Wyszkolenie Afgańskich Tygrysów zajęło nam kilka lat. Wiemy jednak, że było warto. Po pierwsze dlatego, że przeprowadzili oni wiele udanych operacji antyterrorystycznych i uratowali życie wielu osobom. Po drugie pokazaliśmy, że potrafimy przekazać swoją wiedzę i doświadczenie innym – wspomina Papa, żołnierz Jednostki Wojskowej Komandosów.
Papa, podoficer Jednostki Wojskowej Komandosów, był cztery razy na misji w Afganistanie oraz raz w Iraku.
Po raz pierwszy do Afganistanu pojechałem na VII zmianę PKW. Już od samego początku służby pod Hindukuszem współpracowaliśmy z afgańskimi siłami specjalnymi policji – wspólnie prowadziliśmy akcje. Na samym początku działaliśmy w układzie 70% wojsk koalicji do 30% Afgańczyków. Po kilku latach to się zmieniło, proporcje się odwróciły. Znowu było 70 do 30%, ale z przewagą miejscowych policjantów. Ich samodzielność to nasz sukces.
Zajmowałem się szkoleniem Afgańczyków, byłem ich mentorem i nauczycielem, razem z nimi, ramię w ramię, szturmowałem obiekty. Już od początku naszej służby w Afganistanie było jasne, że im więcej będą oni umieli, tym my będziemy bezpieczniejsi. Początki nie były łatwe. Bywało ciężko z dyscypliną, nie wszyscy przychodzili na zajęcia o wyznaczonej godzinie. Zresztą nie bez powodu w Afganistanie sprawdza się powiedzenie: „my mamy zegarki, oni mają czas”. Ale szybko się dotarliśmy. Wspominam ich jako wspaniałych i niezwykle pozytywnych ludzi.
Na terenie bazy w Ghazni, gdzie odbywały się szkolenia, mieliśmy do dyspozycji strzelnicę i „killing house”, czyli miejsce, gdzie można było ćwiczyć techniki walki w budynkach z użyciem ostrej amunicji. Cały proces szkolenia był podzielony na dwa etapy: sześć tygodni kursu podstawowego i tyle samo kursu zaawansowanego. Afgańczycy cały czas mieli okazję do sprawdzania w praktyce zdobytej wiedzy. Średnio trzy razy w tygodniu razem z nami prowadzili akcje specjalne.
Czy szkolenie i czas poświęcony na treningi przyniosły efekty? Tak. Doszliśmy do takiego etapu, że po otrzymaniu pakietu informacji od służb wywiadowczych sami planowali operacje i szli do akcji. My im tylko towarzyszyliśmy. Mają na swoim koncie sukcesy, m.in. zatrzymanie terrorysty Asadullaha Higrana, który znajdował się na liście priorytetowych celów ISAF, czy likwidację ogromnego składu materiałów wybuchowych przeznaczonych do produkcji IED (Improvised Explosive Device). Zapewniali także bezpieczeństwo podczas imprez organizowanych w 2013 roku pod hasłem „Ghazni – światowa stolica kultury islamskiej” .
Dla każdego komandosa z Lublińca afgańscy policjanci, tzw. Afgańskie Tygrysy, byli bardzo ważni. Pamiętam słowa generała Zahira Zarawara, szefa policji prowincji Ghazni. Gdy na jakiejś uroczystości dziękował komandosom za szkolenie, dodał, że nie zna przypadku, aby ktokolwiek inny zdobył taki szacunek i przyjaźń Afagńskich Tygrysów.
autor zdjęć: arch. DWS, arch. COS-DKWS
komentarze