. Ten warunek wynikał z tego, że obie firmy dopiero za jakiś czas będą w stanie spełnić postawione przez wojsko wymagania taktyczno-techniczne, szczególnie w zakresie radaru dookólnego i sieciocentrycznego systemu dowodzenia. Jak podkreślał minister Mroczek, w trakcie negocjacji z producentami stało się jasne, że aby spełnić oczekiwania naszego kraju, niezbędne okazało się podpisanie umowy międzyrządowej, a nie jedynie zawarcie kontraktu z dostawcą danego systemu rakietowego.
Po trwających kilka miesięcy negocjacjach między rządami Polski, Francji i USA, MON zarekomendowało rządowi, iż najlepszą ofertą jest propozycja Amerykanów. Rząd przyjął wniosek i tym samym otworzył drzwi do kolejnej fazy postępowania – szczegółowych negocjacji handlowych. Te, jak mówił minister Mroczek, niestety z racji ich skali i złożoności zagadnień (z Raytheonem musi być wynegocjowana m.in. umowa przemysłowa, czyli szczegółowy zakres polonizacji), potrwają kilkanaście miesięcy.
– Umowa powinna zostać podpisana do końca przyszłego roku. Pierwsze dwie baterie rakiet Patriot, w wersji tzw. przejściowej, powinny pojawić się w Polsce trzy lata później. Dostawa wszystkich zestawów w pełni spełniających nasze wymagania techniczne, a więc i modernizację tych dwóch pierwszych, powinna zakończyć się w 2025 roku – podkreślał wiceminister Mroczek.
50 śmigłowców wielozadaniowych
Zdecydowanie szybciej mają pojawić się w służbie pierwsze wielozadaniowe śmigłowce. Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało dzisiaj, że do kolejnej fazy postępowania przetargowego zakwalifikowana została tylko jedna firma – Airbus Helicopters i jej śmigłowiec H225M Caracal. Wiceminister Czesław Mroczek wyjaśniał, że pozostali dwaj oferenci, którzy również walczyli o warte kilkanaście miliardów złotych zlecenie – Konsorcjum Sikorsky International Operations Inc., Sikorsky Aircraft Corporation i Polskie Zakłady Lotnicze w Mielcu proponujące śmigłowiec Black Hawk, oraz Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego PZL Świdnik oferująca maszynę AW149, nie spełniły wymogów formalnych. W dużym skrócie Amerykanie zaproponowali maszyny bez pełnej oferty wymaganego przez nas uzbrojenia. Natomiast polsko-włoskie konsorcjum nie było w stanie dostarczyć śmigłowców w oczekiwanym przez nas terminie, czyli za dwa lata, proponując, iż pierwsze AW149 trafią do Polski cztery lata po podpisaniu kontraktu.
Czesław Mroczek poinformował również, iż MON po rozpatrzeniu wszystkich ofert zdecydowało się zmniejszyć liczbę maszyn, które chce zamówić. – Ponieważ propozycje wszystkich oferentów znacząco przekroczyły założone przez nas na początku sumy oraz dlatego, że chcemy znacząco przyspieszyć program pozyskania śmigłowców uderzeniowych Kruk, zdecydowaliśmy się zmniejszyć zamówienie z siedemdziesięciu do pięćdziesięciu śmigłowców – tłumaczył. I tak, MON chce kupić teraz 16 maszyn wielozadaniowych dla wojsk lądowych, 8 w wersji zwalczania okrętów podwodnych, 8 maszyn poszukiwania i ratownictwa CSAR (Combat Search and Rescue) w wersji SOF dla wojsk specjalnych, 5 CSAR Medavac, 7 CSAR dla wojsk lądowych oraz 6 CSAR dla marynarki wojennej.
Kolejna faza postępowania, czyli testy śmigłowca H225M Caracal, powinna rozpocząć się już w maju. Po ich pozytywnym zakończeniu resort rozpocznie negocjacje szczegółów wartego kilkanaście miliardów złotych (po zmniejszeniu zamówienia!) kontraktu. Jak deklaruje MON, potrwają one znacznie krócej niż w przypadku Patriotów. – Umowę powinniśmy podpisać jesienią tego roku, a pierwsze maszyny, zgodnie z kontraktem, powinny zostać dostarczone za dwa lata – wyjaśnia Mroczek.
Prezydent: cieszy tempo modernizacji
– Zapadają dziś bardzo ważne decyzje pogłębiające i wzmacniające proces modernizacji sił zbrojnych w generalnie niebezpiecznym świecie, gdzie nastąpił regres w poziomie bezpieczeństwa ze względu na konflikt rosyjsko-ukraiński – podkreślał Bronisław Komorowski.
Zwierzchnik sił zbrojnych podkreślał, że cieszy go „szybkie tempo” rządu przy realizacji programów modernizacji technicznej armii. – Ze względu na sytuację międzynarodową liczy się tempo, w jakim modernizujemy naszą armię. Z satysfakcją zauważam, że rząd nie zwleka przy realizacji programów kluczowych dla polskiego bezpieczeństwa – ocenił prezydent.
Zwierzchnik sił zbrojnych podkreślał, że w niedługim czasie zapadną także decyzje dotyczące innych priorytetowych programów modernizacyjnych. – Będą podpisywane następne wielkie kontrakty wzmacniające polskie siły zbrojne. Chodzi o program „Narew”, który uzupełnia „Wisłę”, programy bezzałogowców oraz te dotyczące modernizacji marynarki wojennej – mówił Bronisław Komorowski. Prezydent przypomniał, że program śmigłowcowy jest podzielony na dwie części – kupno śmigłowców wielozadaniowych oraz bojowych. Decyzje, kto dostarczy Polsce śmigłowce bojowe, mają zapaść – jak powiedział prezydent – wkrótce.
Komorowski zaznaczył, że realizacja tych priorytetowych programów oznacza zarówno wzmocnienie armii, jak i polskiego przemysłu obronnego. I przypomniał, że niezależnie od tego, z kim będą podpisywane kontrakty, będzie obowiązywała zasada „polonizacji”, czyli przeniesienia części produkcji do Polski.
– Nie warto mieć zawodowej armii, która z założenia jest kosztowna, jeśli nie będzie ona dysponowała nowoczesnym uzbrojeniem – dodał prezydent.
autor zdjęć: Maciej Śmiarowski / KPRM, Senior Airman Daniel Phelps / US Army, st. chor. Adam Roik / Combat Camera DORSZ
komentarze