5 lipca zakończył się Szczyt Bałkanów Zachodnich, organizowany po raz pierwszy w Polsce, w Poznaniu. Spotkanie nie przyniosło przełomu, nie padły bowiem żadne konkrety w kwestii kolejnego rozszerzenia Unii o nowe kraje. Według uczestników szczytu przepisem na współpracę w kolejnych latach ma być natomiast hasło: mniej polityki, więcej gospodarki.
Kiedy w czerwcu 2018 r. ministrowie spraw zagranicznych Grecji i Macedonii podpisywali umowę, kończącą wieloletni spór między tymi krajami o nazwę „Macedonia”, niemal cała Europa odetchnęła z ulgą. Oto z długiej listy konfliktów międzynarodowych w Europie wykreślano kolejny punkt zapalny. Pojawiły się wówczas głosy, by inicjatorów porozumienia, premierów Macedonii Zorana Zaeva i Grecji, Aleksisa Tsiprasa, nominować do pokojowej nagrody Nobla. Jako pozytywny przykład tego, że we współczesnym świecie można rozwiązać problem, zdawałoby się, nierozwiązywalny.
Z Nobla ostatecznie nic nie wyszło, jednak o ewentualnej nominacji dobrze pamięta sam Zaev. Rok później, w czerwcu 2019 r. w wywiadzie dla belgijskiego dziennika „Le Soir” Zaev wspomniał, że z przyjemnością oddałby dwie pokojowe nagrody Nobla za to, by Macedonia Północna wreszcie otrzymała konkretną datę rozpoczęcia rozmów akcesyjnych. Wydaje się, że spośród wszystkich państw Bałkanów Zachodnich to właśnie Macedonia Północna ma obecnie najbardziej zmotywowany do działania w kierunku przyszłego członkostwa rząd i najbliższa jest spełnieniu stawianych przez Unię wymogów. Obok niej jest Albania, również krok za krokiem dążąca do członkostwa.
Problem w tym, że choć sami Macedończycy są zmobilizowani i gotowi do działania, niekoniecznie gotowa wydaje się sama Unia. Nadzieje Macedończyków studził pod koniec czerwca prezydent Francji Emmanuel Macron, który powiedział, że nie ma szans na przyjęcie nowych członków, dopóki Unia nie przeprowadzi głębokiej reformy wewnętrznej i nie rozwiąże własnych problemów. Krąży w związku z tym pewna anegdota, która doskonale pokazuje różnice w myśleniu polityków unijnych i bałkańskich: otóż premier Albanii Edi Rama podczas rozmów z prezydentem Macronem miał usłyszeć pytanie: „Czemu aż tak bardzo chcecie wejść do Unii? My sami nie jesteśmy gotowi, żeby was przyjąć”. Rama miał mu na to odpowiedzieć: „Bo jesteśmy jak ludzie, którzy bardzo chcą się żenić, choć potem być może będą tego żałować”.
Nie ulega wątpliwości, że perspektywa członkostwa w Unii Europejskiej jest dla elit krajów bałkańskich poważną motywacją do działań i reform. Do tego potrzebne są konkretne cele, konkretne zadania, ale również i konkretne zachęty, który mają skłonić polityków bałkańskich do podejmowania trudnych decyzji. Właśnie z myślą o zachęcaniu krajów regionu do reform uruchomiono w 2014 r. tzw. proces berliński. To międzyrządowa inicjatywa, która polega na stymulowaniu reform w krajach bałkańskich, wspieraniu ich aspiracji europejskich oraz rozwijaniu współpracy ekonomicznej. Do procesu przystąpiła Albania oraz wszystkie kraje powstałe na gruzach byłej Jugosławii, które nie są jeszcze członkami UE, a mianowicie: Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Kosowo, Macedonia Północna i Serbia. Z drugiej strony w procesie biorą udział także kraje unijne, które są zainteresowane integracją regionu, wśród nich także Polska, tegoroczny gospodarz szczytu. Powody wyjaśnił minister spraw zagranicznych RP, Jacek Czaputowicz, mówiąc: „Polska wspiera przyszłą akcesję państw regionu Bałkanów Zachodnich do Unii Europejskiej. Bez ich obecności w Unii nie można uznać, że ten projekt jest zakończony”. O potrzebie członkostwa krajów bałkańskich w UE mówił również prezydent Andrzej Duda: „Unia Europejska jako wspólnota powinna dać świadectwo, że projekt europejski żyje, że jest atrakcyjny, ma realną przyszłość i są chętni, którzy chcą do Unii Europejskiej wstąpić”.
Udeptywanie ścieżek
Czy szczyt w Poznaniu był przełomowy? Nie był, ale wcale taki być nie musi. Swego czasu Zoran Zaev, prowadząc politykę zbliżenia z Grecją, powiedział: „Nie jest ważne, ile kroków trzeba zrobić i ile ścieżek przejść, by osiągnąć cel, ważne, by nie stać w miejscu”. Ostatecznie dopiął swego. Tak właśnie wygląda obecna sytuacja z Bałkanami Zachodnimi i kolejnymi szczytami w tej sprawie. Owszem, takie rozwiązania mają wiele wad, do najważniejszych należy z pewnością stan permanentnej debaty, co postronny obserwator może uznać za nieustanną gadaninę, z której niewiele wynika. Ważne jest jednak, by ścieżki prowadzące do celu udeptywać i nie pozwalać, by zarastały. Nie wszyscy jednak taką perspektywę podzielają. Swojej irytacji nie krył np. szef MZS Serbii, Ivica Dačić, który swój udział w szczycie skomentował tak: „Biorę udział w spotkaniach Procesu Berlińskiego od początku, to jest mój szósty szczyt. Powstaje pytanie o celowość odbywania takich spotkań, w sytuacji, gdy pewni przywódcy europejscy zaznaczają, że do głowy im nie przychodzić mówić o rozszerzaniu UE. Jeśli to tak wygląda, to rzeczywiście nie rozumiemy sensu odbywania takich spotkań”. Najpewniej Dačić miał na myśli właśnie czerwcową wypowiedź Emmanuela Macrona.
Rzeczywiście, patrząc z perspektywy ostatecznego celu, czyli członkostwa krajów Zachodnich Bałkanów w UE, to szczyt nie przyniósł konkretów, żaden termin ewentualnego rozpoczęcia rozmów akcesyjnych nie został wskazany. Mówi się, że w przypadku najbardziej zaawansowanych krajów ewentualne członkostwo może stanowić perspektywę pięciu czy nawet dziesięciu lat, zaś w przypadku Bośni i Hercegowiny czy Kosowa przystąpienie wydaje się jeszcze bardziej odległe. Mimo wszystko każdy taki szczyt przynosi kolejny pakiet rozwiązań, pomysłów i możliwości, które zbliżają państwa regionu do Unii, a jednocześnie wzmacniają związki regionu z Europą.
Wydaje się, że najbardziej wartościowym efektem poznańskiego szczytu, będą projekty gospodarcze i rozwój kontaktów ekonomicznych między Bałkanami a Unią, w tym również i Polską. Mówiła o tym kanclerz Angela Merkel, zaznaczając, że o ile proces przystępowania nowych krajów do UE napotyka pewne problemy polityczne, o tyle w zakresie budowania infrastruktury drogowej, kolejowej i mostów efekty są widoczne. Doskonale podsumował to premier Mateusz Morawiecki, mówiąc: „Tam gdzie dzielą pewne różnice historyczne, warto postawić na współpracę gospodarczą, na wzajemne inwestycje, w szczególności w inwestycje w sześciu państwach bałkańskich (…). Wymiana handlowa, promowanie młodych przedsiębiorców, start-upów, małych i średnich przedsiębiorstw jest dobrą drogą do przyszłej integracji”. Mniej polityki, a więcej gospodarki – taki przepis na najbliższe lata z pewnością nikomu nie zaszkodzi.
autor zdjęć: Krystian Maj / KPRM
komentarze