moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Nienawistnicy znad Wisły

Insurekcja kościuszkowska nierozerwalnie jest związana z legendą grenadierów krakowskich, jak oficjalnie nazywano kosynierów. Historia chłopskich żołnierzy, w których generał Tadeusz Kościuszko obudził polskość, jest jednym z naszych największych mitów narodowych. Mitów godnych westernu! I właśnie do kin wszedł „Kos” – film reklamowany jako „kościuszkowski western”.

Sergio Leone był tak wielkim fanem „Straży przybocznej” (1961) mistrza Akiry Kurosawy, że fabułę tego filmu niemal w całości przeniósł do swego pierwszego spaghetti westernu „Za garść dolarów”. Western po premierze w 1964 roku niespodziewanie okazał się hitem – wpierw w Europie, a następnie w ojczyźnie westernu, Stanach Zjednoczonych. Kiedy film obejrzał Kurosawa, poczuł się dotknięty i napisał do swego młodszego kolegi list: „Signor Leone, właśnie miałem sposobność obejrzeć pański film. To bardzo dobry film, lecz to jest mój film. Jako że Japonia jest sygnatariuszem konwencji berneńskiej o międzynarodowej ochronie praw autorskich, musi mi Pan zapłacić”. Leone był zachwycony uznaniem Mistrza dla swego pierwszego westernu, ale do plagiatu przyznać się nie chciał. Sprawę w sądzie przegrał, jego wytwórnia wypłaciła Kurosawie odszkodowanie, a Leone potwierdził swój kunszt w kolejnych częściach dolarowej trylogii.

Przypomniałem sobie tę historię, gdy wybierałem się na film „Kos”, reklamowany jako polski odpowiednik „Django” i „Nienawistnej ósemki” Quentina Tarantino. Choć reżyser „Kosa” Paweł Maślona nie odżegnywał się od inspiracji dziełami amerykańskiego twórcy, wręcz przeciwnie, to pomyślałem sobie, w jakim stopniu Tarantino mógłby się poczuć zagrożony polskim filmem, wykorzystującym jego „balet śmierci”? Czy mógłby go sprowokować do napisania listu do polskiego reżysera, jak było w wypadku Kurosawy i Leone?

 

REKLAMA

Stół polski

Po obejrzeniu „Kosa” jestem przekonany: Quentin Tarantino nie napisze do Pawła Maślony, że podrobiwszy jego styl, stworzył film wybitny. Mimo wielu entuzjastycznych recenzji po przedpremierowych pokazach i głównej nagrody festiwalu filmowego w Gdyni, „Kos” nie jest ani arcydziełem, ani filmem wyjątkowo oryginalnym, i to zarówno jeśli chodzi o stylistykę westernową, jak i nurt ludowej historii Polski.

Od razu zaznaczę, że film jest naprawdę sprawnie zrealizowany. Ogląda się go bardzo dobrze, sam pomysł wplątania Tadeusza Kościuszki w westernową fabułę jest przedni. Wszak Generał już przez swój życiorys kojarzy się z amerykańskim pograniczem. W Stanach Zjednoczonych okazał się nie tylko genialnym inżynierem wojskowym, lecz także zwolennikiem abolicji niewolników oraz praw Indian. Jednemu z indiańskich wodzów podarował swoje dwa pistolety i powiedział, żeby służyły mu zawsze w obronie wolności. Był z przekonania republikaninem i zwolennikiem dwóch wielkich rewolucji – francuskiej i amerykańskiej. To na tych wzorcach chciał się opierać w walce o niepodległą Rzeczpospolitą. Stąd brały się jego projekty budowy armii obywatelskiej, w której służą ludzie ze wszystkich warstw społecznych, nie wyłączając chłopów.

Lecz chłopi w Rzeczypospolitej byli spętani poddaństwem i pańszczyzną przez szlachtę i nie można ich było traktować na równi z amerykańskimi pionierami czy nawet chłopami francuskimi, którzy od lat w większości gospodarowali na swoim. Polskim chłopom bliżej było więc do niewolników na plantacjach amerykańskich, co w „Kosie” zauważa afroamerykański ordynans Kościuszki Domingo (Jason Mitchell). Nie bardzo wierzy on w projekty swego pana, w to, że zdoła on pociągnąć chłopów do walki o wolność kraju, z którym się nie utożsamiają. Widz też za bardzo w to nie wierzy, gdy widzi, jak chłopi zostali przedstawieni w tym filmie. Mówiąc przekornie, patrzymy na nich oczami zapiekłego sarmaty: niedojdy i dzikusy. A główny chłopski bohater filmu Ignac (Bartosz Bielenia), młodzieniec o subtelnych rysach i wrażliwym spojrzeniu, jest tylko w połowie chłopem, gdyż to szlachecki bękart…

Przepraszam, zapewne w wielu widzach – także w piszącym te słowa – „chłopska krew” aż się burzy na takie przedstawienie chłopów. W rzeczywistości Domingo, były niewolnik z plantacji, mógłby wśród chłopów znaleźć równych sobie, jeśli idzie o intelekt, posługiwanie się bronią (Kurpie!), a nawet obycie. Z drugiej strony mamy szlachtę – niemal samych degeneratów albo ludzi tak przekonanych o swej „klasowej wyższości”, że sama myśl o dotknięciu chłopa napawa ich obrzydzeniem [prawdziwym szwarccharakterem jest przyrodni brat Ignaca, hołdujący paryskiej modzie fircyk Stanisław Duchnowski (Piotr Pacek)]. Oczywiście chlubnym wyjątkiem jest Tadeusz Kościuszko i jego była kochanka, pułkownikowa Maria Giżyńska (Agnieszka Grochowska).

I z rolą Jacka Braciaka jako Tadeusza „Kosa” Kościuszki mam największy kłopot. Niestety jego Naczelnik nie wychodzi poza utarte schematy narodowych landszaftów – wizerunków Kościuszki z czytanek dla ludu. Oto „dobry ojciec”… To za mało, by pociągnąć pragmatycznych z urodzenia chłopów za sobą.

Niestety, papierem szeleści także postać antagonisty Kościuszki, czyli ścigającego go rotmistrza Iwana Dunina. Robert Więckiewicz, aktor wybitny, tym razem stworzył karykaturę rosyjskiego oficera, co dodatkowo podkreśla operetkowy mundur z wielkim dwugłowym orłem wyhaftowanym na plecach rotmistrzowskiego płaszcza… Nie tacy są Tarantinowscy bohaterowie, wystarczy przypomnieć sobie wspomniane westerny „Django”, a zwłaszcza „Nienawistną ósemkę”, która w istocie jest przewrotną, ale i piekielnie ironiczną przypowieścią o budowaniu amerykańskiego narodu. W „Nienawistnej ósemce” konfederata staje do konfrontacji z bandytami u boku czarnoskórego weterana, kawalerii Unii, a łączy ich fałszywy list od prezydenta Lincolna!

Szukanie kosy

W finale „Nienawistnej ósemki” nienawiść więc została przełamana, pokonana. Nieprzyjaciele w saloonie odciętym od świata przez śnieżycę po krwawej jatce zaufali sobie – ich przelana krew zmieszała się z sobą. Całkiem podobnie było pod Racławicami, kiedy „pany i chamy” razem rzucili się do szturmu na rosyjskie armaty. Kilku kosynierów (bo nie tylko Wojciech zwany Bartosem, a pod Racławicami – Głowackim) otrzymało patenty oficerskie i osobistą wolność (ale bez szlacheckiej nobilitacji). Później w historii różnie bywało, najczęściej chłopom i szlachcie nadal nie było po drodze, ale o wspólnie przelanej krwi pod Racławicami i w kolejnych bitwach – doby napoleońskiej oraz powstaniach – nie dawało się zapomnieć. Na tej tradycji można było budować, czego piekielnie bali się zaborcy i wszyscy ci, którzy trwali w stanowych przesądach.

Finałem „Kosa” jest krwawa jatka wszystkich ze wszystkimi, ale niestety – znowu inaczej niż u Tarantino – nie ma po niej głębszego przesłania. Wprawdzie gdzieś tam na horyzoncie majaczy kosa postawiona na sztorc, ale jej właściciel kojarzy się bardziej z rabantem niż kosynierem. Ani śladu w „Kosie” bohatera na miarę Wojciecha zwanego Bartosem, którego bali się nie tylko parobkowie i sąsiedzi, lecz także rządcy: „Jak szedł rano do roboty – wypił półkwaterek, w południe szedł z pola – wypił półkwaterek, a na wieczór szedł, to także wypił półkwaterek”. To jedyna, ale jakże wymowna charakterystyka bohatera spod Racławic. Za nim jako drugi dopadł rosyjskiej baterii Stach Świstalski, który w odróżnieniu od Głowackiego przeżył insurekcję i służył w Legionach Polskich we Włoszech. Tam był postrachem nie tylko dla austriackich żołnierzy, lecz także bywalców szynków. Zginął w bójce na noże w jednej z rzymskich knajp.

Wspomniałem na początku, że „Kos” nie jest w polskim kinie niczym nowym. Już przed wojną, w 1938 roku, Wojciech Lejtes nakręcił z wielkim rozmachem „Kościuszkę pod Racławicami” (Głowackiego grał Franciszek Dominiak). Kosy postawione na sztorc (a więc i kwestia chłopska) pojawiały się w wielu także powojennych filmach, z „Weselem” Andrzeja Wajdy (1973) na czele. Mamy też kilka naprawdę udanych westernów – „Prawo i pięść” Edwarda Skórzewskiego i Jerzego Hoffmana (1964) zna każdy kinoman. Arcydziełem, które niejako łączy w sobie western z nurtem ludowym, jest „Słońce wschodzi raz na dzień” (1967) Henryka Kluby. Szkoda, że w „Kosie” nie znalazła się szczypta tej tradycji. Wówczas Quentin Tarantino mógłby poczuć się zaintrygowany. A tak, kiedy kurz promocji i zainteresowania opadnie, „Kos” może znaleźć się na półce z takimi podróbkami Tarantinowskich filmów jak nieszczęsny „Czas surferów” (2005), który miał być polskim „Pulp Fiction”.

Cytaty pochodzą z książek Piotra Korczyńskiego, „Dawno temu na Dzikim Zachodzie” oraz „Zapomniani. Chłopi w Wojsku Polskim”.

Piotr Korczyński , redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”

autor zdjęć: mat. prasowe

dodaj komentarz

komentarze


Kluczowy partner
 
Zmiana warty w PKW Liban
Wigilia ‘44 – smutek i nadzieja w czasach mroku
Rosomaki i Piranie
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Świadczenie motywacyjne także dla niezawodowców
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Czworonożny żandarm w Paryżu
Poznaliśmy laureatów konkursu na najlepsze drony
Świąteczne spotkanie w POLLOGHUB
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
Zimowe wyzwanie dla ratowników
Więcej powołań do DZSW
Opłatek z premierem i ministrem obrony narodowej
Rehabilitacja poprzez sport
W drodze na szczyt
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Polska i Kanada wkrótce podpiszą umowę o współpracy na lata 2025–2026
Prawo do poprawki, rezerwiści odzyskają pieniądze
Wybiła godzina zemsty
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Ochrona artylerii rakietowej
Awanse dla medalistów
Kluczowa rola Polaków
Posłowie o modernizacji armii
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kosmiczny zakup Agencji Uzbrojenia
Łączy nas miłość do Wojska Polskiego
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki
Zrobić formę przed Kanadą
W Toruniu szkolą na międzynarodowym poziomie
Wstępna gotowość operacyjna elementów Wisły
Wiązką w przeciwnika
W hołdzie pamięci dla poległych na misjach
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Chirurg za konsolą
Świąteczne spotkanie pod znakiem „Feniksa”
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
„Niedźwiadek” na czele AK
Miliardowy kontrakt na broń strzelecką
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Rekord w „Akcji Serce”
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Nowa ustawa o obronie cywilnej już gotowa
Opłatek z żołnierzami PKW Rumunia
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Olimp w Paryżu
Wyścig na pływalni i lodzie o miejsca na podium mistrzostw kraju
Estonia: centrum innowacji podwójnego zastosowania
Ryngrafy za „Feniksa”
Olympus in Paris
Sukces za sukcesem sportowców CWZS-u
Fiasko misji tajnych służb
Podchorążowie lepsi od oficerów
Polskie Pioruny bronią Estonii
21 grudnia upamiętniamy żołnierzy poległych na zagranicznych misjach
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Jeniecka pamięć – zapomniany palimpsest wojny
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Wkrótce korzystne zmiany dla małżonków-żołnierzy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO