To były wielkie osobowości. Odeszli, ale nie zostawili po sobie pustki. Zostały po nich idee, wartości i kierunkowskazy dla kolejnych pokoleń.
Czas zatrzymał się pięć lat temu, 10 kwietnia 2010 roku. Spokojny sobotni poranek przerwały doniesienia medialne o katastrofie lotniczej. Kilka minut przed godz. 9.00 samolot Tu-154M rozbił się w okolicach smoleńskiego lotniska. Na pokładzie było 96 osób, między innymi prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński z żoną Marią, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, parlamentarzyści i przedstawiciele duchowieństwa. Wśród ofiar katastrofy lotniczej byli także najwyżsi rangą oficerowie Wojska Polskiego – dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, szef Sztabu Generalnego WP i byli ministrowie obrony.
Testament Włodka
Zmarły tragicznie dowódca wojsk specjalnych już za życia był ikoną specjalsów. „Pracujemy według reguł, których Pan nas nauczył. Wiemy, czego chciał Pan dla naszych wojsk. Będziemy tego dziedzictwa strzec jak najdroższego skarbu. Nasza służba będzie świadectwem Pana dzieła, trudu i poświęcenia dla Ojczyzny”, deklarowali w dniu pogrzebu generała jego ówcześni współpracownicy.
Gen. bryg. Jerzy Gut, dowódca Centrum Operacji Specjalnych, przypomina, że w 2007 roku, gdy powstało Dowództwo Wojsk Specjalnych, zrodziła się też inicjatywa, by Polska uzyskała status państwa ramowego. Miało powstać dowództwo zdolne do planowania i dowodzenia operacjami specjalnymi w układzie sojuszniczym. „To była młoda struktura, brakowało nam wiedzy i doświadczenia. Mieliśmy jednak wyjątkowego dowódcę, gen. Włodzimierza Potasińskiego, który miał wizję i pomysł na nowy rodzaj sił zbrojnych”, przyznaje dowódca Centrum.
Jak zaznacza gen. Gut, choć na sukces polskich wojsk specjalnych pracowało wielu dowódców i żołnierzy, wypełniali oni spuściznę ideową Włodzimierza Potasińskiego. „Każdy briefing operacyjny zaczynamy wspomnieniem o nim. Wszystkim odwiedzającym naszą siedzibę mówimy o człowieku, który przedstawił nowoczesną i spójną wizję wojsk specjalnych. Potrafił przekonywać do swoich idei, zjednywać ludzi. Był niepokorny, gotowy do walki o idee. Włodek wyprzedził swoją epokę. Jego optymistyczne plany wydawały się na początku niepoprawne i mało realne, a jednak się udało”, dodaje gen. Gut.
Pod koniec 2013 roku marzenie „Potasa” się spełniło. Podczas ćwiczeń „Cobra ’13” Dowództwo Wojsk Specjalnych zdało najważniejszy egzamin. Osiągnęło gotowość do planowania i dowodzenia operacjami specjalnymi NATO. W ten sposób Polska dołączyła do grona kilku państw mających takie uprawnienia. „Kiedy pod koniec ćwiczeń usłyszałem od zespołu oceniającego, że spełniliśmy wszystkie wymagania, powiedziałem w duchu Włodkowi: »Twoje marzenia właśnie się spełniły«”, przyznaje gen. Jerzy Gut.
Jak jeszcze wspominają dowódcę podwładni? Gen. Potasiński od roku jest patronem Jednostki Wojskowej Formoza. „Był wielkim człowiekiem, miał otwarty umysł, szybko się uczył i był prawdziwym wojownikiem. Bardzo wierzył w Formozę, ale wszystkie swoje jednostki traktował jednakowo”, mówi kmdr Dariusz Wichniarek, były dowódca Formozy. „Dzięki jego decyzjom zdynamizowaliśmy swój rozwój i trzykrotnie zwiększyliśmy stan etatowy. Dla nas, formoziaków, bardzo ważne było to, że doskonale rozumiał specyfikę działań na morzu. Dzięki jego rozkazom jednostka jest dzisiaj zdolna do wykonywania morskich działań specjalnych na najwyższym światowym poziomie”.
Dla uczczenia pamięci gen. Potasińskiego byli żołnierze Formozy postanowili także zorganizować triathlon. W sześciodniowej wyprawie przez całą Polskę mają wziąć udział wszystkie jednostki specjalne. Komandosi pokonają wpław Zatokę Gdańską, później na rowerach dotrą do Zakopanego i zdobędą Rysy.
Z myślą o byłym dowódcy wojsk specjalnych są organizowane trzy imprezy sportowe: Bieg Morskiego Komandosa, Bieg Przełajowy o Nóż Komandosa i krakowski Memoriał im. gen. broni Włodzimierza Potasińskiego. Bieg o Nóż Komandosa, organizowany przez Wojskowy Klub Biegowy Meta z Lublińca, odbywa się od 19 lat, ale od 2010 roku nosi imię gen. broni Włodzimierza Potasińskiego. „Pamięć lubianego i cenionego dowódcy można czcić w różny sposób, szczególnie gdy odchodzi on tak nagle. W naszym wypadku duże znaczenie miało to, że generał rok przed tragedią wystartował w biegu. Zapewniał wówczas, że nie jest to jego ostatni raz”, opowiada st. chor. szt. Zbigniew Rosiński, organizator imprezy. „Z czasem staliśmy się wielką, biegającą w mundurach rodziną generała. Wdowa po nim, pani Marta, jest także jedną z uczestniczek biegu. Każdy dostaje na zakończenie medal z wizerunkiem byłego dowódcy wojsk specjalnych”, dodaje.
Memoriał im. gen. broni Włodzimierza Potasińskiego odbywa się od trzech lat. „Generał był aktywnym, bardzo wysportowanym człowiekiem. Właśnie dlatego w duchu sportowej rywalizacji chcieliśmy uczcić jego pamięć”, mówi Zbigniew Pulit, prezes Wojskowego Stowarzyszenia „Kultura–Turystyka–Obronność”, które jest współorganizatorem imprezy. Sportowcy rywalizują w strzelaniu, pływaniu na dystansie 200 m, biorą też udział w biegu przełajowym na 5 km. W tym roku imprezie będzie towarzyszyć wystawa fotograficzna poświęcona gen. Potasińskiemu.
O tym wielkim żołnierzu przypominają także licznie odsłonięte tablice pamiątkowe, kamienie pamięci i obeliski.
Buk wojny
Gen. broni Tadeusz Buk był dowódcą wojsk lądowych, kawalerzystą, pierwszym zwierzchnikiem odrodzonego w Polsce 7 Pułku Ułanów Lubelskich. Jego ówcześni przełożeni i podwładni zgodnie mówią o nim jako urodzonym liderze, żołnierzu z krwi i kości. Doczekał się przydomka „Buk Wojny”. Sam często żartował ze swojego nazwiska. Fascynował się historią. Formując 7 Pułk Ułanów Lubelskich 25 Dywizji Kawalerii Powietrznej, z pietyzmem kultywował tradycje kawaleryjskie. To właśnie kawaleria powietrzna była jego wielkim wojskowym natchnieniem.
Najcenniejsze, co zostało po gen. broni Tadeuszu Buku, to jego słowa. Wyryły się w pamięci przyjaciół – oficerów i generałów, z którymi prowadził wielogodzinne debaty towarzyskie na temat reformowania i naprawiania sił zbrojnych. Jako dowódca wojsk lądowych część swoich wizji wprowadzał w życie. Wiele pomysłów odkładał na nieodległą przyszłość.
Niektóre projekty gen. Buka cały czas są w pamięci jego przyjaciół. Tak jest między innymi ze sprawami dotyczącymi korpusu podoficerskiego. W udzielonym pięć lat temu wywiadzie generał z wielką otwartością mówił o konieczności dokonania radykalnych zmian w funkcjonowaniu tego korpusu, w wynagradzaniu i dowartościowywaniu podoficerów.
By uczcić gen. Buka, już 15 sierpnia 2010 roku w dowództwie misji szkoleniowej NATO w Afganistanie odsłonięto tablicę pamiątkową, a 10 listopada 2010 roku w Mójczy, wiosce kieleckiej, gdzie w 1960 roku przyszedł na świat, nadano jego imię szkole podstawowej. Jest też patronem Laboratorium Zautomatyzowanych Systemów Wspomagania Dowodzenia Akademii Obrony Narodowej. Rok po katastrofie odsłonięto dwie tablice pamiątkowe poświęcone gen. Bukowi: w VI Liceum Ogólnokształcącym w Kielcach i na terenie warszawskiej Cytadeli, ówczesnej siedziby Dowództwa Wojsk Lądowych.
W pierwszą rocznicę śmierci generała odbyło się jeszcze jedno ważne wydarzenie. Tuż przy moście na rzece Pilica w Spale odsłonięto tablicę pamiątkową, a sam most nazwano jego imieniem. Z tego miejsca 10 kwietnia 2011 roku wystartowała pierwsza sztafeta poświęcona pamięci gen. Buka. Blisko 500-kilometrowa trasa biegu kończyła się metą w 34 Brygadzie Kawalerii Pancernej w Żaganiu – w miejscu, gdzie jako podporucznik rozpoczynał swoją służbę. Pomysłodawcą odbywającej się rokrocznie imprezy jest chor. Daniel Sienkiewicz z 34 Brygady Kawalerii Pancernej, a organizacją zajmują się żagańska brygada i Stowarzyszenie „Rodzina Wojskowa”.
15 kwietnia 2011 roku, gdy sztafeta dobiegła końca, przed siedzibą jednostki odsłonięto odlany z brązu pomnik generała. „Był oficerem kompletnym, charyzmatycznym dowódcą, diamentem wśród generałów”, mówił o swoim mentorze i przyjacielu gen. dyw. Mirosław Różański. W jego gabinecie portret Tadeusza Buka zajmuje godne miejsce.
Wspomnieniem dowódcy jest także wydana w 2013 roku książka „Sen o szabli, czyli jak Buk kawalerię tworzył”, autorstwa mjr. Sławomira Miszczuka. To zbiór fotografii, wspomnień przyjaciół, generałów: Ireneusza Bartniaka, Marka Sokołowskiego, Mirosława Różańskiego, Jana Kempary. Książkę tworzą także zapiski, w większości zamieszczane w Biuletynie Informacyjnym Koła Żołnierzy 7 Pułku Ułanów Lubelskich „Lanca”.
Dyplomata z charyzmą
„Armia nie miała lepszego od gen. Gągora planisty strategicznego. Był świetnym analitykiem, doskonałym dowódcą i dyplomatą. Gdy zabierał głos na posiedzeniu Komitetu Wojskowego NATO w Brukseli, zapadała kompletna cisza. Słuchano go uważnie i liczono się z jego zdaniem”, tak o gen. Franciszku Gągorze mówią jego znajomi.
O tragicznej śmierci generała przypomina wiele budowli i miejsc. Kolejne pokolenia oficerów Sztabu Generalnego WP będą odbywać odprawy w sali jego imienia. W Ossowie, w miejscu bohaterskich walk Polaków z bolszewikami w czasie wojny w 1920 roku, stanęło popiersie generała. Postawiono je nieopodal brzozowego krzyża w Panteonie Bohaterów, wśród dębów pamięci symbolizujących 96 ofiar katastrofy smoleńskiej. W Nowym Sączu imieniem generała nazwano rondo.
„Był to wybitny żołnierz, który może stanowić wzór dla młodych adeptów sztuki wojskowej”, mówił w 2011 roku rektor-komendant Wojskowej Akademii Technicznej gen. bryg. prof. Zygmunt Mierczyk. Senat uczelni podjął wówczas uchwałę o upamiętnieniu gen. Gągora tablicą pamiątkową i obeliskiem.
Jednym z ważnych świadectw pamięci o generale jest szkoła podstawowa oraz gimnazjum w Koniuszowej, gdzie się urodził i uczył. Rok po katastrofie placówka przyjęła jego imię. Urządziła też w swojej siedzibie izbę pamięci poświęconą życiu i dokonaniom generała. Organizuje także Rajd im. gen. Franciszka Gągora.
Poświęcone mu tablice pamiątkowe odsłonięto w afgańskim ministerstwie obrony i Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. Imię byłego szefa Sztabu Generalnego otrzymał też szlak turystyczny biegnący z Nowego Sącza, przez Koniuszową, do Ptaszkowej.
Zawołany dowódca
Wizyta w Katyniu miała być jego ostatnią podróżą służbową, bo w maju, po 41 latach w mundurze, miał odejść z armii. „Nie takie to miało być pożegnanie”, mówili na pogrzebie rodzina i przyjaciele gen. Bronisława Kwiatkowskiego, dowódcy operacyjnego sił zbrojnych. Zapamiętano go jako wielkiego człowieka, który wychowywał, doradzał, opiekował się podwładnymi i nikogo nie pozwolił skrzywdzić. Nade wszystko szanował ludzi. Cenił ich pracowitość i pomysłowość. Twierdził, że dowódca powinien być mądry wiedzą swoich podwładnych.
By uczcić jego pamięć, rok po katastrofie w Dowództwie Operacyjnym Sił Zbrojnych odsłonięto popiersie generała i nadano jego imię sali konferencyjnej. Kilka miesięcy później Szkoła Podstawowa w Mazurach na Podkarpaciu przyjęła imię gen. Bronisława Kwiatkowskiego
Tablicą pamiątkową uhonorowano go w siedzibie Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, kościele garnizonowym w Krakowie, Ministerstwie Obrony Narodowej, celestacie Bractwa Kurkowego w Krakowie. Generał otrzymał tytuły: honorowego obywatela Kolbuszowej i Sieprawia, a także przyjaciela ziemi skalskiej.
Wdowa po nim, Krystyna Kwiatkowska, w 2012 roku przekazała do jasnogórskiego sanktuarium między innymi zniszczony w katastrofie smoleńskiej mundur, a także beret generała, szablę i flagę państwową, w którą była owinięta trumna w trakcie ceremonii pogrzebowej.
Mistrz ceremoniału
Gen. dyw. Kazimierz Gilarski całe zawodowe życie związał z Warszawą. W stolicy obejmował pierwsze stanowiska służbowe, by w 2006 roku zostać dowódcą Garnizonu Warszawa. Uczestniczył w setkach wojskowych, państwowych i patriotyczno-religijnych uroczystości w kraju i za granicą, wiele z nich organizował. Współtworzył nowy ceremoniał wojskowy. Zależało mu na przywróceniu wielu tradycji reprezentacyjnych – Szwadronu Kawalerii Wojska Polskiego czy rogatywek dla kompanii reprezentacyjnej. Z jego inicjatywy 19 kwietnia jest świętem Dowództwa Garnizonu Warszawa.
Podwładni i przyjaciele pamiętają o gen. dyw. Kazimierzu Gilarskim. Przypomina o nim sala szkoleniowa w DGW, której w 2011 roku nadano imię zmarłego generała, oraz tablica z jego wizerunkiem. Jak mówił podczas otwarcia sali dowódca garnizonu gen. bryg. Wiesław Grudziński, jest ona wyrazem hołdu składanego nieodżałowanemu dowódcy, który prowadził tutaj odprawy i spotykał się z żołnierzami. „Dowództwo było drugim domem mojego męża, domem, któremu był oddany bez reszty. Cieszę się, że powstało tu miejsce, które będzie przypominać jego postać”, mówiła Maria Gilarska.
Generała upamiętniono także w miastach, z którymi był szczególnie związany. Jednym z nich była Warszawa. Jesienią 2010 roku Rada Warszawy wyróżniła generała pośmiertnie tytułem zasłużonego dla miasta Warszawy. Na Bemowie, gdzie generał mieszkał z rodziną, w 2010 roku ufundowano dwie poświęcone mu tablice pamiątkowe. Były dowódca Garnizonu Warszawa został też honorowym obywatelem Radzymina.
Wyrazem pamięci o gen. dyw. Kazimierzu Gilarskim są także zawody sportowe w dyscyplinach, którymi się pasjonował. „Od maja 2011 roku co dwa lata odbywa się turniej w podnoszeniu ciężarów o Puchar im. gen. Gilarskiego”, mówi rzecznik prasowy DGW ppłk Joanna Klejszmit-Bodziuch.
Ze względu na miłość byłego dowódcy garnizonu do koni i dyscyplin jeździeckich, od czerwca 2011 roku jest organizowany Memoriał im. gen. dyw. Kazimierza Gilarskiego. Impreza odbywa się w ramach ogólnopolskich zawodów jeździeckich w skokach przez przeszkody. Zawody poprzedza msza w intencji patrona oraz złożenie kwiatów na jego grobie na warszawskich Powązkach.
Przyjaciele, koledzy i podwładni gen. Gilarskiego pracowali też nad utworzeniem upamiętniającej go strony internetowej, jako część projektu Muzeum Historii Polski. Wcześniej, bo jesienią 2011 roku, rodzina uruchomiła stronę internetową poświęconą jego pamięci.
Gen. Gilarskiego uhonorowano także tablicami pamięci w Wojskowym Ośrodku Szkoleniowym w Mrągowie i nadano jego imię odrestaurowanej tam sali konferencyjnej. W rodzinnej miejscowości Rudłowice odsłonięto tablicę pamiątkową, a w Zespole Szkół w Roźwienicy otwarto poświęconą mu izbę pamięci.
autor zdjęć: Robert Siemaszko/DPI MON