Zwykle w tym miejscu opowiadam o filmach, które swoje dni świetności przeżyły kilkadziesiąt, względnie kilkanaście lat temu. Dziś chciałbym jednak napisać o obrazie, który swoją światową prapremierę miał niedawno, 12 lutego 2014 roku. Mam na myśli francusko-niemiecką „Dyplomację”, ciągle jeszcze najnowszy film Volkera Schlöndorffa, który polskim widzom kojarzy się przede wszystkim z „Blaszanym bębenkiem” oraz opowiadającym o życiu Anny Walentynowicz obrazem „Strajk. Tam wszystko się zaczęło”.
Tym razem Schlöndorff wziął na warsztat stosunkowo mało znaną historię dyplomatycznej walki o niewysadzanie w powietrze przez Niemców w sierpniu 1944 roku najważniejszych obiektów strategicznych i architektonicznych Paryża, w tym w praktyce wszystkich najwspanialszych zabytków. W tę prawdziwą historię było bezpośrednio zaangażowanych tylko dwóch ludzi: niemiecki wojskowy komendant Paryża gen. Dietrich von Choltitz oraz konsul generalny neutralnej Szwecji Raul Nordling. Choltitz był zresztą komendantem Paryża zaledwie od kilku tygodni. W odróżnieniu od niego, Nordling, ożeniony od blisko trzydziestu lat z Francuzką, mieszkał we Francji praktycznie od zawsze.
Gdy alianci zbliżali się do Paryża, Adolf Hitler pragnął zmieść miasto z powierzchni ziemi, jak to wkrótce uczynił z Warszawą. Zamierzano wysadzić w Paryżu wszystkie (z wyjątkiem najstarszego) mosty na Sekwanie, co samo w sobie miało tak podnieść poziom wody w rzece, że kilka dzielnic od razu zostałoby zalanych. Waląca się wieża Eiffla też zniszczyłaby „co nieco”. Sami Niemcy szacowali, że w tym paryskim Armagedonie mogłoby stracić życie do 2 mln ludzi (ponad trzy razy więcej niż naprawdę w czasie II wojny światowej zginęło obywateli francuskich). Führer odpowiedzialnym za wykonanie tego szaleńczego rozkazu uczynił właśnie gen. Choltitza. O tym, jak do tragedii ostatecznie nie doszło, opowiada film, będący ekranizacją sztuki teatralnej Cyrila Gély.
Akcja rozgrywa się w ciągu kilkunastu godzin i w praktyce sprowadza się do dialogu dwóch ludzi. Gen. Choltitz dość długo jest zdecydowany wykonać zbrodniczy rozkaz, tym bardziej że w Niemczech „w roli zakładników” pozostawała jego żona, dwie nastoletnie córki i czteromiesięczny syn. Nordling w trakcie tej rozmowy użył wszystkich możliwych argumentów, żeby przekonać niemieckiego generała do niewykonania tego rozkazu, i do historii przeszedł nie jako ten człowiek, który zniszczył Paryż, ale jako ten, który ocalił go przed zagładą. Warto zobaczyć film Schlöndorffa – kameralny, pozbawiony scen batalistycznych i efektów pirotechnicznych – choćby po to, żeby przekonać się po raz kolejny, iż w słusznej sprawie opłaca się walczyć do końca.
Jeszcze jedna uwaga natury ogólnej. Film rozpoczynają dokumentalne migawki – jak czytamy na ekranie – z Warszawy z początku sierpnia 1944 roku. W rzeczywistości są to dobrze nam znane obrazy kompletnie zrujnowanego miasta z jesieni 1944 roku, już po powstaniu warszawskim. Myślałem początkowo, że była to pewna niestaranność realizatorów w wyborze archiwaliów. Dopiero pod koniec filmu zrozumiałem, że takie kadry wybrali chyba nieprzypadkowo. „Dyplomację” kończą bowiem kolorowe migawki zabytków współczesnego Paryża, które są silnym kontrapunktem dla otwierających film scen zrujnowanej Warszawy. Trudno się nie zadumać, jak bardzo różnie potoczyły się losy tych dwóch stolic..
Profesor Jerzy Eisler jest historykiem, dyrektorem Oddziału IPN w Warszawie i kierownikiem Zakładu Badań nad Dziejami Polski po 1945 roku w Instytucie Historii PAN.