POWSTANIE MŁODYCH

To film pełen symboliki: zdjęcia potrwają 63 dni, a premiera odbędzie się 1 sierpnia 2014 roku, w 70. rocznicę wybicia godziny „W”.

Jan Komasa, który dwa lata temu zachwycił debiutem „Sala samobójców”, dostał 24 miliony złotych i szansę, aby przedstawić powstanie warszawskie oczami młodych. „Miasto 44” ma być filmem o nich i dla nich. Bez gwiazd i znanych twarzy w obsadzie. Ma przekazywać emocje, a nie ważyć historyczne racje. Michał Kwieciński z Akson Studio (wyprodukowało między innymi „Katyń” Andrzeja Wajdy czy serial „Czas honoru”) nie miał wątpliwości, że za kamerą powinien stanąć młody twórca.

Miłosny trójkąt

Edmund Baranowski pseudonim „Jur” z zainteresowaniem obserwował młodych ludzi zgłaszających się na castingi (siedem tysięcy osób w całym kraju). Był ciekawy, co wiedzą o powstaniu. Okazało się, że niewiele, ale w filmowych postaciach widzą siebie. Trudno było uniknąć pytania, jak zachowaliby się 1 sierpnia 1944 roku. Lista lektur, którą dostali od reżysera, miała uzupełnić ich historyczną wiedzę.

Będzie to pierwszy po 1989 roku film o powstaniu warszawskim. Pojawią się zapewne porównania z „Kanałem”. O ile jednak Andrzej Wajda umieścił akcję na Mokotowie, o tyle Jan Komasa chce pokazać cały szlak powstańców, dzielnica po dzielnicy: z Woli, przez Stare Miasto i Śródmieście, na Czerniaków. Historia rozpoczyna się krótko przed wybuchem powstania. Główny bohater, Sebastian, pracuje w fabryce Wedla, angażuje się także w działalność konspiracyjną. Wpada w oko „Kamie” i „Biedronce”. Powstanie będzie tłem dla opowieści o tym trójkącie, historii miłości, sympatii, przyjaźni, ale też nienawiści i zazdrości, czyli emocjach, które dotykają młodych w każdych czasach.

Twórcy filmu konsultowali scenariusz z powstańcami warszawskimi. Czy dzisiejsi 80-latkowie zobaczą siebie, gdy przejrzą się w lustrze stworzonym przez młode pokolenie?

Cholera i seks

„Mam dwa marzenia: żeby w filmie udało się odtworzyć tamtą atmosferę i żebym doczekała premiery”, mówi Anna Jakubowska „Paulinka”, łączniczka i sanitariuszka batalionu „Zośka”. „Chciałbym, aby filmowi powstańcy przypominali nas – sposobem bycia, językiem, aby byli nam bliscy”, dodaje Edmund Baranowski, który walczył w powstaniu w stopniu plutonowego podchorążego w batalionie Miotła Zgrupowania „Radosław”.

Baranowski poszedł do powstania, bo „był to obywatelski obowiązek”, przeszedł kanałami z Woli przez Muranów, Stare Miasto i Śródmieście, na przyczółek czerniakowski, potem na Mokotów, aby zakończyć wędrówkę w Śródmieściu. „1 sierpnia 1944 roku na Woli było nas ponad dwa tysiące w kilku batalionach, 4 października na Kruczej przy Pięknej przed wyjściem do niewoli zebrało się zaledwie 256”, wspomina.

Z uwagą śledził kolejne wersje scenariusza, zgłaszał uwagi. Ma zastrzeżenia do języka bohaterów – za dużo w nim wulgaryzmów. „Powstańcy mówili «psiakrew», za «cholerę» można było dostać cztery dodatkowe godziny warty”, wyjaśnia.

Baranowski rozumie powstańcze miłości. Sam poznał na Mokotowie sanitariuszkę Halinkę, która potem została jego żoną. Ale seks? „Na Czerniakowie nie myliśmy się od trzech tygodni, kto myślał wtedy o seksie?”, pyta. Uważa, że stosunki koleżeńskie powstańców powinny być poprawne, w filmie zdarza się, że są oni skłóceni.

Reżyser zapewnia, że uwzględnia uwagi powstańców „w najwyższym stopniu”, wyjaśnia, że wulgaryzmów pozostało niewiele, głównie w sytuacjach ekstremalnych, jakich w powstaniu nie brakowało. Przekonuje, że gdyby zabrakło mocnych słów, obraz byłby nieprawdziwy. Podobnie z seksem. Trudno mu uwierzyć, że 20-latkowie o tym nie myśleli.

Na planie

11 maja padł pierwszy klaps. Zdjęcia zaczęły się w Warszawie, aby przenieść się do Wrocławia, Łodzi i Świebodzic. Przed łódzką Manufakturą, jedną z największych dawnych fabryk bawełny, kręcono scenę zbiórki przed godziną „W” – w dwuszeregu stanęło 200 osób z biało-czerwonymi opaskami na rękach. To jedna z większych scen zbiorowych, w całym filmie przez plan przewinie się trzy tysiące statystów.

Największym wyzwaniem wydaje się rekonstrukcja Warszawy z 1944 roku. Komputer pomoże odtworzyć przedwojenne kamienice i zbombardowane budynki. Aby obraz wyglądał realistycznie, na plan zostanie przetransportowanych 500 tysięcy ton gruzu. Zbudowane zostaną także dekoracje: fasady kamienic, mieszkania, powstańcze kwatery, kanały, którymi przechodzą powstańcy. Za pomocą efektów komputerowo-scenograficznych zostanie odtworzone wysadzenie przez Niemców mostu Poniatowskiego.

W Warszawie ulica Stalowa „zagrała” Marszałkowską. Aby było to możliwe, na całej jej długości zawieszono green screen, na który zostały nałożone budynki wojennej stolicy. Jadący ulicą tramwaj wyglądał jak ten z czasów wojny, a chodnikami spacerowali warszawiacy, jakby przeniesieni z archiwalnych zdjęć. Autentyczne kostiumy z lat czterdziestych wygrzebano z magazynów.

Kilka dni później na sąsiedniej Strzeleckiej, u wylotu ulicy, stanęło kilka wozów technicznych i namiotów. Zgodnie ze scenariuszem padał deszcz, więc trzeba było polać ulicę wodą, zasypać ziemią płyty chodnikowe, „zrobić” dym, który wiatr rozniesie po ulicy. „Trwa kręcenie sceny przekazania broni”, mówi ktoś z ekipy. Chłopak w dżinsach, bluzie i czapce z daszkiem tłumaczy coś dziewczynie, która zaraz stanie przed kamerą. To reżyser. „Kama” słucha uważnie. „Akcja”, krzyczy przez megafon kierownik produkcji. Przez ulicę przebiega mężczyzna, inny taszczy beczkę do sklepu na rogu, główny bohater Sebastian wchodzi na podwórze między dwiema kamienicami.

Z ulicy nie widać, co dzieje się dalej. Przerwa w zdjęciach, Strzelecką mogą przejść przechodnie. Za chwilę scena zostanie powtórzona kolejny raz, a potem jeszcze kilka razy.W filmie nie zabraknie militarnych scen znanych z historii, takich jak rzeź na Woli, zdobycie szkoły (pierwowzorem były szkoła Świętej Kingi przy Okopowej oraz szkoła przy ulicy

Niskiej) oraz magazynów na Stawkach, walki na cmentarzach, wybuch borgwarda przy ulicy Kilińskiego, najcięższe walki na Powiślu Czerniakowskim i o słynną kamienicę Wilanowską 1.

Scenariusz, napisany przez Jana Komasę, dobrze ocenił profesor Norman Davies. „Autor nie wpada w pułapkę prostych stereotypów, rozumie niuanse wydarzeń historycznych”, ocenił. „Umiejętnie pokazuje rozmaitość i wielowymiarowość dziejów powstania warszawskiego”.  

 

Zagrają emocje

Rozmowa z Janem Komasą, reżyserem filmu „Miasto 44”

Po co kręci Pan kolejny film o powstaniu warszawskim?

To film nie tyle o powstaniu, ile o ludziach, którzy będą naszymi przewodnikami przez 63 dni walk. Bardziej interesuje mnie bowiem aspekt emocjonalny powstania niż historyczny. Chciałbym dotrzeć do współczesnej widowni z komunikatem, jak niewiele trzeba, aby cywilizowani ludzie, Europejczycy, zaczęli się zabijać.

I chcę opowiedzieć tę historię z punktu widzenia młodych ludzi, którzy podejmują walkę, choć nie są przygotowani do wojny. W filmie zagrają też prawdziwi powstańcy, kamera uchwyci ich twarze głównie w scenach zbiorowych.

Jest Pan niewiele starszy od głównych bohaterów filmu. Jak dba Pan o wierność historycznym szczegółom?

Scenariusz dojrzewał przez osiem lat. Przeprowadziłem się z Pragi na Wolę, aby lepiej poczuć klimat tej dzielnicy, ważnej dla powstania i dla filmu. Przyglądałem się inscenizacjom grup rekonstrukcyjnych, wiele czytałem, grzebałem w archiwach, konsultowałem się z historykami – doktorem Andrzejem Kunertem, Bartoszem Nowożyckim, profesorem Władysławem Bartoszewskim, profesorem Normanem Davisem. Na podstawie zdjęć zbudujemy borgwarda, czołg pułapkę – w wyniku jego wybuchu 13 sierpnia zginęło na Starówce 300 osób. Jedyny w Europie egzemplarz tego czołgu ma muzeum w Wiedniu. Zbudujemy też słynnego Goliata, zdalnie sterowany czołg Panther, choć – z powodu kosztów – na innym podwoziu niż oryginał. Staramy się dbać o szczegóły, choć czasem mogą nie zgadzać się drobiazgi, na przykład detale w wyglądzie munduru czy otynkowany budynek, który wówczas był z cegły. W niektórych sytuacjach podążamy za tak zwanym prawdopodobieństwem historycznym, na przykład warszawska Praga „zagrała” ulicę Marszałkowską i róg Świętokrzyskiej – nakręciliśmy scenę, jak główny bohater wysiada z tramwaju i za murem getta widzi wisielców. To wydarzenie miało miejsce w lutym 1944 roku na ulicy Leszno. Na potrzeby filmu zmieniliśmy datę i miejsce tego wydarzenia – na maj 1944 roku i na ulicę Marszałkowską róg Świętokrzyskiej. Przez tę scenę chciałem oddać atmosferę terroru w Warszawie. Ryszard Kapuściński powiedział kiedyś o reportażu, że czasem trzeba coś domalować, aby oddać prawdę.

Na ile w oddaniu klimatu powstańczej Warszawy pomoże komputer?

Nie ma już dziś tamtej Warszawy, więc trzeba ją stworzyć. Dobrym narzędziem jest tu właśnie komputer.

On daje nam tło i wybuchy, ale pierwszy plan to kamienice zbudowane do trzeciej kondygnacji, postawimy też szczątki kamienic. To ogromne przedsięwzięcie scenograficzne. Na scenografię wydamy kilka milionów złotych, podobną kwotę na efekty komputerowe. Chciałbym, aby widz zobaczył tętniące życiem miasto. Tym bardziej odczuje na końcu stratę po jego zniszczeniu.

Podobno aktorską ekipę szkolili żołnierze.

Wśród naszych konsultantów są także wojskowi. Podczas ćwiczeń na poligonie żołnierze GROM-u pokazywali nam, jak się wówczas trzymało broń, jak należy strzelać, szkolenie dotyczyło także przebiegu natarcia na budynki czy ściągania rannych spod ognia. Mieliśmy również ćwiczenia pirotechniczne, aby aktorzy oswoili się z bronią. W filmie używamy wszelkiej broni: począwszy od visów, błyskawic, stenów, brenów, mg 42, granatów, butelek zapalających, skończywszy na czołgach Panther i Hetzer. Ukazujemy jednostki SS Dirlewanger oraz wojska Wehrmachtu. W technologii 3D zbudujemy sztukasa, niemiecki bombowiec nurkujący, który będzie bombardował szpital Świętego Jana Bożego. W filmie będzie dużo ognia artyleryjskiego, nie zobaczymy jednak artylerii, lecz efekty jej działania. W nagraniach na poligonie na tak zwanym green screnie ponownie pomogą nam żołnierze GROM-u. 

 

    

Małgorzata Schwarzgruber

autor zdjęć: akson studio/miasto 44





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO