Leszek Drewniak należał do wojowników twardych i niezłomnych. „Diabłem” okazywał się jedynie na macie. W codziennym życiu był człowiekiem ciepłym i przyjacielskim.
Na basenie w podwarszawskich Ząbkach rozpoczynają się nietypowe zajęcia – wyścig pływackich sztafet połączony z wykonywaniem pompek czy nurkowaniem przez obręcze. A do tego wszystkiego z pozoru bezsensowna zabawa z dziesięciolitrowymi baniakami napełnionymi wodą. Jakby tego było mało, zespoły zmagające się w tych konkurencjach cały czas są polewane strumieniami wody pod ciśnieniem. Uczestnicy tej zabawy też trochę z różnych światów: mężczyźni i kobiety, 18-latkowie i dojrzali ludzie, muskularni i tacy przeciętnej budowy. I choć na pierwszy rzut oka nie sprawiają wrażenia grupy twardzieli, to pod wieloma względami są wyjątkowi. Nie każdy bowiem da się namówić na całkowite zanurzenie w lodowatej wodzie (+2ºC), by po chwili wybiec z budynku (-2ºC) i uprawiać gimnastykę na świeżym powietrzu.
Prowadzący zajęcia mjr rez. Jacek Kowalik, były oficer GROM-u, i „Drago”, były operator i szkoleniowiec Navy SEAL, zapewnia jednak, że „działania morskie” prowadzone w formule legendarnego „hell week” – piekielnego tygodnia, stanowiącego najtrudniejszym etap selekcji do Navy SEAL – są pod pełną kontrolą. Ich celem jest przekonanie uczestników szkolenia, że to, co wydaje się im niemożliwe, jest dostępne dla niemalże każdego, a nadto bezpieczne, ale muszą mieć silną motywację i zachować spokój.
Czterdzieści godzin akcji
Wodno-zimowy akcent to jednak zaledwie początek ósmej edycji seminarium poświęconego pamięci płk. Leszka Drewniaka, współzałożyciela jednostki GROM, znakomitego szkoleniowca i twórcy systemu GROM Combat. Tegorocznym tematem przewodnim szkolenia były działania przeciwdywersyjne, uzupełnione takimi atrakcjami, jak walka z użyciem noża i przedmiotów codziennego użytku. Cała impreza to blisko 40 godzin akcji, z nielicznymi, ale niezwykle cennymi przerwami, przeznaczonymi na wspomnienia byłych SEAL’sów i żołnierzy GROM-u o służbie, tak aby uczestnicy seminarium poznali dokonania legendarnego „Diabła”.
A o Leszku Drewniaku z pewnością najwięcej i najciekawiej mogą opowiedzieć Bartosz Gagucki i Jacek Kowalik, inicjatorzy i organizatorzy kolejnych seminariów poświęconych temu żołnierzowi, jego przyjaciele, początkowo uczniowie, a później przez lata partnerzy w tworzeniu systemu szkoleniowego. Dziś wspólnie szefują Grupie Reagowania Antykryzysowego, prowadzącej usługi doradczo-szkoleniowe dla służb mundurowych i agencji rządowych dotyczące działania w strefach wysokiego ryzyka, w rejonach konfliktów i klęsk żywiołowych.
Mjr Jacek Kowalik pierwszy kontakt z Leszkiem Drewniakiem wspomina jako przeżycie dość drastyczne: „Był pierwszą osobą, z którą się zetknąłem, kiedy rozpoczynałem szkolenie w jednostce GROM. Na zajęciach nikt nie chciał się z Lechem boksować, bo ludzie znali siłę jego uderzenia. Dopiero co przyszedłem, byłem dobrze przygotowany do walki, więc dałem się skusić. I koledzy patrzyli, jak on mnie pierze. A ja nie wiedziałem, o co chodzi. Przecież to był starszy gość, a ja taki kozak w szczycie formy! Tymczasem ilekroć dostałem »strzał«, to lądowałem na ziemi”.
Wkrótce jednak odwaga adepta zaprocentowała, bo zaczął trenować z mistrzem: „Leszek potrafił połączyć wiedzę i umiejętności w sportach walki gromadzone latami, przede wszystkim w karate shōtōkan, ze szkoleniem żołnierzy i funkcjonariuszy BOR-u. W latach dziewięćdziesiątych cały swój dorobek wykorzystał do szkolenia operatorów naszej jednostki”.
Filozofia walki
Leszek Drewniak, utytułowany sensei z VII dan karate shōtōkan, trener kadry w tej dyscyplinie, proponował karate w zupełnie nowym wydaniu. „Nawet Japończycy przyjeżdżający na staże patrzyli z niedowierzaniem, że Europejczyk ma tak nowatorskie podejście do tego systemu. Dopieszczali tę sztukę przez setki lat i mieli do niej, co naturalne, tradycyjne podejście. A my ich dzieło traktowaliśmy jako tworzywo”, wspomina Kowalik. „Byliśmy inaczej zbudowani, inaczej przygotowani fizycznie, musieliśmy więc ćwiczenia dobierać do swoich możliwości i potrzeb. Leszek nigdy nie prowadził treningu według schematu, lecz dostosowywał do konkretnego zawodnika i sytuacji. W ten sposób powstawały podwaliny naszego systemu”.
Najwięcej ćwiczyli wspólnie podczas pierwszej misji GROM-u na Haiti w 1994 roku. Czas wolny od spraw służbowych wypełniali treningiem. Rozważali wówczas, jakie elementy połączyć, żeby powstał skuteczny system walki bezpośredniej dla żołnierzy w pełnym uzbrojeniu i z wyposażeniem.
Z tego czasu Jacek Kowalik zachował kolejne wspomnienie: „Dowódca, żeby zaimponować Amerykanom, kazał przygotować pokaz walki wręcz. Przez tydzień ćwiczyliśmy układy według szczegółowego scenariusza. A w trakcie popisu dostałem od Leszka »strzał«, którego nie było w fabule spektaklu. Drewniak tak mi to później wytłumaczył: »Tak jakoś wyszło, zobaczyłem, jak się ruszyłeś i zareagowałem spontanicznie«. Nie mówię o tym przez przypadek. Taka reakcja wynikała z jego filozofii, zgodnie z którą, nawet jak coś zostało zaplanowane, to dana sytuacja mogła niespodziewanie zmienić scenariusz. Odmienił również mój sposób myślenia o sztukach walki. Pokazał, że inne zasady obowiązują w czasie rywalizacji sportowej, a inne, kiedy walczymy o życie”.
Po powrocie do kraju zaczęli systematyzować haitański dorobek. Zastanawiali się również, jak poprowadzić w jednym kierunku tych, którzy przychodzili do jednostki. A byli to nie tylko ludzie mający doświadczenie w różnych sportach walki, lecz także lekkoatleci, biegacze, pływacy, zawodnicy gier zespołowych. „Stanęło na tym, że najpierw wprowadzaliśmy ćwiczenia ogólnorozwojowe oparte na grach zespołowych, pływaniu, bieganiu, a następnie, gdy wyposażyliśmy operatora w broń i pełen ekwipunek bojowy, z tego treningu powstawało niezwykle sprawne działanie taktyczne. I to się nam udało”.
Spotkanie z Godzillą
W czasie seminarium jednak niewiele jest czasu na takie wspomnienia, bo organizatorzy postawili na akcję. Kolejny trening, z Tomaszem Drwalem „Godzillą”, budzi nie mniejsze emocje niż szkolenie z komandosami. Ten człowiek jest bowiem legendą mieszanych sztuk walki, czyli MMA. Oczywiście na seminarium nie ma mowy o żadnej konfrontacji, wystarczy zestaw ćwiczeń w parterze, wychodzenie z gardy, kilka podstawowych technik zaprezentowanych przez zawodnika i instruktora, który w sztukach mieszanych połączył kilka dyscyplin: karate, kick-boxing i brazylijskie dżiu-dżitsu.
Współpraca z mistrzami różnych dziedzin walki znakomicie wpływa na tworzenie systemu GROM Combat. Bartosz Gagucki i Jacek Kowalik, kontynuując dzieło Leszka Drewniaka, od lat korzystają ze wsparcia autorytetów, między innymi Andrzeja Gmitruka w boksie, Andrzeja Suprona w zapasach, a obecnie także Tomka Drwala. „Pojawiali się na treningach GROM-u, podobnie jak dziś u nas, w GRAK-u [Grupa Reagowania Antykryzysowego sp. z o.o.]”, mówi Jacek Kowalik. „Wspaniali wielcy ludzie. W szkoleniu, które z czasem ułożyło się w system, nie rozstrzygaliśmy, że coś jest najlepsze – karate, dżudo, zapasy, dżiu-dżitsu, boks albo krav maga. Zbieraliśmy wszechstronne doświadczenia i po pewnym czasie zaczęliśmy z nich wyodrębniać potrzebne elementy, łączyć je w całość. Znakomitą podstawą były możliwości fizyczne żołnierzy, bo przecież do jednostki trafiali ludzie wysportowani, sprawni, silni”.
