Świeża krew

Ponad 120 cywilów walczyło o miejsce na kursie Jata w Ośrodku Szkolenia Jednostki Wojskowej Komandosów. Szansę na włożenie munduru specjalsa ma tylko najlepsza trzydziestka.

 

ajpierw krótka rozgrzewka: podskoki, przysiady, kilka pompek i kilkanaście brzuszków. Dwudziestu dziewięciu kandydatów na żołnierzy wojsk specjalnych czeka na sygnał do rozpoczęcia egzaminu. „Dlaczego tu jestem? Bo marzę o służbie z najlepszymi żołnierzami w kraju. Chcę być komandosem”, na chwilę przed rozpoczęciem sprawdzianu mówi Marek. Ma 27 lat, niedawno skończył studia w Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, ale nie myśli o karierze trenerskiej. Podobnie jak jego koleżanki i koledzy, walczy o miejsce na kursie dla przyszłych żołnierzy wojsk specjalnych. W Ośrodku Szkolenia Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu pod koniec października do egzaminu przystąpiło ponad 120 osób. Najlepsza trzydziestka w lutym rozpocznie półroczny kurs służby kandydackiej, przygotowujący do wstąpienia w szeregi specjalsów.

 

Siódme poty

„Musicie zdjąć wszystkie łańcuszki, wisiorki i bransoletki. Od tej chwili nie wolno wam samodzielnie oddalać się z hali sportowej, bez powiadomienia instruktora. Zaczynamy!”, mówi Krzysztof, instruktor wychowania fizycznego z Jednostki Wojskowej Komandosów. Kandydaci najpierw słuchają krótkiego instruktażu, a później, podzieleni na grupy, przystępują do testów.

Muszą się sprawdzić w trzech konkurencjach: podciąganie na drążku wysokim (kobiety – ugięcia ramion na ławeczce), skłony tułowia w przód, tzw. brzuszki, oraz bieg wahadłowy (kobiety – bieg zygzakiem). „Konkurencje sprawnościowe nie są zaskoczeniem dla kandydatów. Chętnych informowaliśmy o wymaganiach, a dokładny opis sprawdzianu jest dostępny na naszej stronie internetowej. Za każdą konkurencję można dostać maksymalnie dziesięć punktów”, mówi instruktor z JWK.

Przy pierwszym stanowisku gromadzi się grupa kilkunastu cywilów, którzy mają sprawdzić siłę swoich mięśni brzucha. „Na komendę »gotów« kładziecie się na materacu. Zaczepiacie nogi o drabinki, ręce splecione za głową, łopatki przylegają do podłoża. Na komendę »ćwicz« podrywacie się do góry i łokciami dotykacie kolan, ale nie wolno odrywać bioder od materaca”, poucza kandydatów instruktor. By zaliczyć konkurencję, trzeba zrobić minimum 60 brzuszków w ciągu dwóch minut. „30, 31, 32...”, głośno liczy instruktor. „To już koniec? Nie zrobisz więcej?”, pyta opadającego z sił mężczyznę.

Kondycji nie wystarczyło m.in. 30-letniemu Michałowi, który jest wykładowcą w Akademii Wychowania Fizycznego. „Zabrakło mi kilku powtórzeń, by zaliczyć brzuszki. Sportem zajmuję się na co dzień, ale wiedziałem, że efekt końcowy egzaminu może nie być dla mnie dobry. W niektórych dyscyplinach jestem mocny, ale tu był potrzebny trening siłowy, na który po prostu zabrakło mi czasu. Podszedłem do egzaminu z marszu i to się na mnie zemściło”, przyznaje. „Mimo że inaczej poukładałem swoje dotychczasowe życie zawodowe, to chciałbym służyć w wojsku. W dzisiejszych czasach zmiana zawodu nie jest problemem. Widzę się w mundurze, dlatego w przyszłości po raz kolejny podejdę do kwalifikacji”.

Nie najlepiej radzą sobie kandydaci podczas podciągania na drążku wysokim. Tu jednak nie czas jest ważny, lecz liczba prawidłowo wykonanych powtórzeń. Instruktorzy uznają próbę, jeśli broda ćwiczącego podniesiona jest powyżej drążka, a ręce w stawie łokciowym są wyprostowane podczas opuszczania. Ćwiczenie można wykonywać dwiema technikami: siłowo – co jest trudniejsze – czyli podnosić się w górę siłą mięśni ramion i pleców, albo technicznie – czyli poruszając biodrami i nogami w taki sposób, by rozbujać ciało i wybić się ponad drążek. By zebrać komplet punktów, potrzebnych jest 16 powtórzeń, a minimum to siedem podciągnięć. Do rywalizacji przystępują kolejno dobrze zbudowani mężczyźni. Aż trudno uwierzyć, że po kilku próbach spadają na materac.

„Drążek w wypadku mężczyzn i ławeczka dla kobiet to jedne z najtrudniejszych ćwiczeń. Więcej chętnych odpada tylko na biegu wahadłowym. A zasada jest taka, że jeśli kandydat nie zaliczy jednej z konkurencji, odpada z dalszej części egzaminu”, przyznaje Marcin, instruktor z JWK.

O zaliczeniu sprawdzianu w hali sportowej często decyduje bieg wahadłowy. Tym razem jednak niewielu kandydatów miało okazję w ogóle podejść do tego zadania. „To konkurencja na zwinność i szybkość. Trzeba w jak najkrótszym czasie dziesięć razy przebiec dziesięciometrowy odcinek. I kiedy ostatnie sekundy są najważniejsze, to im brakuje mocy i nie zaliczają tej konkurencji”, tłumaczy „Mixu”, instruktor wychowania fizycznego

z Lublińca. Żeby zdobyć dziesięć punktów, zadanie trzeba wykonać w 29,2 s, a jeden punkt dostaje osoba, która przebiegnie dystans w 31,2 s. Nie mija pół godziny egzaminu, kiedy większość stanowisk jest już pustych. „Czy ktoś jeszcze chce zaliczać bieg wahadłowy?”, pyta kandydatów „Mixu”. Cisza. Większość osób jest już ubrana i czeka przy drzwiach hali sportowej… „Nie rozumiem podejścia niektórych. Jeśli chcą służyć w wojskach specjalnych, to powinni się do tego przygotować. Na przykład bieg wahadłowy można ćwiczyć na boisku czy na podwórku. Wystarczy wbić w ziemię dwa patyki w odległości 10 m jeden od drugiego. Czy to tak wiele? No, ale trzeba chcieć”, dodaje „Mixu”.

Na tej konkurencji odpadł 30-letni Paweł. „Najbardziej bałem się tego, że podczas egzaminu nie zaliczę biegu na 3 tys. m, dlatego na tym skupiłem się podczas treningów. Bieg wahadłowy zaniedbałem. W ostatnim momencie zabrakło mi pary w łydkach. Umysł chciał biec dalej, ale ciało nie dało rady”, opowiada. Paweł jest absolwentem filologii słowiańskiej, teraz kończy studia historyczne. „Już od dawna myślę o wojsku. Złożyłem wniosek o przyjęcie do służby przygotowawczej. W międzyczasie na stronie wojskowej komendy uzupełnień znalazłem informację o naborze cywilów do Lublińca. Postanowiłem spróbować”. Na pytanie, dlaczego ciągnie go do armii, odpowiada szybko: „Jestem Polakiem i cenię wartości patriotyczne. Zawsze miałem szacunek do munduru i polskiej tradycji”.

Testy w hali sportowej pozytywnie kończy zaledwie kilkunastu kandydatów. Ich kolejnym zadaniem jest bieg na 3 tys. m (kobiety biegną 1000 m). Dystans ten muszą pokonać w czasie nieprzekraczającym 14 minut. Ostatnim etapem jest sprawdzian pływacki. By go zaliczyć, trzeba przepłynąć 50 m.

 

Oko w oko z komisją

„Kondycja fizyczna kandydatów pozostawia wiele do życzenia”, podsumowuje egzamin mjr Paweł Wronka, komendant ośrodka szkolenia JWK. „Największym problemem jest to, że większość osób na egzamin przychodzi bez przygotowania. Są tacy, którzy tylko raz podciągają się na drążku i liczą, że jakoś to będzie. My jednak nie będziemy nikogo przepychać na siłę. Nie wystarczy patrzeć w komputer i korzystać z superaplikacji, by przygotować się do biegu na 3 km. Trzeba po prostu ćwiczyć! Przez sześć dni oceniliśmy kondycję ponad 120 kandydatów. Ponad 60% z nich nie zdało egzaminów sprawnościowych”, dodaje oficer.

Zaliczenie sprawdzianu z WF-u nie oznacza jednak, że kandydaci dostają zielone światło i mogą się szkolić w Lublińcu. Pozostałe dwa etapy rekrutacji to ocena i analiza świadectw gimnazjalnych (odbywa się bez udziału kandydatów) oraz rozmowa kwalifikacyjna. Na spotkaniu z pięcioosobową komisją chętni do służby kandydackiej musieli odpowiadać na pytania dotyczące ich wykształcenia, kwalifikacji zawodowych, motywacji i zainteresowań. Wyjaśniali, dlaczego chcą służyć w wojskach specjalnych. Sprawdzana była także ich podstawowa wiedza historyczna oraz stosunek do postaw prospołecznych i proobronnych.

„O miejsce w ośrodku szkolenia mogą się ubiegać osoby pełnoletnie, niekarane, legitymujące się wykształceniem co najmniej gimnazjalnym. To nie są wygórowane wymagania, więc jeśli ktoś pyta, co trzeba zrobić, by dostać się na szkolenie w Lublińcu, mówię krótko »trzeba po prostu chcieć«”, przyznaje mjr Paweł Wronka. „Zgłosili się do nas ludzie młodzi, urodzeni w latach dziewięćdziesiątych, o wiele rzadziej w osiemdziesiątych ubiegłego wieku. To najczęściej osoby z wyższym wykształceniem, przynajmniej pierwszego stopnia”, opisuje prof. dr hab. Barbara Wiśniewska-Paź, kierownik Zakładu Socjologii Edukacji Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego i konsultant lublinieckiego ośrodka. „Podczas rozmowy sprawdzamy, jak wygląda sprawność umysłowa kandydatów, zdolność kojarzenia, sposób wysławiania się. Takie spotkanie to dobra sposobność, by ocenić ich zborność myśli, umiejętność koncentracji, a także wiedzę na temat polskich wojsk specjalnych”, dodaje prof. Wiśniewska-Paź.

Komisja kwalifikacyjna weryfikuje także dodatkowe uprawnienia kandydatów, różnego rodzaju certyfikaty ukończonych szkoleń i kursów. Dodatkowe punkty można dostać m.in. za znajomość języków obcych, honorowe oddawanie krwi, zaangażowanie w działalność proobronną lub prospołeczną, posiadanie uprawnień zawodowych, np. informatycznych, medycznych czy prawo jazdy kategorii C+E. „Zgłosili się do nas ludzie, którzy mają uprawnienia do pracy na wysokościach, ratownicy medyczni, wyszkoleni nurkowie, instruktorzy różnych sportów, kandydaci po kursach preselekcyjnych do jednostek specjalnych”, uzupełnia mjr Wronka.

O wynik rozmowy kwalifikacyjnej może być spokojny m.in. Andrzej z okolic Lublińca. „Rozmowa, moim zdaniem, wypadła nieźle. Musiałem powiedzieć, dlaczego chcę służyć w wojskach specjalnych i która jednostka jest mi najbliższa”, opowiada i dodaje. „No, wiadomo, że chcę do komandosów. Jestem z okolic Lublińca, dlatego marzę o służbie właśnie w JWK. To najstarsza polska jednostka specjalna, znana na całym świecie. Kiedyś postawiłem sobie za cel, że dostanę się do specjalsów przed trzydziestymi urodzinami. Skończyłem niedawno 27 lat, a informacja o naborze cywilów pojawiła się w samą porę”, mówi z uśmiechem.

Duże szanse na mundur komandosa ma także 28-latka z Tarnowa. Katarzyna jest nauczycielem akademickim, prowadzi zajęcia z wychowania fizycznego i jest instruktorem pływania. Podczas egzaminów zgarnęła niemal maksymalną liczbę punktów. Jest pewna siebie i stanowcza. Tuż przed wejściem na rozmowę kwalifikacyjną opowiada, że niedawno zdobyła mistrzostwo Polski w pływaniu stylem klasycznym na 200 m. Mundur chciała nosić od dziecka. Początkowo jednak myślała o pracy w straży pożarnej, dziś nie ma już wątpliwości – chce służyć wśród specjalsów. „Moim żywiołem jest woda, więc marzenia o służbie są związane z morską jednostką specjalną. Myślę, że w Formozie czułabym się najlepiej”, mówi.

Ostateczne wyniki rekrutacji będą znane pod koniec roku. Kandydaci, którzy pomyślnie przeszli przez sito komisji kwalifikacyjnej, będą teraz za pośrednictwem WKU kierowani przed komisje lekarskie i do pracowni psychologicznych. „Na podstawie ocen z egzaminów oraz uzyskanych wyników badań stworzymy listę rankingową i wyłonimy najlepszą trzydziestkę”, zapowiada mjr Wronka.

 

Uchylone drzwi

Jata – tak będzie się nazywać półroczny kurs w Lublińcu dla cywilów. Początkowo mówiło się o kursie commando, ale dowództwo JWK zmieniło koncepcję nazwy. Podczas nauki kandydaci na specjalsów będą mieć status służby kandydackiej i zostaną skoszarowani na terenie jednostki. Po około czterech tygodniach cywile złożą przysięgę wojskową. „Szkolenie będą prowadzić kadra ośrodka oraz instruktorzy Jednostki Wojskowej Komandosów. Kurs został podzielony na trzy etapy. Składa się z części adaptacyjnej, szkolenia podstawowego oraz specjalistycznego typowego dla wojsk specjalnych, a każdy etap kończy się egzaminem”, tłumaczy komendant ośrodka. W czasie zajęć kursanci będą wyposażeni w sprzęt używany przez komandosów (np. karabinek HK416, pistolet HK USP), wezmą też udział w szkoleniu na poligonie. „Nasi elewi będą umundurowani zgodnie z zasadami służby kandydackiej, czyli w mundury i berety wojsk lądowych. Na włożenie multicamów i ciemnozielonych beretów będą musieli sobie zasłużyć”, dodaje mjr Wronka.

Oficer wyjaśnia, że rozpoczęcie kursu nie oznacza, iż wszyscy jego uczestnicy zostaną komandosami. Na każdym etapie nauki umiejętności kandydatów będą weryfikowane. Osoby, które odpadną w trakcie nauki lub nie zdadzą egzaminów końcowych, zostaną zwolnione do rezerwy. Ci natomiast, którzy ukończą szkolenie, zostaną powołani do służby w wojskach specjalnych (o przydziałach do konkretnej jednostki zadecyduje inspektor wojsk specjalnych). Żołnierze po kursie będą służyć na stanowiskach zabezpieczających. Dopiero po kilku latach służby, ukończeniu selekcji oraz kursu bazowego będą mogli ubiegać się o przyjęcie na stanowiska operatorów w zespołach bojowych.

O potrzebie stworzenia placówki, w której odbywałoby się szkolenie specjalsów, mówiono niemal od początku istnienia wojsk specjalnych jako odrębnego rodzaju sił zbrojnych. Na początku 2013 roku w Jednostce Wojskowej Komandosów powstała koncepcja ośrodka szkolenia, którą później dopracowano w ówczesnym Dowództwie Wojsk Specjalnych. Prace nad szkołą komandosów zbiegły się z inspekcją Najwyższej Izby Kontroli, którą w wojskach specjalnych przeprowadzono w marcu 2013 roku. Mimo pozytywnej oceny inspektorzy NIK-u w swoim raporcie sugerowali modyfikacje systemu naboru do specjalsów, tak aby do służby mogli aplikować także cywile.

Opinia publiczna o koncepcji utworzenia ośrodka szkolenia, który przygotowywałby cywilów do służby we wszystkich jednostkach wojsk specjalnych, usłyszała w 2014 roku. Wiadomość o uchyleniu drzwi do specjednostek zelektryzowała mnóstwo osób. Wojskowe komendy uzupełnień, Jednostka Wojskowa Komandosów, a nawet redakcja „Polski Zbrojnej” zostały zasypane listami z pytaniami w sprawie naboru. Kandydaci chcieli przede wszystkim się dowiedzieć, kiedy rozpoczną się egzaminy. Szczegóły naboru miały być ujęte w decyzji szefa resortu obrony narodowej.

Ostatecznie drogę cywilom do Lublińca otworzył minister Antoni Macierewicz. Wiosną 2016 roku wydał decyzję o naborze kandydatów na żołnierzy zawodowych w wojskach specjalnych. „Przygotowując się na współczesne wyzwania, musimy mieć dobrze wyselekcjonowane, wyszkolone i wyposażone kadry. Z pewnością rozszerzenie naboru o kandydatów bezpośrednio z cywila nas wzmocni”, mówił w kwietniu tego roku płk Wiesław Kukuła, ówczesny dowódca JWK.

Komendant ośrodka szkolenia w Lublińcu przyznaje, że z nadzieją czeka na rozpoczęcie pionierskiego kursu. „Mamy pozytywne nastawienie, bo jesteśmy pewni, że przygotujemy dobrych żołnierzy. Wojska specjalne potrzebują świeżej krwi”, kwituje.

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: Michał Zieliński





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO