Stało się! Część naszej ekipy dopadły objawy choroby wysokościowej. Dlatego nad jezioro Tilicho idę tylko z Markiem. Ale spokojnie, nie rozdzielamy się na zawsze. Z Anią, Kubą i Pawłem spotkamy się za kilka dni. Muszą mieć chwilę, by się zaaklimatyzować – pisze z Nepalu Naval. Były GROM-owiec z czwórką znajomych wyruszył w Himalaje. Przez 11 dni pokonają 150 km wokół Annapurny, dziesiątej najwyższej góry świata.
Wczoraj dotarliśmy nad Lodowe Jezioro, położone na wysokości 4647 m n.p.m. Niestety, nie pokażę wam dzisiaj żadnych zdjęć z tego pięknego miejsca. Zgadnijcie dlaczego?! Okazuje się, że Internet jest w Himalajach towarem deficytowym. Być może fotografie uda mi się przesłać do redakcji dopiero za pięć dni.
Co u nas? Zaczynamy czuć zmęczenie. Bolą nas nogi, puchną kostki. Część naszej ekipy ma objawy choroby wysokościowej: bóle głowy i nudności. Tutaj zdarza się to bardzo często. Co jakiś czas spotykamy ludzi, którzy niestety już schodzą w niższe partie gór, bo dolegliwości są zbyt uciążliwe, by podróżować dalej. W takim przypadku lepiej nie ryzykować i przeznaczyć więcej czasu na aklimatyzację.
Wspólnie postanowiliśmy, że właśnie z tego powodu nad jezioro Tilicho nie pójdą z nami Ania, Kuba i Paweł. Zostaną niżej i będą się przyzwyczajać do nowych warunków klimatycznych. W podróż wyruszę z Markiem. Przewidujemy, że zajmie nam ona dwa dni. Tilicho to jezioro polodowcowe, które należy do najwyżej położonych jezior na świecie. Później spotkamy się z całą ekipą w Jak Kharaka (4000 m n.p.m.).
Ale póki co jesteśmy w Manang (3540 m n.p.m.) i właśnie szykujemy się do kolacji. Wiecie, co zjemy? Burgera z jaka!
autor zdjęć: Naval
komentarze