Wspólne projekty zbrojeniowe – tak, wspólna armia – nie. Tak o europejskiej kooperacji militarnej mówili przedstawiciele MON-u i MSZ-etu podczas posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej. – Chcielibyśmy wyraźnie zaznaczyć, że europejska współpraca w tym wymiarze powinna być komplementarna wobec NATO – przekonywał Marcin Ociepa, wiceszef resortu obrony.
Posiedzenie sejmowej Komisji Obrony Narodowej, na którą został zaproszony także przedstawiciel MSZ-etu, było poświęcone europejskiej współpracy zbrojeniowej. Odbywa się ona w ramach Europejskiego Funduszu Obronnego (EDF), PESCO – czyli stałej współpracy strukturalnej oraz Military Mobility, czyli projektu dotyczącego mobilności wojskowej. O współpracy regionalnej oraz o tym, w których projektach Polska bierze udział i w jakim stopniu, mówili Marcin Ociepa, wiceminister obrony, oraz Szymon Szynkowski vel Sęk, wiceszef resortu spraw zagranicznych.
Na początku dyskusji wiceminister Ociepa zaznaczył, że choć dla Polski współpraca europejska jest istotna, to jednak najważniejsze są relacje transatlantyckie. – Patrzymy na potencjał rozwoju polityki obronnej życzliwie, o ile będzie on pomyślany i rozwijany jako komplementarny wobec Paktu Północnoatlantyckiego, który traktujemy jako Sojusz o krytycznym znaczeniu dla naszego bezpieczeństwa – mówił Marcin Ociepa. Według resortu obrony projekty militarne państw europejskich nie mogą być konkurencyjne wobec NATO. Polska nie popiera też pomysłu utworzenia wspólnej, europejskiej armii.
Wiceszef MON-u określił Europejski Fundusz Obronny jako „inicjatywę pionierską, jeśli chodzi o UE”. – Traktujemy EDF jako dużą szansę – zaznaczał. Fundusz ma służyć finansowaniu prac badawczych i rozwojowych nad technologią obronną i sprzętem wojskowym po to, by UE była konkurencyjna i bardziej innowacyjna wobec światowej branży zbrojeniowej. Ma to zapewnić wspólnocie europejskiej „autonomię strategiczną w wymiarze obronnym”. Dla Polski to okazja, by zdobyć na przykład wsparcie finansowe na prowadzone w kraju projekty badawcze. Z kolei dla rodzimego przemysłu obronnego, w tym małych i średnich firm, udział w EDF oznacza szansę na „dołączenie do międzynarodowego łańcucha dostawców elementów uzbrojenia”.
Budżet EDF na lata 2021–2027 został określony na sumę 7 mld 950 mln euro, przy czym na prace naukowe przeznaczono 2,65 mld euro, a na prace rozwojowe – 5,3 mld euro. Pieniądze te pochodzą z budżetu UE. Polski wkład w EDF jest szacowany na około 342 mln euro. – To 49 mln euro rocznie – mówił Marcin Ociepa. Dodał, że Polska może uzyskać „zwrot tych środków przez zdobycie finansowania europejskiego na projekty”. Płk Grzegorz Markowski z Departamentu Innowacji MON poinformował, że obecnie w resorcie obrony są opracowywane systemowe rozwiązania dotyczące współpracy w ramach EDF.
Jeśli chodzi o PESCO, to Polska uczestniczy w 24 z 46 projektów realizowanych w ramach PESCO. – W jednym jako koordynator, w 11 jako uczestnik, a w 12 projektach Polska jest obserwatorem – wyliczał wiceminister Ociepa.
Natomiast projekt Military Mobility ma na celu zniesienie barier, głównie infrastrukturalnych. Dzięki temu przerzut żołnierzy i sprzętu armii państw europejskich będzie szybszy i prostszy.
Szymon Szynkowski vel Sęk, wiceminister spraw zagranicznych, mówił o współpracy regionalnej. Jako przykład podał aktywność Bukaresztańskiej Dziewiątki (skupiającej państwa wschodniej flanki NATO) oraz współpracę w ramach Trójkąta Weimarskiego. Wiceszef MSZ-etu, tak jak wiceminister obrony, podkreślił, że militarne projekty państw europejskich powinny być uzupełnieniem, a nie konkurencją wobec NATO. Dodał też, że „Polska nie utożsamia się z wizją armii europejskiej jako stałego związku taktycznego”.
W jakie konkretnie projekty Polska chciałaby się włączyć? Przedstawiciele rządu jako przykład podali projekt budowy europejskiego czołgu nowej generacji (to inicjatywa niemiecko-francuska). Jednak poseł Koalicji Obywatelskiej, Paweł Poncyljusz, przypomniał, że choć Polska sygnalizuje chęć wzięcia udziału w tym projekcie, to niestety nie otrzymała do niego zaproszenia. Co więcej, zdaniem posła Poncyljusza, polskie plany są ambitne, ale mało realne, bo krajowe zakłady nie mają odpowiedniego potencjału. Tłumaczył, że ostatni czołg wyprodukowany w polskim zakładzie (Bumar-Łabędy) zjechał z linii produkcyjnej dekadę temu. Od tego czasu – jak zauważył – zdolności w tej dziedzinie „prawdopodobnie już wyekspirowały”.
autor zdjęć: st. chor. sztab. Rafał Mniedło
komentarze