Współpraca z najlepszymi ma w GRAK-u również szerszy wymiar. Po wielu misjach i kontaktach zagranicznych z sojusznikami żołnierze GROM-u czują się członkami międzynarodowej społeczności sił specjalnych. Mjr Kowalik nie bez powodu na tegoroczny staż zaprosił starych przyjaciół z Navy SEAL: „Wielokrotnie uczestniczyliśmy we wspólnych operacjach. Powstała między nami silna więź, wręcz braterstwo broni. Z »Drago« pracowałem w Iraku, byłem tam dowódcą zespołu, w którym znajdowali się także Amerykanie. Teraz, gdy oni również zakończyli służbę, realizujemy wspólne projekty w Polsce, w USA, na całym świecie”.
Praca u podstaw
Dla organizatorów szkolenia nie mniej ważna od uczczenia pamięci płk. Leszka Drewniaka jest satysfakcja uczestników. Seminarium z założenia nie jest selekcją, eliminującą bezwzględnie najsłabszych. W tej imprezie ważne jest, by wszyscy przeszli kolejne etapy od początku do końca, do chwili uroczystego wręczenia certyfikatów.
W 2015 roku ciekawość przygnała tu nawet Włochów – zespół złożony z byłych żołnierzy, wcześniej szkolących się z firmą GRAK. Wystartowali również uczniowie. Grupa bowiem od trzech lat opiekuje się szkołami z Wrocławia, Ostrowa Wielkopolskiego i Opatowa. Jackowi Kowalikowi szczególnie bliscy są uczniowie klas mundurowych Zespołu Szkół nr 1 w Opatowie, z którymi przyjeżdża Edyta Gwoździk, koleżanka majora jeszcze z harcerstwa, i Marek Frejlich. Za pierwszym razem dwójka opiekunów pokonała cały szlak przygotowany na seminarium razem z uczniami, a w tym roku młodzież z „mundurówki”, między innymi Angelika Zięba, Małgorzata Urbańska, Patryk Kargul, Piotr Nowak, Damian Wałek, musiała sobie radzić sama.
Oficer GROM-u pracę z uczniami uważa za dobrą inwestycję. Jeździ nawet do Opatowa, żeby prowadzić dla nich zajęcia: „Uczą się historii, patriotyzmu i działania w terenie. Trzeba ich wspierać, bo skoro w tak młodym wieku związali się z mundurem, to niech wiedzą, na czym polega służba wojskowa, w dodatku w jednostkach elitarnych”.
Oczkiem w głowie mjr. Kowalika są również podchorążowie Wojskowej Akademii Technicznej: „Budzą nasz szacunek, bo w tygodniu mają mnóstwo zajęć, a w weekend szkolą się w systemie GROM Combat. To jest też element naszej idei, żeby ich poprowadzić, ukształtować, bo stanowią niezwykle wartościowy materiał, jeśli chodzi o służbę wojskową”. Seminarium jest dla podchorążych znakomitym doświadczeniem i wspaniałą przygodą. Należą oni do uczelnianej organizacji „Woda, Ląd, Powietrze”, więc stanowią swego rodzaju elitę, nieustannie poszukującą nowych wyzwań. Przechodzili już szkolenie górskie, posmakowali skoków spadochronowych, ukończyli kurs ratownictwa pola walki i wykorzystują każdą okazję, by szkolić się w strzelaniu i we wszystkich „kolorach” taktyki.
St. szer. pchor. Karol Boguszewski mówi otwarcie: „Jesteśmy obciążeni na uczelni, ale chcemy się szkolić i rozwijać zainteresowania, które ułatwią nam trafienie do wybranej jednostki”. St. szer. pchor. Mateusz Krzemiński i st. szer. pchor. Łukasz Ilczuk również są zdania, że na obecnym etapie należy wszystkiego spróbować, a następnie wybrać swoją drogę.
Płk Leszek Drewniak „Diabeł” Absolwent warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Był członkiem założycielem Polskiego Związku Karate, a także kierownikiem wyszkolenia związku i trenerem kadry narodowej (1981–1991) w tej dyscyplinie. W karate shōtōkan osiągnął stopień mistrzowski VII dan, w dżiu-dżitsu zaś IV dan. Uczestniczył w tworzeniu jednostki specjalnej GROM, w której był następnie szefem wyszkolenia. Opracował system szkolenia przygotowujący operatorów jednostki do walki w kontakcie, znany obecnie jako GROM Combat. Po odejściu ze służby prezesował Fundacji Byłych Żołnierzy Jednostek Specjalnych GROM. |
autor zdjęć: Ewa Korsak