Od początku kryzysu polscy żołnierze są bardzo aktywni. Obserwujemy sytuację, analizujemy ją, wysyłamy ludzi i sprzęt tam, gdzie jest to konieczne. Tak postrzegam rolę polskich sił zbrojnych – niesienie pomocy w obliczu zagrożenia życia i zdrowia rodaków – mówi Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej.
Od początku zmagań z koronawirusem w działania związane z ograniczeniem pandemii jest zaangażowane Wojsko Polskie. Jak Pan ocenia te działania?
Mariusz Błaszczak: Na problem pandemii patrzymy szeroko, nie tylko z perspektywy wojska. Sytuacja jest bez precedensu, więc wymaga też bezprecedensowych rozwiązań. Od początku kryzysu polscy żołnierze są bardzo aktywni. Pomagaliśmy już na początku lutego, gdy zorganizowaliśmy transport dla naszych obywateli, których należało ewakuować z Wuhanu. To było jedno z wyzwań związanych z epidemią koronawirusa i sprostaliśmy mu. Podobnie sprawy mają się teraz: obserwujemy sytuację, analizujemy ją, wysyłamy ludzi i sprzęt tam, gdzie jest to konieczne. Tak postrzegam rolę polskich sił zbrojnych – niesienie pomocy w obliczu zagrożenia życia i zdrowia rodaków. Jeżeli zostanie zgłoszona taka potrzeba ze strony wojewodów i samorządów, jesteśmy gotowi do działania. Już teraz wspieramy Straż Graniczną i Policję. W każdym województwie funkcjonują wojskowe zgrupowania zadaniowe. Mają one do dyspozycji m.in. kilkadziesiąt pojazdów sanitarnych i mikrobusów, dezynfekcyjne zespoły zadaniowe oraz mobilne zespoły medyczne. Działają żołnierze wojsk operacyjnych – to jest realne, konkretne wsparcie. Pomagają także wojska inżynieryjne, logistycy, Żandarmeria Wojskowa. Ponadto cały czas wojskowe lotnictwo jest gotowe do akcji, jeśli chodzi o transport specjalny. Również cyberżołnierze, czyli Narodowe Centrum Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni, mają swój wkład. Udostępnili Rządowemu Centrum Bezpieczeństwa własną infrastrukturę teleinformatyczną, co pozwala na szybsze monitorowanie sytuacji epidemicznej. Czujemy, że system działa i że my, jako wojsko, jesteśmy jego istotnym elementem. Będziemy rozszerzali nasze wsparcie w zależności od zmieniających się potrzeb.
Nasza armia ma też ogromny potencjał medyczny. Służbę pełnią lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni. Czy ich umiejętności zostaną wykorzystane?
Jesteśmy przygotowani na różne scenariusze. W walkę z koronawirusem jest już zaangażowanych 14 wojskowych szpitali, pięć ośrodków medycyny prewencyjnej oraz Wojskowy Instytut Higieny i Epidemiologii. Do działania włączyli się lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni.
Czy jest możliwe, by część tych wojskowych ośrodków i szpitali została przekształcona w placówki zakaźne?
Niektóre nasze placówki już przyjmują pacjentów z potwierdzoną diagnozą wirusa, np. 7 Szpital Marynarki Wojennej, który został przeprofilowany właśnie na zakaźny. Reszta placówek pozostaje w stałej gotowości. Tu inicjatywa jest po stronie wojewodów i władz samorządowych.
Wojsko jest aktywne także w sferze diagnostycznej. Testy na obecność wirusa wykonuje m.in. Ośrodek Diagnostyki i Zwalczania Zagrożeń Biologicznych Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii w Puławach.
W Ośrodku w Puławach codziennie są wykonywane badania na obecność koronawirusa. I to zarówno na potrzeby wojska, jak i mieszkańców województwa lubelskiego. Tylko przez kilka pierwszych dni od uzyskania zdolności w tym kierunku placówka przeprowadziła kilkaset testów. Działa także mobilne laboratorium rozpoznania biologicznego. Obie wojskowe placówki są częścią ogólnokrajowego systemu diagnostycznego. Badają i żołnierzy, i cywilów.
W kryzysowej sytuacji, jaką niewątpliwie jest dla kraju walka z pandemią, bardzo aktywni są także żołnierze wojsk obrony terytorialnej. Jak Pan ocenia ich działania?
Po raz kolejny nie do przecenienia okazują się siła i gotowość wojsk obrony terytorialnej. Ci żołnierze są zaangażowani w walkę z wirusem w praktycznie każdej dziedzinie: od kontroli granic i portów lotniczych po opiekę nad osobami starszymi. Znowu udowadniają, że są „zawsze blisko”. Podpisałem decyzję o wsparciu WOT-u przez uczelnie wojskowe. Skierujemy podchorążych do pomocy terytorialsom, którzy dowożą potrzebującym zakupy i leki. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną inicjatywę terytorialsów, polegającą na telefonicznym dyżurze wsparcia psychologicznego dla ludzi samotnych, starszych bądź źle znoszących kwarantannę czy stan niepewności. Taka pomoc jest równie ważna jak ta materialna czy medyczna.
Wojska obrony terytorialnej dostosowały się do sytuacji i zmieniły model funkcjonowania ze szkoleniowego na przeciwkryzysowy. Czy inne rodzaje sił zbrojnych także wprowadziły zmiany w codziennych działaniach?
WOT to nasz najmłodszy rodzaj sił zbrojnych. Służba tych żołnierzy polega właśnie na wspieraniu lokalnych społeczności i służb w czasie kryzysu. Terytorialsi doskonale się z tego wywiązują. Oby tak dalej. Codziennie na froncie walki z koronawirusem jest kilka tysięcy żołnierzy oraz sprzęt – zarówno terytorialsów, jak i wojsk operacyjnych. Ich współpraca jest bardzo budująca.
Jeśli chodzi o całe siły zbrojne, to specyfika ich funkcjonowania wymaga najczęściej fizycznej obecności żołnierzy. Chciałbym podkreślić, że w tej kwestii liczę na mądrość i umiejętności zarządzania zasobami dowódców każdego szczebla. Powinni w tym czasie szukać złotego środka między zadaniami jednostki a minimalizacją ryzyka epidemicznego.
Oczywiste jest, że zagrożenie koronawirusem wpływa na bieżącą działalność Wojska Polskiego. Jakie działania profilaktyczne wprowadzono w armii?
Chcemy być dobrym przykładem dla społeczeństwa, dlatego nasze działania profilaktyczne muszą być modelowe. Wprowadziliśmy wszystkie zalecenia i rekomendacje rządowe oraz sanitarne, w tym również te odnoszące się do ograniczenia wyjazdów krajowych i zagranicznych. Odwołaliśmy lub przeplanowaliśmy większość przedsięwzięć i spotkań. Mam tu na myśli zarówno wydarzenia na masową skalę, jak i te mniejsze – odprawy czy narady. Tam gdzie to możliwe, przeszliśmy na pracę zdalną i kontakt teleinformatyczny. Zawiesiliśmy zajęcia na wojskowych uczelniach. Odwołaliśmy szkolenia dla rezerwistów i terytorialsów, a także kwalifikację wojskową oraz część ćwiczeń i szkoleń. Stale edukujemy i uświadamiamy zarówno naszych żołnierzy i ich rodziny, jak i całe społeczeństwo, jak się strzec przed zakażeniem i jak się zachować, jeżeli dotknie ono nas lub naszych bliskich. Muszę przyznać, że jestem podbudowany szybkością i elastycznością działania naszych żołnierzy. Dobrze zdają ten niełatwy i przecież nieoczekiwany egzamin.
Co w takiej sytuacji z aktywnością szkoleniową wojska? Czy samoloty F-16 lub patrole rozminowania są na dyżurach, a żołnierze trenują w garnizonach i na poligonach?
Muszę zacząć od przypomnienia, że siły zbrojne są powołane do zadań fundamentalnych, jeśli chodzi o suwerenność Polski. Z tego względu, niezależnie od skali i przyczyny kryzysu, wojsko musi być gotowe do wykonywania zadań przez cały czas i w każdych warunkach oraz utrzymywać ściśle określony stopień gotowości bojowej. Dlatego kontynuujemy m.in. działania wynikające z zobowiązań sojuszniczych, nasze samoloty pełnią dyżury bojowe, a żołnierze wypełniają zadania w kontyngentach poza granicami kraju. Kontynuowane są działania w wielu specjalnościach, jak np. służba patroli saperskich. Oczywiście zachowana jest ciągłość dowodzenia. Od tego zależy nasze bezpieczeństwo. Choć wyraźnie podkreślam, że podczas wykonywania wszystkich zadań wojskowych obowiązują obostrzone zasady profilaktyki przed zarażeniem koronawirusem. Nie zawieszamy też już trwających szkoleń na poligonach, choć część ćwiczeń, treningów i zajęć została przeplanowana. Będziemy oprócz tego weryfikować niektóre zamierzenia szkoleniowe.
W jakim stopniu pandemia koronawirusa wpływa na relacje polskich sił zbrojnych z armiami sojuszniczymi?
Rozmawiałem z Markiem Esperem, sekretarzem obrony USA, i zgadzamy się, że w tej chwili ograniczenie zasięgu wirusa jest naszym podstawowym celem. Wspólne ćwiczenia, treningi czy wyjazdy są redukowane do niezbędnego minimum. To kardynalna zasada zarówno w kontaktach sojuszniczych, jak i na poziomie naszych jednostek wojskowych. Dlatego nastąpiła modyfikacja wielkoskalowych ćwiczeń „Defender Europe 2020”. Zarówno my, jak i nasi sojusznicy musimy przeprowadzać szybką i trafną analizę bieżących wydarzeń oraz zmieniać założenia. Wszystko zależy od rozwoju sytuacji epidemicznej w kraju i na świecie. Ale to także jest test dla naszych zdolności dostosowywania się do zmian.
Czy istnieje obawa, że w ogóle się one nie odbędą?
Niemal wszystkie państwa zaangażowane w ćwiczenia „Defender Europe 2020” zmagają się z problemem epidemii i każde z nich, w tym Polska, traktuje priorytetowo zdrowie swoich żołnierzy, ich rodzin i całego społeczeństwa. Każdy chce, żeby epidemia jak najszybciej się zakończyła i musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby wspomóc ten proces.
W ramach tych manewrów miały się także odbyć mniejsze ćwiczenia towarzyszące. Czy zostaną utrzymane?
Nie. Cztery powiązane ćwiczenia: „Dynamic Front”, „Joint Warfighting Assessment”, „Saber Strike” oraz „Swift Response”, zostały anulowane, a „Allied Spirit” zostaną zmodyfikowane, aby umożliwić szkolenie żołnierzom, którzy już są w Europie. Wprowadzone zmiany nie kończą jednak ćwiczeń i w praktyce nie dotyczą one nawet działań na terytorium Polski. U nas znajduje się około 4 tys. amerykańskich żołnierzy z ponad 1,5 tys. jednostek sprzętu, którzy przybyli tu, żeby wziąć udział w „Defender Europe 2020”. Aby dotarli oni na poligony w Polsce, potrzebna była ogromna współpraca wojskowych logistyków. Brygada pancerna, która przemieściła się już na terytorium RP, pozostanie w Drawsku Pomorskim, gdzie odbędą się „Allied Spirit”. Przypomnę, że na południu i wschodzie Polski stacjonują także żołnierze USA działający w ramach wysuniętej trwałej obecności.
Wspomniał Pan, że polscy żołnierze wciąż wykonują zadania w kontyngentach zagranicznych. W związku z pandemią koronawirusa niektóre kraje, tak jak Polska, zdecydowały się na zamknięcie granic i ewakuację swoich obywateli. Czy żołnierze służący w różnych miejscach na świecie, od Iraku, przez Afganistan, Kosowo, Estonię, po Liban wrócą wcześniej do kraju? A może jest planowana redukcja liczebności kontyngentów?
Służba w polskich kontyngentach wojskowych to nie są ćwiczenia czy trening, które można dowolnie przeplanować. Nasi żołnierze odpowiadają tam za życie i bezpieczeństwo innych. Zaburzenie tej równowagi mogłoby mieć dalekosiężne konsekwencje. W bazach natomiast wprowadziliśmy analogiczne do krajowych restrykcyjne normy bezpieczeństwa epidemicznego. W miarę możliwości rotacje żołnierzy będą się odbywały tak, jak zostały zaplanowane. Ci, którzy są na misjach, znajdują się pod opieką wojskowych służb medycznych, więc po powrocie do Polski nie będą objęci kwarantanną. Nie przewidujemy również zmniejszania liczebności kontyngentów.
Wojsko to nie tylko żołnierze, lecz także pracownicy. Jakie środki prewencji zastosowano lub planuje się zastosować w ich przypadku? Ministerstwo, czyli struktury centralne, zostały dostosowane do wymogów kryzysu. Ograniczamy ryzyko dzięki szerokiemu wykorzystaniu formuły pracy zdalnej. Ogólnie rzecz biorąc, wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe, unikamy gromadzenia się ludzi, równocześnie dbając o właściwe wykonywanie zadań. Racjonalizm i rozsądek są tutaj kluczowe.
Zaangażowanie wojska w walkę z koronawirusem stale rośnie. Czy wzorem włoskich karabinierów możemy się spodziewać, że polscy żołnierze będą wspierać policję i pilnować porządku na ulicach?
Działamy zawsze dla dobra społeczeństwa, dlatego podpisałem decyzję o wsparciu działań policji przez Wojsko Polskie. Co oznacza tylko tyle, że żołnierze pomagają funkcjonariuszom Policji i Straży Granicznej w ich statutowych działaniach. Wspierają ich także w nadzorowaniu wypełniania kwarantanny. Od początku kryzysu zaznaczałem, że jesteśmy gotowi na każde wezwanie władz, dlatego powyższa decyzja jest jedynie potwierdzeniem tej woli.
autor zdjęć: st. szer. Wojciech Król / CO MON
komentarze