Od początku 1944 roku na Kresach Wschodnich trwał dramat żołnierzy Armii Krajowej, którzy przez walkę z Niemcami starali się zamanifestować wkraczającym na te tereny Sowietom, że nadal istnieje tu polska władza. Dowódcy Armii Czerwonej chętnie z pomocy Polaków korzystali, a następnie rozbrajali ich i oddawali w ręce NKWD. Wiosną tego roku w tej grze pojawił się nowy element – 1 Korpus Polskich Sił Zbrojnych w ZSRS.
Formacja ta tworzona pod auspicjami polskich komunistów i dowodzona przez generała Zygmunta Berlinga, byłego oficera legionowego, który podjął współpracę z NKWD, znalazła się wówczas na tzw. Zachodniej Ukrainie. Żołnierzami Korpusu w większości byli polscy zesłańcy i łagiernicy, którzy z różnych przyczyn wcześniej nie zdążyli do armii Andersa. Po jej ewakuacji do Iranu w 1942 roku jedyną szansą na powrót do kraju było wstąpienie do wojska Berlinga. Krwawa bitwa pod Lenino w październiku 1943 roku mocno przerzedziła jego szeregi, więc po zajęciu przez Armię Czerwoną tzw. Zachodniej Ukrainy liczono na zaciąg mieszkających tam Polaków. Problem był jednak w tym, że wielu potencjalnych poborowych z Wołynia i Podola miało za sobą służbę w AK i jak najgorsze doświadczenia z Armią Czerwoną i NKWD.
Konflikt sumienia
Już jesienią 1943 roku, czyli zanim na kresy wkroczyły regularne jednostki Armii Czerwonej i NKWD, sowiecka partyzantka otrzymała rozkaz niszczenia oddziałów AK. Na Wołyniu 6 listopada 1943 roku partyzanci sowieccy zamordowali porucznika Jana Rerutko „Drzazgę”, dowódcę oddziału „Łuna”. 22 grudnia 1943 roku Sowieci aresztowali kapitana Władysława Kochańskiego „Bombę” wraz z całym sztabem jego oddziału. Nie lepiej było na Wileńszczyźnie, gdzie 26 sierpnia partyzanci z brygady Makarowa w czasie negocjacji podstępnie aresztowali rotmistrza Antoniego Burzyńskiego „Kmicica”, a następnie większość jego podkomendnych. Taki sam los spotkał wielkie jednostki AK, które w styczniu 1944 roku przystąpiły do realizacji akcji „Burza”. Zarówno 27 Wołyńska Dywizja Piechoty AK ppłk. Jana Wojciecha Kiwerskiego „Oliwy”, jak i zgrupowania Okręgu Wileńskiego AK płk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka” współdziałały na szczeblu taktycznym z oddziałami Armii Czerwonej, po czym zostały rozbrojone, a kadra oficerska w większości aresztowana.
Nie dziwi więc, że ocalali z tych pogromów akowcy nie ufali werbownikom Berlinga. Nieufność tę potęgował fakt, że wielu oficerów Korpusu bardzo źle lub w ogóle nie mówiło po polsku. Byli to oddelegowani z Armii Czerwonej oficerowie sowieccy (często polskiego pochodzenia), których żołnierze nazywali „pop-ami” – pełniącymi obowiązki Polaka. To rodziło w nich wątpliwości co do narodowego charakteru Korpusu. Ponadto kresowiacy w większości nie przyjmowali do wiadomości, że ich rodzinne strony mają zostać poza granicami Rzeczypospolitej. Coraz częściej jednak szeregowi żołnierze i podoficerowie akowskich oddziałów nie mieli innego wyboru. Od enkawudzistów otrzymywali propozycję nie do odrzucenia: albo wstąpienie do oddziałów Berlinga, albo aresztowanie i wywózka w głąb Związku Sowieckiego.
W Polsce Lubelskiej
W efekcie organizacji nowych oddziałów polskich, 16 marca 1944 roku władze sowieckie pozwoliły przekształcić 1 Korpus PSZ w ZSRS w 1 Armię Polską w ZSRS. Warto w tym miejscu przedstawić stanowisko sztabu armii wobec problemu żołnierzy AK. Mimo sowieckiej kontroli rozpiętej nad armią wiosną i latem 1944 roku dowództwo z generałem Berlingiem na czele starało się czynić gesty pojednawcze wobec AK, zwłaszcza kiedy 1 Armia zaczęła przybliżać się do Bugu, który został uznany przez Stalina za rzekę graniczną między Związkiem Sowieckim a Polską. Instrukcja polityczna 1 Armii Polskiej w ZSRS z końca czerwca 1944 roku głosiła: „Bratem jest nam żołnierz AK, który wytoczył krew z niejednego Niemca”. Ale już po zajęciu Lublina, generał Berling 27 lipca 1944 roku wydał rozkaz wzywający do rozbrojenia oddziałów Armii Ludowej, Armii Krajowej oraz Batalionów Chłopskich i wstępowania w szeregi 1 Armii. Co charakterystyczne, wszystkie powyższe formacje traktowane były równo, bez konotacji politycznych. Jednocześnie kolejna instrukcja polityczna 1 Armii zapewniała: „Dla wszystkich żołnierzy AK są szeroko otwarte podwoje Wojska Polskiego, wszystkie stanowiska wojskowe i szkoły wojskowe”.
Wspólny patrol Armii Krajowej i Armii Czerwonej na ulicach Wilna.
W dzień po przemianowaniu 1 Armii Polskiej w ZSRS w 1 Armię Wojska Polskiego, 30 lipca 1944 roku naczelny dowódca WP generał Michał Żymierski wezwał wszystkich żołnierzy podziemia do wstępowania w szeregi „regularnego Wojska Polskiego”. W rozkazie podkreślał, że obowiązywać w nim będą „dla wszystkich żołnierzy jednakowe prawa i obowiązki bez względu na dotychczasową przynależność organizacyjną. Jednakowo dla wszystkich zostaną zaliczone lata służby, odznaczenia i stopnie”. Ten ton pojednania i życzliwości wobec żołnierzy AK trwał w 1 Armii jeszcze przez kilka tygodni, ale od początku nie miał on większego odzwierciedlenia w rzeczywistości, którą stworzyła na ziemiach polskich Armia Czerwona i NKWD. Tutaj bezwzględne pierwszeństwo miały rozporządzenia wydawane przez Józefa Stalina, a one wobec AK były jednoznacznie wrogie i drakońskie.
W dniu wybuchu Powstania Warszawskiego Stalin wydał dyrektywę nr 220169 nakazującą bezwzględne rozbrajanie oddziałów AK i innych organizacji wojskowych na terytorium Polski, niepodporządkowanych Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia Narodowego. Dyrektywa zobowiązywała dowódców sowieckich frontów do aresztowania wszystkich oficerów AK, natomiast w stosunku do szeregowych i podoficerów „wyrażających chęć dalszej walki z Niemcami” postulowała przekazanie ich do batalionów zapasowych 1 Armii w Lublinie, Jarosławiu, Białymstoku i Wilnie.
Wojna z AK
Jak celnie zauważył podpułkownik Edward Lubowicki „Seweryn”, oficer wywiadu Komendy Głównej AK: „W momencie, kiedy powstańcy [warszawscy – przyp. red.] przystępowali do walki z Niemcami, Stalin wypowiadał Armii Krajowej wojnę na całym obszarze Rzeczypospolitej”. W sierpniu 1944 roku aresztowano wszystkie oddziały AK biorące udział w akcji „Burza”, które ujawniły się przed Sowietami. Na całym obszarze tzw. Polski Lubelskiej powtórzył się scenariusz znany z Kresów Wschodnich. Jak wynika z raportu szefa sztabu Okręgu Lubelskiego AK, podpułkownika Franciszka Żaka „Zuzi”, na terenie okręgu do końca września 1944 roku aresztowano 21 tys. Polaków, w tym ponad 200 oficerów i ponad 2 tys. podoficerów i szeregowych AK oraz członków administracji państwowej podległej rządowi RP w Londynie. Straty te były nie mniejsze niż podczas okupacji niemieckiej.
Wobec takiej sytuacji pojednawcze tony płynące ze sztabu Wojska Polskiego budziły zrozumiałą nieufność, a jej probierzem okazała się mobilizacja, którą PKWN obwieścił 15 sierpnia 1944 roku. Dowództwo Armii Krajowej natychmiast ogłosiło jej bojkot. 17 sierpnia Komendant Główny AK, generał Tadeusz Bór-Komorowski wydał w tej sprawie specjalną odezwę: „Wzywa się i nakazuje wszystkim oficerom i podoficerom nie stosować się do powyższego zarządzenia [mobilizacyjnego – przyp. red.]. Wszyscy jak jeden mąż musimy stanąć zwarcie i przeciwstawić się temu, by dać wyraz naszej solidarności i karności społecznej […]. Niech żaden z oficerów i podoficerów nie rejestruje się i tym niech da wyraz swego protestu przeciw władzom samozwańczym, nie mającym żadnego poparcia w naszym Narodzie”.
Ogłoszony przez Bora-Komorowskiego bojkot mobilizacji okazał się skuteczny. Był między innymi jednym z powodów, dla których plan Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, by zorganizować Front Wojska Polskiego nie został zrealizowany. Lecz jak słusznie zauważył profesor Czesław Grzelak w książce Bez możliwości wyboru. Wojsko Polskie na froncie wschodnim 1943–1945: „Biorąc jednak pod uwagę ówczesne warunki istnienia Armii Krajowej, trudno akcję bojkotu mobilizacji uznać za przemyślaną do końca. […] Dla wielu członków [AK – przyp. red.] wstąpienie do wojska było jedynym ratunkiem przed aresztowaniem, wywózką w głąb Rosji bądź śmiercią. Z czasem kierownictwo AK zmieniło swoje stanowisko zarówno wobec mobilizacji do WP, jak i w kwestii zwolnienia żołnierzy AK z przysięgi. Wówczas jednak wojsko przestało być azylem dla żołnierzy Armii Krajowej”. Stalin po upadku Powstania Warszawskiego nakazał wzmóc represje wobec istniejących jeszcze struktur Polskiego Państwa Podziemnego, nie wyłączając byłych akowców w szeregach Wojska Polskiego. Jesienią 1944 roku w 1, a zwłaszcza 2 Armii WP doszło do fali aresztowań żołnierzy z akowską przeszłością. Nikt już – od szeregowca po oficera z wysoką szarżą – nie mógł czuć się bezpiecznie, jeśli Informacja Wojskowa odkryła, że miał wcześniej coś wspólnego z Polskim Państwem Podziemnym.
Bibliografia
Cz. Grzelak, H. Stańczyk, S. Zwoliński, Bez możliwości wyboru. Wojsko Polskie na froncie wschodnim 1943–1945, Warszawa 1993
E. Kospath-Pawłowski, Wojsko Polskie na Wschodzie 1943–1945, Pruszków 1993
E. Lubowicki, Byłem na trzech wojnach…, „Karta” 80/2014, s. 26–31
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze