Cyfrowy system sterowania silnikami, kamery termowizyjne oraz nowy sprzęt ratowniczy – w świdnickich zakładach trwa modernizacja śmigłowców ratownictwa morskiego. Wszystkie maszyny będą miały takie samo wyposażenie. W poniedziałek do Świdnika odleciała jedna Anakonda, na początku przyszłego roku dołączą do niej dwie kolejne.
Początki procesu modyfikacji śmigłowców morskich sięgają 2014 roku, kiedy to Inspektorat Uzbrojenia podpisał umowę z Państwowymi Zakładami Lotniczymi w Świdniku. Przewidywała ona przebudowę trzech najstarszych Anakond w wersji ratowniczej oraz dwóch w wersji transportowej. W przypadku tych ostatnich zmiany wiązały się z przystosowaniem maszyn do niesienia pomocy na morzu. Teraz ruszyła modernizacja śmigłowców W-3, które do lotnictwa morskiego trafiły w latach 1998–2002. – W poniedziałek do zakładów w Świdniku odleciała jedna Anakonda. Na początku przyszłego roku mają do niej dołączyć kolejne dwie – wyjaśnia kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
Modyfikacja ma sprawić, że wszystkie śmigłowce W-3 będą miały identyczne wyposażenie. – Dzięki temu łatwiejsze będzie szkolenie załóg oraz sama eksploatacja – podkreśla kmdr ppor. Cichy. W Świdniku maszyny dostają nowy system sterowania silnikami: zamiast analogowego jest montowany cyfrowy. – Takie rozwiązanie przede wszystkim odciąża załogę, zwiększa efektywność pracy silników, skraca też procedurę ich rozruchu, co w przypadku akcji ratowniczych ma niebagatelne znaczenie – zaznacza kmdr por. Wojciech Koliczko, dowódca Darłowskiej Grupy Lotniczej.
Nowe będzie także wyposażenie ratownicze. Wymiana obejmuje praktycznie wszystko: od kosza i pętli, które służą do wciągania na pokład poszkodowanych, przez nosze, aż do respiratora. Wcześniej na pokład zabierano jedynie przenośne urządzenie, teraz zostanie ono zainstalowane na stałe. Kolejna zmiana polega na zamontowaniu w śmigłowcach nowych kamer termowizyjnych, sprzężonych z tak zwanymi szperaczami, czyli reflektorami, które podczas poszukiwań oświetlają powierzchnię wody bądź ląd. – Do niedawna kamery obsługiwał drugi pilot, a podgląd obrazu był wyświetlany w kabinie na opuszczanym monitorze. Teraz monitor stał się integralną częścią tablicy przyrządów, a kamerą dodatkowo może sterować technik pokładowy ze stanowiska operatora AIS – mówi kmdr por. Koliczko. Zmiany dotyczą też wspomnianego systemu. Służy on do automatycznej identyfikacji jednostek pływających. – Kiedy śmigłowiec ratowniczy dostaje wezwanie na przykład do promu, z którego trzeba ewakuować pasażera, załoga bardzo szybko może sprawdzić, gdzie ten prom się znajduje. Potem leci do niego jak po sznurku. Zyskuje więc na czasie – wyjaśnia kmdr ppor. Cichy. Po modyfikacji wszystkie śmigłowce W-3 będą miały AIS-a.
Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej posiada dziesięć śmigłowców ratowniczych. Osiem z nich to są maszyny W-3, pozostałe dwa to Mi-14PŁ/R. W tej chwili w świdnickich zakładach jest aż sześć śmigłowców. Anakonda, która trafiła tam na początku tygodnia oraz dwie maszyny, które dołączą do niej w przyszłym roku, do macierzystej bazy wrócą dopiero w 2018 roku. Remont pięciu śmigłowców objętych umową z 2014 roku miał się zakończyć wiosną, ale niestety się przedłużył. – Obecnie trwa odbiór pierwszej zmodernizowanej maszyny oraz oblot techniczny dwóch kolejnych – informuje kmdr ppor. Cichy i dodaje: – Potrzebujemy, ich jak powietrza, bo to właśnie na nas spoczywa obowiązek utrzymywania stałych dyżurów ratowniczych. Jeszcze do niedawna dyżury były pełnione w Gdyni i Darłowie. Kilka miesięcy temu, z powodu braków sprzętowych, brygada musiała ograniczyć je do Darłowa.
Śmigłowce marynarki wojennej jako jedyne prowadzą akcje poszukiwawcze i ratownicze z powietrza nad polskimi wodami Bałtyku. Od początku lat 90. takich akcji było łącznie ponad 600. Lotnicy pomogli w sumie 318 osobom.
autor zdjęć: kmdr ppor. Czesław Cichy
komentarze