Po podpisaniu traktatu brzeskiego, w którym Austria i Niemcy obiecały Ukrainie dużą część Galicji, Lwów, Przemyśl i Chełmszczyznę, na ziemiach polskich zawrzało. Posłuszeństwo Austriakom wypowiedziała część żołnierzy Korpusu Posiłkowego, a przez miasta przetoczyły się protesty. Na szczęście dla Polaków porozumienie okazało się warte tyle, co papier, na którym zostało spisane.
16 lutego
„Z powodu haniebnej zdrady, jakiej dopuściły się Austria i Niemcy wobec swojego tak zwanego sojusznika, jakim miała być Polska – dłuższe pozostawanie Legionów Polskich w armii austriackiej nie licuje z godnością narodu i żołnierza polskiego” – oznajmił w liście do austriackiego cesarza Karola I dowódca II Brygady Legionów Polskich (część Polskiego Korpusu Posiłkowego) płk Józef Haller. 15 lutego późnym popołudniem, w okolicach miejscowości Rarańcza na Ukrainie, porzucił austriacką służbę i na czele 1600 żołnierzy ruszył ku rosyjskim pozycjom. Wojska cesarza usiłowały zapobiec przerwaniu frontu. Na drodze Polaków stanęli między innymi Chorwaci z 53 Pułku Piechoty. Doszło do krótkiej, ale krwawej potyczki. Ostatecznie jednak Haller dopiął swego. 16 lutego był już po rosyjskiej stronie. Podczas marszu legioniści stracili 16 ludzi, a także zapasy żywności i amunicji, zdołali jednak dotrzeć do miejsca, gdzie stacjonował II Korpus Polski w Rosji. W marcu obydwie formacje się połączyły.
Wydarzeniem, które pchnęło płk. Hallera do ryzykownej operacji był pierwszy traktat brzeski. 9 lutego 1918 roku przedstawiciele Niemiec i Austro-Węgier podpisały z Ukraińską Republiką Ludową porozumienie, na mocy którego oddawały nowo powstałemu państwu nie tylko Galicję Wschodnią wraz z Lwowem i Przemyślem, ale nawet ziemię chełmską i część Podlasia. Państwa centralne zakładały, że silne państwo ukraińskie będzie stanowiło bufor oddzielający Zachód od sowieckiej Rosji, ale też zrównoważy wpływy odradzającej się Polski. Poza tym liczyły na solidne dostawy zboża. Polacy, mimo usilnych zabiegów, nie zostali dopuszczeni do pertraktacji. A ich rezultaty uznali za zdradę. „Państwa centralne dają nam przedsmak tego, jak w ich pojęciu ma być realizowana wolna i niepodległa Polska. Z pośpiechem rzezimieszków, rozszarpujących w ciemnościach swój łup, zgodziły się strony rokujące o pokój, by koszty wojny płaciła przede wszystkim Polska. (…) Sprzedano nas za kilka tysięcy wagonów żywności” – grzmieli we wspólnej odezwie liderzy PPS, PSL, Stronnictwa Niezawisłości Demokratycznej i Zjednoczenia Stronnictw Demokratycznych. Dwa dni później do dymisji podał się rząd Królestwa Polskiego, którym kierował Wacław Kucharzewski.
Józef Haller dołączył do protestu. Wkrótce Austriacy rozwiązali Polski Korpus Posiłkowy. Żołnierze, którzy nie zdecydowali się przejść na rosyjską stronę frontu, trafili do obozów.
18 lutego
Ale to był dopiero początek. „Dzień 18 lutego został wyznaczony jako termin ogólnonarodowego protestu. I rzeczywiście, w tym dniu stanęło zupełnie wszelkie życie na całym obszarze Galicji, a także częściowo i Śląska Cieszyńskiego” – wspominał Wincenty Witos, lider polskiego ruchu ludowego. Tego dnia Polacy na kilka godzin porzucili miejsca pracy, by gromadzić się na wiecach. Część protestujących ostatecznie złożyła wypowiedzenia, ze stanowisk ustępowali wysocy urzędnicy, wielu odsyłało przyznane przez zaborców odznaczenia, powstawały listy protestacyjne. Gdzieniegdzie dochodziło do zamieszek, pojawiły się pierwsze ofiary. W parlamencie niemieckim przeciwko traktatowi wystąpił prezes Koła Polskiego Władysław Seyda i Wojciech Trąpczyński. Swoją szansę na ostateczne odciągnięcie Polski od państw centralnych zwietrzyli alianci. 18 lutego Wielka Brytania przekazała przedstawicielom Komitetu Narodowego Polskiego, który działał w Paryżu: „porozumień brzeskich nie uznajemy”.
Na szczęście dla Polaków, postanowienia pierwszego traktatu brzeskiego nigdy nie zostały zrealizowane. I to nie tylko za sprawą porażki państw centralnych w I wojnie światowej. Wcześniej okazało się, że ukraiński rząd nie jest w stanie wywiązać się z obiecanych dostaw ani przejąć kontroli nad całością ziem, gdzie miało rozkwitnąć nowe państwo. Rosyjska armia była co prawda w rozsypce, ale od wschodu parli już bolszewicy.
27 lutego
Pod koniec lutego kryzys zdawał się powoli słabnąć. W miejsce zdymisjonowanego rządu Rada Regencyjna powołała tzw. Prowizorium Rządowe. Jego członkowie mieli tymczasowo pokierować ministerstwami Królestwa Polskiego. Na czele tego gremium stanął Antoni Ponikowski, naukowiec, ceniony geodeta, profesor Politechniki Warszawskiej, a jednocześnie działacz Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego.
Sytuacja w Europie jest nadal gorąca. Na zachodzie trwają krwawe boje. Niemcy łudzą się, że uda im się jeszcze wyprowadzić wielką ofensywę, która rzuci ententę na kolana. Na wschodzie pertraktują z bolszewikami, którzy chcą w jak najkorzystniejszy sposób wyprowadzić Rosję z wojny – by mieć czas i siły na zdławienie „białych” w wojnie domowej. Niepodległość ogłasza Finlandia, Litwa, Łotwa. Coraz bliżej niezależności jest także Polska. Ale choć od powstania II Rzeczypospolitej dzielą nas zaledwie miesiące, przed nią jeszcze długa droga.
Na kolejny odcinek „Dróg do niepodległości” zapraszamy za dwa tygodnie.
Bibliografia:
Henryk Samsonowicz, Janusz Tazbir, Tadeusz Łepkowski, Tomasz Nałęcz Polska. Losy państwa i narodu, Warszawa 1992
Norman Davies, Serce Europy, Londyn 1995
Józef Haller, Pamiętniki, Łomianki 2014
Stanisław Dzierzbicki, Pamiętniki z lat wojny 1915-1918, Warszawa 1983
Wincenty Witos, Moje wspomnienia, Warszawa 1981
Mecenasem cyklu „Drogi do niepodległości" jest koncern PKN ORLEN.
autor zdjęć: MWP
komentarze