Koniec polskiej kawalerii obwieszczano wielokrotnie. Nieprzyjaciele czynili to z nadzieją, że już nigdy więcej nie będą musieli potykać się z tak świetną formacją. W naszej historiografii najczęściej wskazuje się dwie daty graniczne: 1939 oraz 1947. W istocie okazały się one jednak nieprawdziwe…
W przeddzień bitwy pod Kircholmem, w trakcie kolacji wydanej przez króla szwedzkiego Karola IX dla swych dowódców, do namiotu biesiadnego przyprowadzono jeńca. Był to niejaki Krajewski, husarz z roty Feliksa Niewiarowskiego. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, w lśniącej zbroi husarskiej okrytej lamparcią skórą, wywarł na wszystkich zebranych ogromne wrażenie. Hrabia Joachim Mansfeld miał wtedy powiedzieć: „Miłościwy panie, jeśli wszyscy Polacy są do tego człowieka podobni, nie wątpię, że się z wojskami naszymi spotkać nie ulękną”. Król odparł mu gniewnie: „Włóż i ty na siebie wilczą skórę, a będziesz równie straszny”.
Krajewski, zaproszony do stołu, dolał tylko oliwy do ognia: „Wojsko nasze, najjaśniejszy książę [Polacy nie uznawali tytułu królewskiego Karola IX – P.K.], jest długim pochodem zmordowane i nieliczne, najwyżej półczwarta tysiąca ludzi. Posiłków chyba za dwa tygodnie spodziewamy się, atoli hetman mój i z tą garstką żołnierzy bitwę z wami stoczyć jest gotów”. Wszyscy pamiętamy, co stało się następnego dnia – 27 września 1605 roku. Towarzysze husarscy Krajewskiego w pył roznieśli liczniejsze zastępy szwedzkich pikinierów, muszkieterów, dragonów i rajtarów. Sam Krajewski ten triumf przypłacił życiem, bo kiedy Karol IX po klęsce dotarł na swój okręt, osobiście przeszył szpadą mężnego husarza.
Zwróćmy uwagę na kąśliwy komentarz szwedzkiego monarchy do swego hrabiego: „Włóż i ty na siebie wilczą skórę, a będziesz równie straszny”. W istocie Szwedzi i inni nieprzyjaciele Rzeczypospolitej bici w polu przez jej jazdę tak właśnie czynili: starali się czerpać od niej wzory wojowania, a wręcz je kopiować. I nie dotyczy to tylko okresu I Rzeczypospolitej. Kiedy rozszarpana przez trzech zaborców zniknęła ona z mapy Europy, polscy kawalerzyści, powstali niczym Feniks z popiołów, stali się elitą i ulubieńcami cesarza Napoleona, a nieprzyjaciela gromili i w kolejnych powstańczych zrywach. Gdy polski mundur pojawił się na frontach Wielkiej Wojny, nie zabrakło i ułańskiego czaka beliniaków. „Lance do boju, szable w dłoń – bolszewika goń, goń, goń!” – ci, którzy ze wschodu „po trupie Polski” chcieli maszerować na podbój Europy, przekonali się w 1920 roku, że słowa tej piosenki ułańskiej nie są blagą. Polska kawaleria znowu biła nieprzyjaciela!
Stara jak historia wojny jest zasada, że jeśli nieprzyjaciel stanowi prawdziwe niebezpieczeństwo, to trzeba go ośmieszać i wmawiać mu, że jest nieudolny, a jego siła wynika z szaleństwa. Tak właśnie niemiecka i sowiecka propaganda w 1939 roku czyniła wobec polskiej kawalerii. Te wszystkie kalumnie o „szarżach z szablami na czołgi” i „pańskim wojsku” sączone były wytrwale – trzeba przyznać, że odniosły skutek i utrwaliły się nawet nad Wisłą… A wspomniane na początku daty końca polskiej kawalerii? Po 1939 roku polscy ułani, dragoni i szwoleżerowie – w większości już zmotoryzowani – skutecznie zaprzeczali tej tezie między innymi w Tobruku, pod Monte Cassino, Falaise, Ankoną, Jaktorowem, Bredą i na Wale Pomorskim. Natomiast istnienie kawalerii pancernej i powietrznej w dzisiejszym Wojsku Polskim anuluje rok 1947, kiedy to rozwiązano wszystkie jednostki kawaleryjskie w Polskich Siłach Zbrojnych. Ich tradycje nadal są żywe.
Oddajemy w Państwa ręce najnowszy numer kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia” poświęcony tym wszystkim aspektom świadczącym o tym, że kawalerii, tej elity wojska, nie można tak po prostu rozwiązać dekretem czy rozkazem, bo ważne są jej esprit de corps, duch bojowy i umiejętność przystosowywania się do nowych wymogów pola walki. Tradycja i nowoczesność zawsze ogniskowały się w polskich formacjach kawaleryjskich – wojsku pięknym, bohaterskim i groźnym dla wrogów ojczyzny.
Rok 2024 kończymy zmianami strukturalnymi w Wojskowym Instytucie Wydawniczym. W tym miejscu chcielibyśmy podziękować dotychczasowej redaktor naczelnej, Pani Annie Putkiewicz, za lata pracy, która była także naszą wspólną pasją. Będziemy mieć we wdzięcznej pamięci to, że Pani Anna Putkiewicz była pomysłodawczynią i twórczynią kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”.
Święta Bożego Narodzenia to czas dla nas wszystkich wyjątkowy – rodzinny i niosący nadzieję na przyszłość. Naszym Czytelnikom życzymy spokojnych i pełnych refleksji świąt oraz wszelkiej pomyślności w Nowym 2025 Roku!
Zapraszamy do lektury.