Oprócz wiedzy wojskowej, strategii i nowoczesnych technologii w czasie transformacji przejęliśmy od innych armii NATO także zwyczaj tworzenia coinów.
Podczas I wojny światowej pewien francuski pilot, chcąc wręczyć kolegom z eskadry coś na pamiątkę, kazał wybić serię monet z brązu platerowanych złotem, które przeznaczył właśnie na ten cel. Po jakimś czasie jeden z posiadaczy takiej monety został zestrzelony w walce powietrznej. Jako że był bardzo odważny, wkrótce uciekł z obozu jenieckiego i przedarł się do swoich. Niestety, francuscy żołnierze nie uwierzyli w jego historię, wzięli go za szpiega i chcieli rozstrzelać. Na krótko przed egzekucją oficer wyjął otrzymaną kiedyś od kolegi pamiątkową monetę i tym udowodnił, że nie jest niemieckim agentem.
Historia ta nie została potwierdzona oficjalnie. Pewne jest jednak, że od I wojny światowej wielu francuskich oficerów wybijało osobiste monety. Zwyczaj ten wkrótce przejęli wysocy rangą dowódcy innych armii świata. Coin (z angielskiego moneta) stał się osobistą walutą, którą wręczali podwładnym w dowód uznania i podziękowania za dobrą służbę.
Polskie coiny
Według st. chor. Damiana Mrozka z 22 Karpackiego Batalionu Piechoty Górskiej z Kłodzka pierwszy medal osobisty w Wojsku Polskim wybił dla siebie w 1997 roku ówczesny szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. broni Henryk Szumski. „Od tego momentu tworzenie coinów i obdarowywanie nimi stało się w naszej armii dobrym zwyczajem”, mówi chorąży, który jest posiadaczem największej w kraju ich kolekcji.
Obecnie liczy ona ponad 1180 różnego rodzaju medali osobistych. Jest to potężny zbiór, wziąwszy pod uwagę, że według znawców tematu w naszych siłach zbrojnych wyprodukowano dotąd około 1400 coinów.
Chor. Mrozek kataloguje swoje zbiory w siedemnastu grupach, a za najważniejsze uważa medale osobiste (często z podziałem na złote, srebrne i brązowe), medale upamiętniające jednostki wojskowe, okolicznościowe oraz coiny wąskich grup żołnierskich, na przykład uczestników poszczególnych zmian misji zagranicznych. Te ostatnie, szczególnie dotyczące wojsk specjalnych i misji pokojowych, są najcenniejsze. Niektóre są numerowane, wyprodukowane w określonej liczbie, a czasami mają nawet inicjały właściciela. Coraz trudniej jest je zdobyć, bo bardzo często są robione poza granicami naszego państwa.
Jak mówi chorąży, na co dzień pełniący w swojej jednostce funkcję pomocnika dowódcy do spraw podoficerów, kolekcjonowanie coinów nie ma nic wspólnego z medalierstwem. Osobiste monety, które zbiera, mają bowiem średnicę od 3,8 do 5 cm. Wszystkie większe nie są coinami, lecz zwykłymi medalami.
Symboliczne wyróżnienie
Od czasu gdy pan Ryszard Welgryn z częstochowskiej firmy Artmedal na prośbę pracownika sekretariatu gen. Szumskiego, nieżyjącego już st. chor. sztab. Andrzeja Jędrzejewskiego, wyprodukował pierwszy wojskowy coin, osobiste monety bije wiele osób. Zamawiają je ministrowie, szefowie Sztabu Generalnego WP, dowódcy. Z czasem zwyczaj przejęły też inne służby mundurowe, a także przedstawiciele cywilnej administracji państwowej, szefowie korporacji przemysłowych, a nawet pracownicy wyższych uczelni.
Coiny stały się z biegiem lat symbolem pełnionej funkcji. Rodzajem wyróżnienia, które właściciel może przyznać w każdych warunkach, na przykład na poligonie czy w samolocie, bez żadnych oficjalnych zbiórek i formalności. Osobiste monety są dowodem pozycji zawodowej ich właściciela. „Mam w kolekcji po kilka coinów tych samych żołnierzy. Niektóre wybili jako dowódcy jednostek, następne – gdy obejmowali kolejne ważne stanowiska. Każdy medal upamiętniał jakiś etap ich życia, służby, awansów i kariery”, opowiada chor. Mrozek.
Kolekcjonowaniem wojskowych coinów st. chor. Damian Mrozek zajął się w 1998 roku. Pracował wówczas w sekretariacie szefa Sztabu Generalnego WP. „Gdy od gen. Szumskiego otrzymałem na pamiątkę pierwszy coin, wrzuciłem go do ozdobnej skrzyneczki. Później dostawałem następne, od innych generałów i pułkowników. Pewnego dnia, gdy zobaczyłem, że mam około stu sztuk, postanowiłem na poważnie zająć się ich zbieraniem”, mówi kolekcjoner.
Nowe medale dostaje od kolegów adiutantów poszczególnych rodzajów wojsk i instytucji MON. Czasami zwraca się do instytucji lub konkretnych osób, które mają swoje coiny, z prośbą o przekazanie ich do kolekcji. Bywa, że medale przekazują mu sami właściciele, ponieważ chcą, aby znalazły się one w zbiorze, który jest największy w kraju.
Kodeks kolekcjonera
Jak mówi chor. Mrozek, wszyscy liczący się kolekcjonerzy wojskowych coinów utrzymują ze sobą kontakty. Zbieraczy, którzy mają w kolekcji powyżej 300 egzemplarzy, zna dziesięciu. Pod względem liczby następny kolekcjoner za nim ma w zbiorach ponad 700 coinów. Mimo że nie są zrzeszeni w żadnej organizacji czy związku, mają niepisany kodeks honorowy. Gdy któryś z nich znajdzie gdzieś na aukcji ciekawy medal i pierwszy zgłosi kwotę zakupu, inni odpuszczają i nie podbijają ceny.
Zbiory st. chor. Damiana Mrozka nie są zamknięte w domowym sejfie. Wręcz przeciwnie, podoficer stara się je eksponować. Kiedy tylko dostaje jakieś zaproszenie, zawozi kolekcję w różne miejsca. Niedawno była dostępna w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych, później w 10 Wrocławskim Pułku Dowodzenia przy okazji święta uczelni i jednostki, a także w Lublińcu podczas 18. Biegu Przełajowego o Nóż Komandosa. Przez cały czas prezentuje ją także na swojej stronie internetowej: www.coin-wojskowy.pl.
St. chor. Damian Mrozek służbę w wojsku rozpoczął w marcu 1997 roku. Najpierw trafił do Batalionu Dowodzenia w Skwierzynie. Od lipca 1997 roku pracował w sekretariacie szefa Sztabu Generalnego WP, a w latach 2005–2008 w Polskim Przedstawicielstwie Wojskowym w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli. W październiku 2009 roku przeniósł się w rodzinne strony do 22 Karpackiego Batalionu Piechoty Górskiej do Kłodzka. Obecnie pełni funkcję pomocnika do spraw podoficerów. Oprócz kolekcjonowania coinów dużo czasu poświęca pracy w przydomowym ogrodzie. Jest żonaty. Ma dwoje dzieci. Wierzy, że kiedyś syn Eryk przejmie jego kolekcję i będzie ją systematycznie powiększał. |
autor zdjęć: Arch. Damiana Mrozka