Żołnierze 15 Brygady Zmechanizowanej szkolili się pod okiem instruktorów z oddziału specjalnego Żandarmerii. Wyczerpujący trening, walka wręcz czy budowa schronienia na piasku – to tylko część zadań, które czekały zwiadowców. Instruktorzy sprawdzali też odporność psychiczną żołnierzy. – Chcieliśmy wiedzieć, czy w sytuacjach stresowych będą się wspierać – mówią.
W ekstremalnym szkoleniu nad morzem wzięło udział około 50 żołnierzy z kompanii rozpoznawczej 15 Brygady Zmechanizowanej z Giżycka. To były dla nich pierwsze tego typu zajęcia. – Ponieważ stacjonujemy na Mazurach, szkolimy się najczęściej w terenie lesistym i pełnym jezior. Od kilku lat wyjeżdżamy też ćwiczyć w góry oraz do ośrodka szkolenia zurbanizowanego w Wędrzynie. Teraz przyszedł czas na intensywny trening na Wybrzeżu – dodaje kpt. Bartłomiej Nowakowski, dowódca kompanii rozpoznawczej 15 Brygady i pomysłodawca nadmorskiego szkolenia.
Pod okiem żandarmów
Na poligonie w Ustce zwiadowcy spędzili kilka dni. Ćwiczyli pod kierunkiem instruktorów z Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej. Żandarmi opracowali dla nich program w części wzorowany na „Hell week”, czyli egzaminie kończącym szkolenie podstawowe kandydatów do ich oddziału. – Naszym celem nie było jednak stworzenie ze zwiadowców komandosów. Zależało nam przede wszystkim na integracji plutonów. Chcieliśmy wzmocnić zespoły, sprawdzić, czy w sytuacjach stresowych i przy skrajnym wyczerpaniu będą się wspierać, czy może zaczną ze sobą rywalizować. Trening był także okazją do oceny umiejętności dowódców – mówi kpt. Nowakowski.
Zajęcia na plaży rozpoczynały się od pompek, tzw. brzuszków i przysiadów. Żołnierze wykonywali ćwiczenia w lodowatym morzu i biegali z obciążeniem – plecakami ważącymi co najmniej 15 kilogramów lub pontonami. – Instruktorzy pokazali nam, jak może wyglądać selekcja do specoddziałów. Nie było łatwo, zwłaszcza gdy trzeba było biegać lub maszerować po piasku, dźwigając dodatkowe kilogramy – przyznaje dowódca drużyny st. kpr. Daniel Konarzewski.
Instruktorzy co chwilę dokładali zwiadowcom nowych zadań. Sprawdzano także odporność psychiczną ćwiczących. Gdy żołnierze już byli skrajnie zmęczeni, musieli np. śpiewać piosenki, opowiadać historię swojej jednostki lub… dowcipy. Zorganizowano także wyścigi w plutonach. Zawodnicy ścigali się, niosąc nad głowami drewnianą belkę albo ponton. Za dobrze wykonane zadania otrzymywali nagrodę – jedną lub dwie minuty odpoczynku.
Dowódca kompanii przyznaje, że podczas zajęć zdarzało się, że któryś z żołnierzy nie wytrzymywał tempa morderczego treningu. Dodaje jednak, że dla niego ważne było to, że pozostali członkowie plutonu bardzo szybko organizowali pomoc, np. rozdzielali pomiędzy pozostałych żołnierzy rzeczy z plecaka tego najsłabszego, by go odciążyć.
Szkoła przetrwania
Ale trening psychofizyczny to nie wszystko. Zwiadowcy po kilka godzin dziennie szkolili się także z zasad przetrwania w terenie. – Uczyli się budować schronienia na piasku, w strefie wydmowej. Musieli wybrać odpowiednie miejsce i je przygotować. Zwracaliśmy uwagę m.in. na to, jakie podręczne narzędzia wzięli ze sobą – mówi kpt. Nowakowski. Zadania nie ułatwiała żołnierzom pogoda. Wiał bardzo silny wiatr i padał deszcz. – Zwiadowcy musieli dostosować się do warunków atmosferycznych, szukać schronienia na zawietrznej stronie – dodaje oficer.
Na koniec dnia żołnierze znowu meldowali się na plaży, by odbyć trening z walki wręcz.
Dowódca kompanii zwiadowców z 15 Brygady zapowiada, że kolejne treningi nad morzem będą jeszcze bardziej wyczerpujące. Podobne szkolenie żołnierze przejdą za rok. – Zwiadowcy powinni szkolić się w różnego rodzaju terenie. Dzięki temu są przygotowani do działania w każdym środowisku – podsumowuje por. Martyna Kupis, oficer prasowy 15 Brygady Zmechanizowanej.
autor zdjęć: por. Bartłomiej Nowakowski, szer. Piotr Szczurko
komentarze