Tego nikt się nie spodziewał! Dziś rano zakończyła się licytacja Buzdygana, którego na aukcję charytatywną przekazał płk Szczepan Głuszczak, twórca „Projektu Wojownik”. Jej zwycięzca, były sportowiec Jerzy Ciszewski, nie zatrzymał jednak nagrody dla siebie. Dzięki temu niebawem wystartuje kolejna akcja dobroczynna, tym razem na rzecz rodziny żandarma, który zginął w wypadku.
Kiedy płk Szczepan Głuszczak z Wojskowego Centrum Edukacji Obywatelskiej, twórca „Projektu Wojownik”, przekazał na aukcję charytatywną Buzdygana, którego przyznali mu czytelnicy „Polski Zbrojnej”, nikt nie zdawał sobie sprawy, że rozpoczyna się prawdziwa sztafeta dobra. Wówczas wojskowego Oscara, jak nazywana jest nagroda, wylicytowali żołnierze z 12 Wielkopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Dzięki nim konto Stowarzyszenia Rodzin Poległych Żołnierzy „Pamięć i Przyszłość” zostało zasilone kwotą ponad 2 tysięcy złotych. Jednak terytorialsi nie chcieli na tym poprzestać, oddali wygraną właścicielowi, aby ten ponownie wystawił ją na aukcję dobroczynną.
A ta wkrótce ruszyła. Przez kilka tygodni, na facebookowym profilu oficera wszyscy mogli zaproponować kwotę, za którą chcieliby nabyć nagrodę. – Rywalizacja była zacięta, uczestnicy licytacji od razu deklarowali duże sumy – relacjonuje płk Głuszczak. – Jednak zwycięzca zagrał va banque i zaoferował pięć tysięcy złotych. Tej kwoty już nikt nie przebił – podkreśla.
Przekazanie nagrody nowemu właścicielowi odbyło się dziś rano w Centrum Weterana Działań poza Granicami Państwa. Zwycięzcą aukcji został Jerzy Ciszewski, wicemistrz Polski w żeglarstwie z 1990 roku, a także były wiceminister sportu. Jak sam mówi, na co dzień nie ma wiele wspólnego z wojskiem, prowadzi bowiem agencję PR, ale prawdopodobnie nosi w sobie „żołnierskie geny”. – Moi bliscy walczyli niemal we wszystkich polskich powstaniach. Mój ojciec był żołnierzem AK, w czasie Powstania Warszawskiego zniszczył pierwszą Pantherę na Woli, zestrzelił także Stukasa na Starym Mieście – opowiada. – Uważam, że polska armia, to część naszego dobra narodowego, dlatego każdy Polak powinien wspierać naszych żołnierzy i weteranów, oczywiście w ramach swoich możliwości. Los poukładał mi się w taki sposób, że mogłem sobie pozwolić na przekazanie takiej kwoty na cel dobroczynny, więc to zrobiłem – dodaje.
Dzięki inicjatywie płk Głuszczaka, Stowarzyszenie „Pamięć i Przyszłość” otrzymało ponad siedem tysięcy złotych. Jednak to nie koniec. Jerzy Ciszewski, tak jak jego poprzednicy, także zdecydował się nie zatrzymywać wygranej dla siebie. Buzdygan wrócił do oficera. – Kiedy postanowiłem przekazać nagrodę na cel dobroczynny, nie spodziewałem się, że to wszystko się tak potoczy. Ale bardzo się cieszę. To dowód na to, że dobro się mnoży, gdy je się dzieli – mówi pułkownik. Oficer już planuje kolejną aukcję. Tym razem, cały dochód z licytacji zostanie przekazany bliskim, st. sierż. Łukasza Bartkowskiego z Mazowieckiego Oddziału Żandarmerii Wojskowej, który kilkanaście dni temu zginął w wypadku motocyklowym. Żołnierz osierocił piątkę dzieci. – Mam nadzieję, że w aukcję, a także jej promocję zaangażuje się nie tylko wojsko, ale także środowisko motocyklowe, dzięki czemu zdobędziemy środki dla rodziny żandarma – mówi płk Głuszczak. – Nie chciałbym też niczego sugerować, ale po cichu liczę na to, że odbędzie się także czwarta licytacja – uśmiecha się oficer.
Każdy kto chciałby pomóc rodzinie zmarłego żołnierza, powinien uważnie śledzić facebookowy profil płk. Głuszczaka. To właśnie tam odbędzie się kolejna licytacja Buzdygana. Oficer zapowiada, że rozpocznie się lada dzień.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze