Rada Bezpieczeństwa Narodowego w Kijowie nakazała wycofanie ukraińskich oddziałów z zajętego przez Rosjan Krymu. Poinformował o tym w poniedziałek rano tymczasowy prezydent Ukrainy. – Rozkaz został wydany z powodu zagrożenia dla życia ukraińskich żołnierzy i ich rodzin ze strony rosyjskiego wojska – powiedział Oleksandr Turczynow.
Na razie nie są znane szczegóły operacji, nie wiadomo kiedy się rozpocznie i w jaki sposób będzie przebiegać. Dziś trudno jest też ocenić, ilu dokładnie żołnierzy obejmie. Szacuje się, że na początku konfliktu, na Krymie było 15 tys. ukraińskich wojskowych.
Decyzję o wycofaniu ukraińskich żołnierzy podjęła Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Odpowiada za nie ministerstwo obrony.
Żołnierze mają opuścić Krym wraz z rodzinami. Turczynow poinformował także, że z półwyspu będą ewakuowani wszyscy, którzy czują się zagrożeni. Jednak w pierwszej kolejności będą wyjeżdżać rodziny wojskowych. – Rada Ministrów otrzymała zadanie, aby zapewnić zakwaterowanie rodzinom żołnierzy oraz wszystkim tym, którzy są zmuszeni do porzucenia swych domów pod naciskiem i w związku z agresją okupacyjnych wojsk armii rosyjskiej – oświadczył tymczasowy prezydent Ukrainy.
Decyzja Kijowa nie była zaskoczeniem. – Wszyscy spodziewali się takiego rozkazu. Po prostu nie było innego wyjścia – przyznaje komandor rezerwy dr Wiesław Topolski ze Stowarzyszenia Oficerów Marynarki Wojennej RP. – Trudno sobie wyobrazić, by cywilizowane państwo, jakim jest Ukraina, wydało rozkaz do podjęcia walki. Byłby to daremny opór, który przyniósłby ofiary i skomplikował międzynarodowe negocjacje w sprawie Krymu.
Napięta sytuacja na półwyspie utrzymuje się od kilku tygodni. I choć na Krymie cały czas znajduje się wojsko ukraińskie, praktycznie jest ono pozbawione możliwości działania. Oddziały „krymskiej samoobrony”, składające się z rosyjskich żołnierzy, ale bez oznakowań na mundurach, stopniowo zajmowały kolejne bazy wojskowe. Ukraińscy żołnierze poddawali się bez walki, pozwalając na przejęcie sprzętu wojskowego przez zamaskowanych żołnierzy. Część jednostek przechodziła na stronę rosyjską. Dziś w rękach Rosjan znajdują się wszystkie bazy.
Sytuację oblężonych w jednostkach ukraińskich wojskowych komplikowało milczenie Kijowa. Nowe władze na Ukrainie nie wydawały żołnierzom jasnych rozkazów. Jednocześnie zwlekano z podjęciem decyzji o ewakuacji wojska, gdyż to oznaczałoby zgodę na zaanektowanie Krymu przez Moskwę.
– W ubiegłym tygodniu jeden z marynarzy powiedział, że ich „porzucono”… i to, niestety, znakomicie oddaje sytuację ukraińskich żołnierzy służących na Krymie – mówi dr Topolski, ale dodaje: – Warto jednak pamiętać, że aby wygrać, czasem trzeba przegrać.
autor zdjęć: MON Ukrainy
komentarze