W tym roku część powietrzna Wielkiej Defilady Niepodległości będzie wyjątkowa dla fanów lotnictwa. Jakie statki powietrzne pojawią się na niebie jako pierwsze? O której rozpocznie się defilada? I w którym miejscu najlepiej pojawić się z aparatami, by zrobić najpiękniejsze zdjęcia? Specjalnie dla Was zebraliśmy wszystkie informacje na jej temat.
15 sierpnia Wisłostradą przed warszawiakami i gośćmi stolicy przedefiluje niemal tysiąc żołnierzy i dwieście wojskowych pojazdów. Na niebie pojawi się natomiast prawie sto wojskowych maszyn. Zobaczymy śmigłowce, samoloty transportowe, a także myśliwce ze wszystkich jednostek lotniczych w Polsce. – Statków powietrznych będzie zdecydowanie więcej niż w ubiegłych latach. W roku podwójnego jubileuszu, czyli setnej rocznicy odzyskania niepodległości oraz setnej rocznicy utworzenia lotnictwa wojskowego, chcemy zaprezentować Polakom cały przekrój naszych sił powietrznych – mówi gen. bryg. pil. Jacek Pszczoła, zastępca inspektora sił powietrznych w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych oraz dyrektor parady lotniczej. W defiladzie nie wezmą udziału samoloty MiG-29 i Su-22. – Związane jest to z pracami komisji badania wypadków lotniczych po katastrofie w 22 Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku – wyjaśnia generał.
Najpierw Iskry!
Statki powietrzne wystartują z pięciu miejsc w Polsce. Z Warszawy nadlecą śmigłowce Mi-8 i W-3 Sokół oraz Gulfstream 550 i Boeing 737, z Mińska Mazowieckiego: śmigłowce Mi-2, W-3W/WA, Mi-14, SH-2G, Mi-17, Mi-8 i Mi-24. Z Dęblina przylecą Bryzy M-28, An-28 i M-346 Master, z Radomia będą startować Iskry, z Powidza – Casy i Herculesy, a z Krzesin – F-16. – Pierwsze na niebie pojawią się biało-czerwone Iskry, które przelecą w momencie, gdy odgrywany będzie hymn państwowy i podnoszona będzie flaga. Planujemy, że będzie to o godzinie 13.16. Zaznaczam jednak, że plan może ulec zmianie w każdej chwili – mówi gen. Pszczoła. – Potem chwila przerwy i... o 13.55 rusza cała reszta! – dodaje.
Najpierw zobaczymy dwa ugrupowania śmigłowców Mi-2. Będą leciały czwórkami, w tzw. rombie, za nimi dwie czwórki śmigłowców W-3W Sokół, następnie lotnictwo marynarki wojennej, czyli dwa Mi-8 i Kaman SH-2G. Za nimi romb złożony z dwóch Mi-8 i dwóch W-3 Sokół. Paradę śmigłowców zakończą dwie czwórki złożone z Mi-17 i Mi-8 oraz dwie trójki Mi-24. Za nimi na niebie pojawi się sześć Orlików, cztery Bryzy i trzy An-28. Następnie nadleci pięć Cas oraz dwa Herculesy – jeden z nich należy do Gwardii Narodowej USA. – Po transportowcach nadlecą nasze nowe samoloty szkoleniowe M-346 Master. I to będzie pierwszy raz, kiedy będziemy mogli oglądać je na defiladzie – mówi gen. Pszczoła. – Za nimi pojawią się również debiutujące na paradzie Gulfstream oraz Boeing 737 w towarzystwie F-16 – dodaje generał. Potem na niebie zobaczymy aż dziesięć myśliwców F-16. – A na koniec coś, co może być gratką dla miłośników lotnictwa, czyli amerykański tankowiec KC-135 w eskorcie dwóch F-16, również ze sił powietrznych USA. Warto przyjść i to zobaczyć, bo takie rzeczy nie zdarzają się często – zaprasza gen. Pszczoła. Dodaje, że liczba samolotów może ulec zmianie. Wszystkie ugrupowania będą się pojawiać w 40-sekundowych odstępach, a cały przelot potrwa 14 minut. Wszystkie maszyny będą leciały bardzo nisko – na wysokości około 150 m nad ziemią.
Skąd najlepiej obserwować lotniczą defiladę? Trasa będzie biegła od północnych przedmieść Warszawy, statki powietrzne będą wchodziły w kurs na wysokości wsi Chotomów. Ale kluczowy moment parady rozpocznie się na wysokości mostu im. Marii Skłodowskiej-Curie, dalej maszyny polecą nad mostami: gen. Grota-Roweckiego, Gdańskim, Śląsko-Dąbrowskim i Łazienkowskim, przy którym szyki i ugrupowania rozejdą się. – Defilada to okazja, żeby zrobić efektowne zdjęcia przelatującym samolotom i śmigłowcom. Warto przy tej okazji uchwycić w tle naszą stolicę – podpowiada Michał Niwicz, fotograf „Polski Zbrojnej”. – Wydaje mi się, że dobry widok powinien być z prawego brzegu Wisły, na przykład z okolic ZOO. Ciekawe ujęcia można też zrobić z warszawskich mostów czy ze skarpy koło Parku Fontann.
Trening przed defiladą
Żeby jutro wszystko poszło zgodnie z planem, piloci trenują od tygodnia na lotniskach w całej Polsce. – Dla osoby spoza świata lotnictwa defilada lotnicza może się wydawać czymś nadzwyczaj skomplikowanym. Ale tak nie jest. Dla nas kluczowe zadanie to znaleźć się o wyznaczonej godzinie w określonym punkcie. Trzeba zgrać czas, prędkości różnych statków powietrznych i ich wysokości i połączyć to w jedną całość. Ale nie robimy tego po raz pierwszy, mamy wypracowane procedury – mówi gen. Jacek Pszczoła.
Na lotnisku w Mińsku Mazowieckim trenują m.in. śmigłowce. – Wczoraj odbyła się jedna z prób. Wieża kontroli lotów na lotnisku jest naszym umownym punktem, nad którym statki powietrzne mają się znaleźć dokładnie w takim czasie, jak zaplanowaliśmy. Żeby tak się stało, jest zadaniem lidera każdego z ugrupowań – wyjaśnia generał. Jednym z nich jest mjr Piotr Kozłowski, dowódca 1 Eskadry Śmigłowców w Leźnicy Wielkiej. – Najważniejszy jest plan, przekazanie wszystkich informacji załogom mojego ugrupowania i to, żeby ufali liderowi ugrupowania, że poprowadzi je tak, by znalazły się we właściwym miejscu o właściwej godzinie – mówi mjr Kozłowski. Podczas treningów omawia z załogami każdy element lotu i wskazuje zadania, tak by każdy wiedział, co ma robić. Są też tworzone i omawiane plany B. – Na wypadek gdyby któraś z maszyn miała awarię, jest śmigłowiec zapasowy. Jest on uruchamiany razem z tymi, które lecą w zgrupowaniu, w razie potrzeby załoga przesiada się i leci właśnie nim – wyjaśnia major. Może się też zdarzyć, że popsuje się pogoda. – Jeśli warunki bezpieczeństwa na to nie pozwolą, defilada nie odbędzie się – zaznacza gen. Pszczoła. A co, jeśli pogoda zmieni się już w trakcie parady? – Rozpuszczam szyk i wówczas każdy pojedynczo leci na lotnisko zapasowe. Musimy wcześniej wiedzieć, gdzie takie są i jakie są procedury lądowania na nich – informuje mjr Kozłowski. – Jeśli natomiast w czasie lotu śmigłowiec będzie miał awarię, opuszcza szyk i kieruje się również na lotnisko zapasowe. Stosując przy tym odpowiednie procedury – wyjaśnia oficer. Powtarza, że najważniejsze jest to, jak załogi przygotują się do lotu jeszcze na ziemi. Tuż przed samym wylotem na defiladę odbędzie się jeszcze jeden briefing. – Muszą zostać rozwiane wszelkie wątpliwości. W lotnictwie nie ma miejsca na niedomówienia. Omówimy wówczas po raz kolejny procedurę kołowania, jaki jest pas w użyciu, jaki jest wiatr, jaka jest trasa, na jakiej wysokości lecimy, na jakiej odchodzimy, za kim lecimy, za kim lądujemy – wymienia lider. Dodaje też, że ma świetnie wyszkolone załogi. – Lot w szyku w dzień nie jest dla nich żadnym problemem – wyjaśnia. Jeden ze śmigłowców będzie pilotowała por. Anna Trochim, szef sekcji szkolenia lotniczego 1 Dywizjonu Lotniczego w Leźnicy Wielkiej, która w ugrupowaniu jest lewoskrzydłową, a więc leci po lewej stronie prowadzącego szyk. – Jesteśmy doświadczonymi pilotami, więc wiemy co robić. Ale mimo wszystko spinamy się maksymalnie, by wypaść jak najlepiej – przyznaje porucznik. – Lecieć w defiladzie w roku stulecia odzyskania niepodległości i utworzenia lotnictwa to jest dla mnie olbrzymie wyróżnienie. Pewnie to brzmi patetycznie, ale naprawdę czuję się zaszczycona, że mogę brać w niej udział – dodaje.
Ponieważ mjr Kozłowski nie po raz pierwszy leci śmigłowcem w czasie defilady, wie, jak to wygląda z własnego doświadczenia. – Leci się w bardzo „przemieszanym” powietrzu. To znaczy, że statki powietrzne, których jest wówczas na niebie bardzo dużo, wpływają na strugi powietrza i niemal cały czas są turbulencje, śmigłowce trzęsą się, a to przeszkadza w trzymaniu szyku – mówi pilot. – Lotu nie ułatwia też wysoka temperatura w kabinie. Ale bez przesady, to nie jest aż tak duży problem – dodaje. Czy zwraca się uwagę na to, co dzieje się na dole? – Kiedy wykonuję zadanie, a to jest jedno z nich, jestem skupiony na locie. Manewry, komendy, opanowanie maszyny. To się dla mnie wówczas liczy – mówi dowódca eskadry. – Ale fakt, że kiedy osiągnie się punkt, do którego trzeba było dolecieć, jest ta chwila, kiedy można sobie pozwolić na moment rozluźnienia, można spojrzeć, co dzieje się na dole. Wówczas zdajesz sobie sprawę, że twój lot oglądało tyle osób i to jest fajne uczucie – podsumowuje pilot.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze