Nie ma silnego Wojska Polskiego bez silnego polskiego przemysłu. Zbrojeniówka musi być jego podstawą, nie może się chwiać i my do tego nie dopuścimy. Dlatego tak dużo zamówień lokujemy w przemyśle krajowym – mówi minister Mariusz Błaszczak. Wywiad z szefem MON otwiera numer specjalny „Polski Zbrojnej”, który przygotowaliśmy na MSPO w Kielcach.
Przy realizacji programów modernizacyjnych Wojska Polskiego niezmiernie ważne jest pogodzenie kilku, czasami sprzecznych, interesów. Wojsko chciałoby dostać najnowocześniejszy sprzęt i do tego możliwie szybko. Polski przemysł zbrojeniowy chciałby mieć jak największy udział w dostawach dla wojska, a w wypadku importu uzbrojenia korzystać na powiązanych z tym umowach offsetowych. Podatnicy z kolei chcieliby, żeby program modernizacji technicznej (PMT) realizowany był skutecznie i tanio. Jak wyważyć te wszystkie postulaty?
Mariusz Błaszczak: Odkąd zostałem ministrem obrony narodowej jednym z moich głównych celów jest uzyskanie równowagi między interesem Wojska Polskiego a potencjałem produkcyjnym i technologiczno-naukowym polskiego przemysłu zbrojeniowego. Mówię tu przede wszystkim o Polskiej Grupie Zbrojeniowej, której sprawność produkcyjna i stałe unowocześnianie warunkuje możliwość zamówień nowoczesnego sprzętu dla polskich żołnierzy – oczywiście z wykorzystaniem polskich zakładów zbrojeniowych. Chcielibyśmy w tym obszarze osiągnąć efekt synergii, żeby programy modernizacyjne były wdrażane szybko, a zdolności zbrojeniówki rosły. To tzw. efekt WIN – WIN, kiedy wojsko jest systematycznie doposażane w sprzęt najwyższej jakości, nasze zakłady zaś utrzymują płynność finansową, przez co nie ograniczają zatrudnienia i inwestycji w innowacyjne technologie. Tylko w ten sposób możemy skutecznie unowocześniać armię, równocześnie dając stabilizację i perspektywę rozwoju polskiemu przemysłowi obronnemu.
Wyważenie obu obszarów jest kluczowe. Na pytanie, jak to zrobić, odpowiadamy: działając racjonalnie, acz konsekwentnie. Musimy koncentrować się na dobrym planowaniu, ale również na elastycznej modyfikacji zamierzeń. To bardzo ważne, bo zdolność do modyfikacji planów stanowi nowoczesny model zarządzania i kierowania, a to również odnosi się do zakupów zbrojeniowych i procesu modernizacji wojska. Zapewniam, że idziemy w dobrym kierunku.
Który z rozpoczętych już programów PMT pana zdaniem najlepiej realizuje koncepcję godzenia tych interesów?
Po pierwsze chciałbym zaakcentować, że obecny „Plan modernizacji technicznej do 2026 roku” jest rekordowo wysoki i wynosi 185 mld zł. To aż o 45 mld więcej niż przewidywał poprzedni plan. Środki te zostaną przeznaczone przede wszystkim na nowoczesny sprzęt dla wojska. To wielka szansa nie tylko na zwiększenie zdolności obronnych kraju, lecz także impuls rozwojowy dla przemysłu obronnego. Pamiętajmy, że każdy program jest dalece zindywidualizowany, przez co ciężko sprowadzać je do wspólnego mianownika. Sukcesem jest na pewno program „Wisła”. To nasz flagowy projekt oparty na najskuteczniejszym systemie „Patriot”, dzięki któremu pozyskamy uzbrojenie sprawdzone w boju oraz transfer technologii i know-how w offsecie o wartości 948 mln zł, z którego skorzysta polski przemysł zbrojeniowy, z Polską Grupą Zbrojeniową na czele. Zawarte umowy offsetowe stwarzają olbrzymią szansę na rozwój polskiego przemysłu zbrojeniowego i wzrost możliwości produkcyjnych polskich zakładów.
W dyskusjach o zagranicznych zakupach dla wojska słowo „offset” odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Czy uzasadnione jest wrażenie, że czasami demonizujemy jego znaczenie?
Pamiętajmy, że offset jest zjawiskiem powszechnym w biznesie i bardzo pożądanym gospodarczo. Stosowany jest przez niemal wszystkie kraje na świecie i oczywiście dotyczy również zakupów sprzętu wojskowego. Głównym założeniem w naszych staraniach offsetowych jest maksymalizacja transferu technologii, wiedzy oraz kompleksowego know-how w programach, które przyniosą Wojsku Polskiemu skok jakościowy. Prościej można to ująć w ten sposób, że jeżeli już kupujemy sprzęt za granicą, bo nasz przemysł nie jest jeszcze w stanie dostarczyć nam danych rozwiązań, to maksymalnie angażujemy się, by wynegocjować jak najlepsze warunki offsetowe. Dzięki offsetowi polski przemysł będzie uzyskiwał wysokiej jakości potencjał produkcyjny, a więc w rezultacie może wytwarzać najnowocześniejszy sprzęt – właśnie z polskich zakładów. W tym mechanizmie – jeżeli jest dobrze realizowany – są same plusy.
Offset należy traktować jako instrument budowania zdolności przemysłu obronnego, ale to nie jest tak, że stanowi on panaceum na wszystkie problemy polskiej zbrojeniówki. Dotychczasowe doświadczenia wskazują jednoznacznie, iż polskie firmy zyskują wiele, jednakże możemy zyskać jeszcze więcej, dlatego cały czas pracujemy nad ulepszaniem naszych procedur oraz procesów. Istnieje więc przestrzeń na rozwój, a to zawsze optymistyczne, szczególnie w sprawach, które nie dość, że mają ogromny wpływ na obronność państwa, to jeszcze opiewają na miliony, a nawet miliardy złotych ze wspólnej kieszeni nas wszystkich.
Nie bez znaczenia jest również to, że offset wpływa na pogłębianie powiązań przemysłu polskiego z przemysłem zagranicznym, gdzie polscy przedsiębiorcy stają się elementem globalnego łańcucha dostaw. Wszystkie zakupy dla wojska odbywają się możliwie najszybciej i tak sprawnie jak to tylko możliwe, ale również z nadrzędną zasadą uzyskania offsetu – często traktowaną jako warunek sine qua non. Na offsecie ma korzystać polski przemysł zbrojeniowy, by w przyszłości również móc wytwarzać zaawansowane produkty.
Na ile możemy sobie pozwolić, by potrzeby wojska miały drugorzędne znaczenie wobec potrzeb rodzimej gospodarki i przemysłu zbrojeniowego?
Bezpieczeństwo jest bezcenne z samego założenia, a ja – jako minister obrony narodowej – jestem odpowiedzialny za to, żeby wojsko miało wystarczający budżet, aby skutecznie realizowało swoje zadania. Żołnierze już teraz są godnie wynagradzani, dysponują coraz nowocześniejszym sprzętem i uzbrojeniem, a sama armia jest liczniejsza i silniejsza. Nie spotkałem się z odczuciem, iż potrzeby wojska mają znaczenie drugorzędne w stosunku do czegokolwiek. Wręcz przeciwnie, kwestie obronności stanowią priorytet rządu. Szczególnie widoczne jest to przy wzroście budżetu MON-u, w tym względzie jesteśmy w gronie liderów Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Oczywiście należy pamiętać, że wojsko jest elementem systemu państwa, dlatego nasze działania powinny być i są skoordynowane z innymi gałęziami tego organizmu, w tym z gospodarką i przemysłem. Na tym styku staramy się wypracowywać rozwiązania korzystne i wojskowo, i społecznie. Dlatego czasem poszukujemy rozwiązań kompromisowych, jednakże, co mocno podkreślam, nigdy nie są one wdrażane ze szkodą czy stratą dla wojska.
Oczywiście niezbędne jest określenie priorytetowych programów modernizacyjnych, dlatego kupujemy 32 samoloty F-35 oraz realizujemy kluczowy program utworzenia systemu obrony powietrznej kraju „Wisła”. To uzbrojenie zapewni bezpieczeństwo całej wschodniej flanki NATO. Zawarliśmy również umowę na pozyskanie 20 wyrzutni Himars. Te zakupy najpełniej pokazują, w jak ważnym momencie historycznym dla Polski i polskiego wojska się znajdujemy.
Realizacja PMT wymaga czasami podejmowania niepopularnych decyzji, które nie zadowalają wszystkich. Tak było choćby z zakupem wyrzutni Himars. Czy z perspektywy kilku miesięcy, jakie minęły od czasu podpisania kontraktu, jest pan zadowolony z podjęcia decyzji o przyspieszeniu realizacji tego programu?
Oczywiście. System Himars to nowa jakość dla polskiej artylerii. Dzięki niemu nasi stratedzy i dowódcy są w stanie planować głębokie i bardzo precyzyjne uderzenia ogniowe na odległość nawet 300 km. Himars może razić cele przeciwnika na poziomie taktycznym, czyli do 70 km, ale również przenieść walkę na poziom operacyjny, i to jest prawdziwa wartość tego uzbrojenia. To szczyt zaawansowanej myśli technologicznej, dlatego w założeniu ma skutecznie eliminować tzw. cele wysokoopłacalne, a więc „wyłączać” ośrodki decyzyjne, artylerię oraz „oczy i uszy” przeciwnika. Ze względu na potrzeby naszych sił zbrojnych przyspieszenie programu „Homar” i zastosowanie trybu FMS było właściwym i uzasadnionym ruchem, poprzedzonym szczegółowymi analizami.
Niedługo po objęciu stanowiska ministra obrony narodowej powiedział pan, że zarząd największego polskiego koncernu zbrojeniowego – Polskiej Grupy Zbrojeniowej – otrzymał zadanie konsolidacji zasobów, by stworzyć podstawy do tworzenia nowoczesnych produktów. Jak ocenia pan realizację tej koncepcji?
Faktycznie, taki cel założyłem, uznając, że konsolidacja jest konieczna. Tym bardziej że mówimy o sektorze obronnym, a więc niezwykle ważnym dla poczucia bezpieczeństwa nas wszystkich. Jego konsolidacja, mimo wieloletnich zaniedbań, przebiega sprawnie. Dokładamy starań, żeby Polska Grupa Zbrojeniowa była silna i odpowiadała potrzebom wojska, nie zapominając również o jej konkurencyjności i wymogu ustawicznego rozwoju. Aby przekonać partnerów zagranicznych, że warto kupować uzbrojenie właśnie u nas, sami musimy stawiać na rodzime produkty. Nie ma silnego Wojska Polskiego bez silnego polskiego przemysłu. Zbrojeniówka musi być jego podstawą, nie może się chwiać i my do tego nie dopuścimy. Dlatego tak dużo zamówień lokujemy w przemyśle krajowym. Planowanie w dłuższej perspektywie mocy produkcyjnych, inwestycji i projektów badawczo-rozwojowych oraz stabilność finansowa to fundamenty silnego i zdrowego organizmu biznesowego, jakim wszyscy chcemy widzieć PGZ. Pierwsze efekty już ogłaszałem – w 2018 roku koncern odnotował dodatni wynik finansowy. A podkreślam, że wyniki za pierwsze miesiące 2019 roku są jeszcze bardziej optymistyczne. Tu nie ma mowy o przypadku, to zaplanowane i skoordynowane działanie.
Część branżowych analityków, a także przedstawiciele związków zawodowych uważają, że dotychczasowe wydatki MON-u na realizację PMT w zbyt dużej części lokowane są za granicą, co może w konsekwencji oznaczać zbytnie uzależnienie się od importu. Czy te obawy są uzasadnione?
Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że wartość zamówień u kontrahentów krajowych w latach 2011–2018 kształtowała się na zbliżonym poziomie, wynoszącym około 3,7 mld zł w skali roku. W tym roku nastąpił znaczny wzrost wartości zamówień udzielonych podmiotom krajowym i obecnie realizują one zamówienia na kwotę przekraczającą 5 mld zł. Różnica na korzyść naszego przemysłu jest więc bezsporna. Wszystko dzięki właściwie obranym priorytetom i zaufaniu do naszych przedsiębiorców. Dajemy im szansę i wierzymy, że są w stanie rywalizować z największymi graczami na rynku zbrojeniowym.
Zabiegamy o to, by modernizacja naszych sił zbrojnych przebiegała we współpracy z polskimi zakładami. Dlatego tak ważnym wydarzeniem było podpisanie umów na nowe śmigłowce dla marynarki wojennej i dla wojsk specjalnych z zakładami w Mielcu i Świdniku. Musimy dbać o to, żeby pracownicy naszego przemysłu zbrojeniowego mieli zapewnione miejsca pracy, żołnierze zaś mieli do dyspozycji sprzęt na najwyższym poziomie.
Mój cel to skuteczny i nowoczesny sprzęt w jednostkach wojskowych. Jego pozyskanie ma zwiększać potencjał Sił Zbrojnych RP. Dlatego cały czas kupujemy polski sprzęt, m.in. zestawy przeciwlotnicze Poprad i Piorun, armatohaubice Krab, moździerze Rak, pistolety Vis czy ciężarówki Jelcz. Połączenie polskiego przemysłu i polskiej myśli z potrzebami polskiego wojska na tym polu naprawdę działa i jest efektywne. Muszę w tym miejscu dodać, że nie zawsze modernizowanie armii to tylko zakup nowego uzbrojenia, lecz również unowocześnianie sprzętu już funkcjonującego i sprawdzonego w służbie. Ostatnia umowa na remont wraz z modyfikacją czołgów T-72 to doskonały przykład takiego zaangażowania na rzecz wzmocnienia i polskiej armii, i polskiej zbrojeniówki. Dzięki remontowi wojsko utrzyma możliwości operacyjne, przemysł zaś rozszerzy zdolności w kwestii napraw i modernizacji czołgu T-72, utrzymując w ten sposób miejsca pracy i rozwijając kompetencje w tym bardzo ważnym obszarze obronnym na najbliższe kilka lat.
A jak pan ocenia udział sektora prywatnego w realizacji zamówień dla Wojska Polskiego? Czy resort jest zadowolony z poziomu zainteresowania współpracą z MON-em ze strony prywatnych przedsiębiorstw? Jak oceniany jest potencjał produkcyjny tego sektora?
Jak już wspomniałem, jestem orędownikiem rozwoju zdolności Sił Zbrojnych RP z wykorzystaniem polskiego przemysłu obronnego. Wszędzie, gdzie jest to możliwe, bierzemy pod uwagę możliwość zaangażowania przemysłu polskiego. Wspieranie polskiego przemysłu zbrojeniowego jest również jednym z filarów Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.
Potencjał naszych firm oceniam wysoko, co nie oznacza, że jest idealnie. Dysponujemy jeszcze sporym „room for improvement” w całym sektorze obronnym. Chodzi o kadry menedżerskie, technologie, ale również marketing i aktywność rynkową. Mamy perspektywiczne programy badawcze, z których na pewno w przyszłości będziemy korzystać. Każdy rodzaj sił zbrojnych potrzebuje nowych rozwiązań i zadaniem naszej rodzimej zbrojeniówki jest wychodzić tym potrzebom naprzeciw, nasze firmy muszą być konkurencyjne, muszą startować w przetargach i realizować zamówienia. My potrzebujemy ich, a oni nas. Ważne jest, żebyśmy wszyscy rozumieli, że mamy wspólny cel, czyli zapewnienie jak najwyższego poziomu bezpieczeństwa Polsce.
Chciałbym jeszcze w tym temacie wspomnieć o roli Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego, który jest istotnym elementem promocji i budowy zdolności polskiego przemysłu, zwłaszcza w kontekście współpracy z innymi państwami. Od ponad ćwierć wieku MSPO w Kielcach jest wizytówką polskiej branży obronnej, stanowiąc platformę promocji polskiego przemysłu zbrojeniowego na arenie międzynarodowej, wzmacniania potencjału obronnego Polski oraz nawiązywania kontaktów biznesowych z przedstawicielami przedsiębiorstw z całego świata. To ważne miejsce spotkań wszystkich zainteresowanych nowoczesnym wojskiem, branżą obronną, a także problematyką gospodarczą i bezpieczeństwem.
Skoro już jesteśmy przy sektorze prywatnym. MON rozpoczęło prace nad zmianami w ustawie o organizowaniu zadań na rzecz obronności państwa realizowanych przez przedsiębiorców. Jak zawsze w takich przypadkach, wywołało to wiele pytań i negatywnych emocji. Jaki jest cel ministerstwa w tym zakresie?
Usystematyzowanie, ujednolicenie i aktualizacja przepisów – te trzy słowa najpełniej oddają zamysł projektu ustawy. Nie ma tu mowy o zmianach rewolucyjnych czy o zwiększeniu kontroli armii nad przedsiębiorcami. Nowe przepisy mają wspierać firmy, które wykonują zadania na rzecz obronności państwa, zapewniać im komfort prawny i informacyjny. Mają również obniżyć ryzyko niewykonania nałożonych zadań obronnych. Po prostu chcemy jasno sprecyzować nasze wymagania, ale również obowiązki obu stron, potwierdzić podział kompetencji, a także wspierać przedsiębiorców krajowych w osiąganiu celów w dziedzinie obronności. Pozwoli to na uniknięcie sytuacji spornych, na które, jak wszyscy wiemy, nie ma miejsca w momencie zagrożenia zewnętrznego. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, jak ważny dla ciągłości zaopatrywania naszych wojsk jest sprawnie funkcjonujący przemysłowy potencjał obronny naszego państwa. Po to uaktualniamy i dopasowujemy przepisy.
Tekst pochodzi z numeru specjalnego „Polski Zbrojnej”, przygotowanego na Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego w Kielcach.
Nasze wydawnictwo będziecie mogli bezpłatnie dostać w czasie trwania kieleckiej imprezy na naszym stoisku (stoisko nr D66, hala D), na stoisku Ministerstwa Obrony Narodowej oraz w punkcie prasowym MSPO.
Czytelników, którzy nie dotrą na największe w Polsce targi zbrojeniowe, zachęcamy do lektury elektronicznej wersji numeru specjalnego „Polski Zbrojnej”.
autor zdjęć: MON
komentarze