moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Powrót do korzeni

NATO określiło Rosję jako największe zagrożenie, zapaliło zielone światło dla członkostwa Szwecji i Finlandii, postawiło na wzmacnianie mechanizmów kolektywnej obrony. Eksperci są zgodni: to krok w dobrym kierunku. Sojusz będzie się zatem zmieniał – dozbrajał i coraz bardziej przygotowywał do działania w realiach nowej zimnej wojny.


Sojusznicze ćwiczenia „Iron Spear” na poligonie Ādaži na Łotwie. Październik, 2021 rok. Fot. INTS KALNINS/Reuters/Forum

Robert Pszczel, w tamtym czasie rzecznik prasowy w Kwaterze Głównej NATO, w listopadzie 2010 roku w zasadzie siedział już na walizkach, bo lada chwila miał wyjechać do Moskwy i stanąć na czele miejscowego Biura Informacji NATO. Misja placówki polegała na przybliżaniu prac i zadań Sojuszu Północnoatlantyckiego rosyjskiej opinii publicznej. Natowscy decydenci z satysfakcją odnotowywali, że w Rosji kwestie wspólnego bezpieczeństwa budzą żywe zainteresowanie. Zanim jednak dyplomata pojawił się w Moskwie, ruszył do Lizbony, gdzie właśnie odbywał się szczyt NATO. Dziś Pszczel, ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, wspomina: – Przywódcy państw członkowskich przyjęli wówczas nową koncepcję strategiczną. Konkluzja płynąca ze spotkania sprowadzała się do tego, że Sojusz nie musi się mierzyć z żadnym bezpośrednim zagrożeniem. A jeśli takowe wystąpi, będzie miał wystarczająco dużo czasu, by odpowiednio zareagować.

Od tych wydarzeń minęło zaledwie 12 lat, dziś wydaje się jednak, że to cała wieczność. Moskiewskie biuro już nie istnieje. W listopadzie 2021 roku Rosjanie doprowadzili do jego zamknięcia, ekspert wojskowy Igor Korotczenko zaś stwierdził, że instytucja od dłuższego czasu działała niczym koń trojański. – Głównym celem tych misji było wdrażanie orientacji NATO, wykrywanie potencjalnych słabych punktów Rosji i współpraca z młodymi kadrami, które mogłyby przejąć kluczowe stanowiska we władzach naszego kraju – mówił agencji RIA Novosti. Kilka miesięcy później Rosjanie najechali Ukrainę i do dziś prowadzą tam krwawą wojnę, na każdym kroku dając do zrozumienia, że faktycznie walczą z Zachodem. Zmieniło się także NATO. Odpowiedzią na działania Kremla stała się kolejna koncepcja strategiczna. Tym razem pojawił się w niej zapis jasno definiujący największe zagrożenie. Jest nim Rosja. Dotychczasowy rozdział postzimnowojennej historii świata został definitywnie zamknięty.

Nowy model działania

Dr Wojciech Lorenz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, nie ma wątpliwości: NATO wraca do korzeni. – Sojusz powstał jako pakt obronny. Po rozpadzie ZSRS zmienił się jednak paradygmat – tłumaczy. – Oczywiście NATO miało zachować zdolność do kolektywnej obrony, ale nacisk został położony na budowanie systemu bezpieczeństwa, który nie ogranicza się do państw Sojuszu. Elementem nowej architektury miała być także Rosja – dodaje ekspert. Tego projektu nie udało się jednak zrealizować. – Większość rosyjskich elit nigdy nie zaakceptowała takiej wizji świata. Ich przedstawiciele myślą w kategoriach wyniesionych z czasów ZSRS i są żywotnie zainteresowani odwróceniem niekorzystnych, w ich pojęciu, zmian, które zachodziły na świecie w ostatnich dekadach – podkreśla dr Lorenz. Efekt: aneksja Krymu, rozpętanie wojny w Donbasie, a teraz pełnoskalowa inwazja na Ukrainę. – Reakcją NATO był powrót do kolektywnej obrony. Przywódcy Sojuszu mocno dziś podkreślają znaczenie artykułu 5 – zaznacza ekspert PISM-u. Wspomniany zapis mówi o tym, że atak na jednego członka NATO jest uderzeniem w cały Sojusz i że pozostali muszą pospieszyć mu z pomocą.

Na tym jednak nie koniec. – Przywódcy NATO, wraz ze zdefiniowaniem zagrożenia, przedstawili nowy model funkcjonowania sojuszniczych sił – wskazuje Robert Pszczel. Przede wszystkim zapowiedzieli znaczące zwiększenie pododdziałów o podwyższonej gotowości. Obecnie Sojusz dysponuje 40-tysięcznymi Siłami Odpowiedzi NATO (NRF). Po zmianach liczba żołnierzy gotowych do natychmiastowego przerzucenia w zapalne rejony wzrośnie do 300 tys. Sojusz wzmacnia też obecność na wschodniej flance. Międzynarodowe bataliony stacjonujące na Litwie czy w Estonii zostaną rozbudowane do brygad. Do tego dochodzą jeszcze samodzielne plany Stanów Zjednoczonych. Goszczący w Madrycie prezydent Joe Biden zadeklarował, że Amerykanie rozlokują w Wielkiej Brytanii dwie eskadry samolotów F-35, do Rumunii wyślą dodatkową brygadę wojsk lądowych, z czterech do sześciu zwiększą liczbę niszczycieli w hiszpańskiej bazie Rota, a w Polsce umieszczą stałe dowództwo V Korpusu. – Ten ostatni gest ma wymiar nie tylko praktyczny, lecz także symboliczny. W czasach zimnej wojny V Korpus był odpowiedzialny za obronę przesmyku Fulda [przełęcz w niemieckiej Hesji], którym miały maszerować na zachód wojska Układu Warszawskiego – zauważa Pszczel.

Zdaniem ekspertów decyzje z Madrytu śmiało można nazwać historycznymi, tyle że... diabeł tkwi w szczegółach. – W przypadku części ustaleń nie poznaliśmy szczegółów – zwraca uwagę dr Damian Szacawa, politolog z lubelskiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej oraz Instytutu Europy Środkowej. – Nadal nie wiemy na przykład, jaki będzie wkład poszczególnych państw członkowskich w 300-tysięczne siły o podwyższonej gotowości – dodaje. Ważny jest czas realizacji poszczególnych zobowiązań. – Wzmocnienie wschodniej flanki nierzadko wiąże się z rozbudową infrastruktury. Dla niewielkich krajów, takich jak choćby Litwa, to spore wyzwanie logistyczne i finansowe. Dlatego termin ulokowania tam natowskiej brygady został określony na 2027 rok. Podobnie z rozbudową potencjału poszczególnych armii. Decyzje podejmowane są szybko, ale na realizację większości z nich potrzeba miesięcy albo nawet lat. Tymczasem realne zagrożenie mamy tu i teraz – zaznacza dr Szacawa. W podobnym tonie wypowiada się Robert Pszczel. – Paradoks polega na tym, że państwa autorytarne zawsze będą miały w tej kwestii pewną przewagę nad krajami demokratycznymi, a tym bardziej zawiązanymi przez nie sojuszami – podkreśla. – W początkach lipca Władimir Putin jednym gestem przestawił rosyjską gospodarkę na tryb wojenny, po czym z urlopów wezwał deputowanych do Dumy, by mu tę decyzję zatwierdzili. Na Zachodzie jako pierwszy podobny temat podniósł prezydent Francji Emmanuel Macron, mówiąc o koniecznej rozbudowie sektora wojskowego. W państwach demokratycznych to jednak skomplikowany i czasochłonny proces, w którym politycy muszą wziąć pod uwagę społeczne nastroje – dodaje Pszczel.

Eksperci mimo to pozostają zgodni: NATO zrobiło krok w dobrą stronę. Co więcej, niezależnie od wszelkich uwarunkowań pod względem potencjału militarnego i gospodarczego Sojusz niezmiennie bije Rosję na głowę. A już niebawem dysproporcja ta powinna jeszcze się zwiększyć. Wszystko za sprawą Szwecji i Finlandii, które pukają do natowskich drzwi.

Moc Skandynawów

– To prawdziwa rewolucja – przyznaje Katarina Tracz, szefowa Sztokholmskiego Forum Wolnego Świata, think tanku, który zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa i polityki zagranicznej Szwecji. – Neutralność od przeszło 200 lat stanowiła jeden z fundamentów szwedzkiej tożsamości. Postawa, której hołdowaliśmy przez dekady, zmieniła się w ciągu kilku miesięcy – dodaje. Oczywiście wcześniej zdarzały się odstępstwa od jednolitej polityki. Do najpoważniejszego doszło w 1995 roku, kiedy Szwecja dołączyła do Unii Europejskiej. – W czasie zimnej wojny szwedzki wywiad współpracował też z amerykańskim, ale te działania były oczywiście tajne. Większość społeczeństwa nadal opowiadała się przeciwko wstępowaniu do NATO – tłumaczy Tracz. Nie zmieniło tego nawet zbliżenie z Sojuszem, do którego doszło już po upadku Układu Warszawskiego. Wówczas to szwedzka armia w ramach „Partnerstwa dla pokoju” zaczęła brać udział w różnego typu wspólnych ćwiczeniach, a jej żołnierze pojechali na misję do Afganistanu. Zmiany przyszły dopiero wraz z rosyjską agresją na Ukrainę. Powód: akcesję do NATO poważnie zaczęła rozważać sąsiednia Finlandia. – Szwedzcy politycy uznali, że ze względów strategicznych nie powinniśmy zostawać sami. Podobnego zdania była większość społeczeństwa – tłumaczy Katarina Tracz.

– Decyzję Finlandii, by rozpocząć starania o członkostwo w NATO, można uznać za swoisty fenomen – uważa z kolei Jyri Lavikainen z Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Sam pomysł nie wyszedł od rządu, lecz od zwykłych obywateli. Władze nie musiały przekonywać mieszkańców, że tak właśnie należy zrobić. To przedstawiciele opinii publicznej zaczęli naciskać na polityków – tłumaczy. Do tej pory Finowie zakładali, że jeśli Rosja wywoła konflikt w regionie Morza Bałtyckiego, powstanie doraźna koalicja państw o wspólnych interesach, która odeprze zagrożenie. Z drugiej strony, pozostając poza NATO, Finlandia nie uwikła się w wojnę, która spadnie na sam Sojusz. – Decyzja o pozostawaniu poza Sojuszem miała wymiar pragmatyczny, nigdy jednak nie była motywowana ideologicznie. Stąd nietrudno było ją zmienić – tłumaczy Lavikainen. Podobnie jak w przypadku Szwecji czynnikiem decydującym stała się rosyjska napaść na Ukrainę. – Potwierdziła ona, że pełnoskalowa wojna w Europie wcale nie musi być kwestią odległej przyszłości – podkreśla Lavikainen.

Zgoda na przyjęcie obydwu państw do NATO ostatecznie zapadła podczas szczytu w Madrycie. Procedura jest realizowana w ekspresowym tempie, choć wciąż jeszcze istnieje niepewność co do interpretacji zapisów trójstronnego memorandum pomiędzy państwami nordyckimi a Turcją i ratyfikacji przez Ankarę traktatów akcesyjnych. Jeśli jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem, Szwecja i Finlandia powinny wstąpić do Sojuszu jeszcze przed końcem 2022 roku. Co mogą mu dać? – Oba państwa dysponują całkiem pokaźnym potencjałem militarnym – zaznacza dr Szacawa. Finlandia w czynnej służbie ma co prawda zaledwie niespełna 20 tys. żołnierzy, ale w ciągu pierwszego miesiąca wojny jest w stanie zmobilizować niemal 280 tys. przeszkolonych rezerwistów. – Jeśli konflikt potrwa trzy do sześciu miesięcy, Finowie mogą wystawić nawet 900 tys. żołnierzy. A mówimy o 5,5-milionowym kraju – podkreśla ekspert. Do tego dochodzi rozbudowany i niezwykle sprawny system zarządzania kryzysowego, w tym schrony dla dwóch trzecich ludności. – Finowie zgromadzili w nich stale odnawiane zapasy żywności, leków, wody pitnej, nawet karmy dla psów – wyjaśnia politolog i dodaje: – Rosjanie wiedzą, że Finowie nie będą w stanie bronić całej granicy liczącej 1300 km. Ale są też świadomi, że jeśli tylko wjadą w głąb ich terytorium, natrafią na zabójczy opór.


Podobnie jak w przypadku Finlandii dla Szwecji głównym czynnikiem przemawiającym za wstąpieniem do NATO stała się rosyjska napaść na Ukrainę. Na zdjęciu: szwedzcy żołnierze podczas ćwiczeń „Baltops ’22”. Fot. NATO

Nieco gorzej przedstawia się sytuacja Szwecji. – Po 2008 roku kraj ten ograniczył wydatki na obronność. Teraz powoli odbudowuje swój potencjał – mówi dr Szacawa. Szwecja dysponuje silną marynarką wojenną z pięcioma okrętami podwodnymi i pięcioma nowoczesnymi korwetami Visby. – Może też pochwalić się nowoczesnym przemysłem obronnym – dodaje politolog.

Przyjęcie dwóch nowych członków znacząco wpłynie też na sytuację strategiczną w regionie. – NATO zbliży się do Sankt Petersburga, czyli drugiego co do wielkości miasta Rosji, oraz portu w Primorsku, gdzie funkcjonuje duży terminal naftowy – przypomina dr Szacawa. A na tym nie koniec. – Sojusz wzmocni swoją obecność na Bałtyku i w Arktyce. Ewentualna obrona tych regionów i prowadzenie polityki odstraszania staną się łatwiejsze – zauważa Lavikainen. Oczywiście i tutaj pojawia się kilka znaków zapytania. Nie wiadomo na przykład, jak wielkie siły NATO będzie chciało zaangażować na północnej flance. – Szwecja już teraz zastrzegła, że nie chce rozmieszczania na jej terytorium broni jądrowej. W przypadku Finlandii jednak takie zastrzeżenie nie padło – zaznacza dr Szacawa.

Wyzwanie z dalekiego wschodu

Tymczasem NATO, choć skupione na rosyjskim zagrożeniu, coraz śmielej spogląda poza terytoria traktatowe. W nowej koncepcji strategicznej po raz pierwszy w historii znalazło się odniesienie do Chin. – Nie są naszym przeciwnikiem, ale musimy rozumieć, jak poważne wyzwanie sobą prezentują – podkreślał w Madrycie sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg. Podobnej treści zapis trafił do oficjalnego dokumentu, co niemal natychmiast wywołało wściekłą reakcję Pekinu. – NATO twierdzi, że inne kraje stawiają wyzwania, ale to właśnie ono tworzy problemy na całym świecie i jest źródłem niestabilności – ogłosili przedstawiciele misji dyplomatycznej Chin przy Unii Europejskiej.
Tyle że, jak wskazują eksperci, określenie Chin wyzwaniem, a nie zagrożeniem jest trochę jak puszczenie do nich oka. Zachód po trosze liczy, że zdoła odciągnąć Pekin od wspierania Kremla. – Chiny zresztą zachowują się nieporównanie racjonalniej niż Rosja. Wspierają Putina, ale nie idą na starcie z Zachodem. Ustawiły się z boku i czekają, co będzie dalej. W odróżnieniu od Rosji to mocarstwo o znaczeniu globalnym, uzależnionym od globalnych procesów. Głód w Afryce, który poprzez blokadę i niszczenie ukraińskiego zboża starają się wywołać Rosjanie, również dla nich może stanowić znaczący problem – przekonuje Robert Pszczel.



Finlandia w czynnej służbie ma 20 tys. żołnierzy, ale w ciągu pierwszego miesiąca wojny jest w stanie zmobilizować niemal 280 tys. rezerwistów. Fot. JUSSI NUKARI/EAST NEWS

Na tym jednak dyplomatyczne podchody się kończą. – Chiny stanowią dla Zachodu coraz poważniejszy problem. To jedyne mocarstwo, które może zagrozić globalnemu prymatowi Stanów Zjednoczonych. I NATO, choć z założenia jest organizacją regionalną, musi to zagrożenie uwzględniać. Choćby po to, by w przyszłości żaden z amerykańskich prezydentów nie zakwestionował zasadności zaangażowania USA w działalność Sojuszu – uważa dr Lorenz. Zresztą, jak dodaje ekspert, współczesne wyzwania przestały się już mieścić w obrębie traktatowych granic. Domeną działania Sojuszu stały się cyberprzestrzeń czy Kosmos. – Przywódcy Sojuszu są zgodni, że artykuł 5 można uruchomić także wówczas, kiedy atak nastąpi właśnie tam – podkreśla Lorenz.

Świat się zmienił nieodwracalnie

Na razie jednak główne pytanie brzmi: jak na decyzje z Madrytu zareaguje Moskwa? – Rosyjska armia od dłuższego czasu dopuszcza się wobec nas szeregu prowokacji. Samoloty i okręty operują blisko szwedzkich granic, od czasu do czasu ją naruszając. Spodziewaliśmy się, że liczba takich incydentów wzrośnie po tym, jak Szwecja ogłosiła zamiar wejścia do NATO, ale tak się nie stało. Zakładam, że Rosja jest zbyt mocno zaangażowana w wojnę na Ukrainie, by intensyfikować działania w innych miejscach – uważa Katarina Tracz. Jyri Lavikainen przyznaje, że właśnie dlatego rosyjska akcja militarna przeciwko Finlandii jest w tej chwili mało prawdopodobna. – Upłyną lata, zanim Rosja będzie gotowa przeprowadzić kolejną operację na taką skalę jak na Ukrainie. Oczywiście trzeba być na taką ewentualność przygotowanym, w tej chwili jednak bardziej realne wydają się cyberataki czy też różnego typu działania hybrydowe, choćby wywołanie kryzysu migracyjnego u fińskich granic – podkreśla analityk.

Według Roberta Pszczela z Rosją jest jednak taki problem, że jej działanie wymyka się logice. – Analizowanie możliwych ruchów Kremla jest trudniejsze niż w czasach sowieckich. Dziś wydaje się, że nie ma tam siły, która byłaby zdolna przeciwstawić się Putinowi. A on jest chyba coraz bardziej oderwany od rzeczywistości – uważa ekspert i dodaje: – Rosja utknęła na Ukrainie. Okazało się, że jej armia bardziej odpowiada standardom XX niż XXI wieku. Ciągle jednak może narobić mnóstwo szkód. Zachód niestety musi być gotowy na to, że Rosjanie mogą zaatakować w każdej chwili. Taka ewentualność została zresztą odnotowana w dokumentach z Madrytu.


Sojusz będzie się zatem zmieniał – dozbrajał i coraz bardziej przygotowywał do działania w realiach nowej zimnej wojny. Czy także rozszerzał o kolejne państwa? – Moim zdaniem w najbliższym czasie nie. Między bajki należy włożyć medialne spekulacje o przyjęciu do NATO Japonii. Sojusz w założeniu miał być paktem północnoatlantyckim i w moim przekonaniu takim pozostanie – podkreśla dr Lorenz. – Polityka otwartych drzwi pozostanie w mocy, ale państwa takie jak Mołdawia i Gruzja będą musiały uzbroić się w cierpliwość. W tej chwili NATO swoją uwagę skupi na wzmacnianiu mechanizmów kolektywnej obrony – podsumowuje. Według dr. Szacawy Sojusz nadal będzie wspomagał Ukraińców, ale nie będzie chciał ryzykować otwartego konfliktu z Rosją. Jedno jest wszakże pewne: po 24 lutego 2022 roku, kiedy pierwsze rosyjskie rakiety spadły na Kijów i Charków, a czołgi Putina przekroczyły ukraińską granicę, świat zmienił się nieodwracalnie.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: INTS KALNINS/Reuters/Forum, USAF, NATO, JUSSI NUKARI / East News

dodaj komentarz

komentarze


Nasza Niepodległa – serwis na rocznicę odzyskania niepodległości
 
Patriotyzm na sportowo
Ämari gotowa do dyżuru
Karta dla rodzin wojskowych
Kamień z Szańca. Historia zapomnianego karpatczyka
Od legionisty do oficera wywiadu
Szturmowanie okopów
Olympus in Paris
Wzlot, upadek i powrót
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Komplet Black Hawków u specjalsów
Dwa bataliony WOT-u przechodzą z brygady wielkopolskiej do lubuskiej
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Ostre słowa, mocne ciosy
Kancelaria Prezydenta: Polska liderem pomocy Ukrainie
Zmiana warty w PKW Liban
Wicepremier na obradach w Kopenhadze
1000 dni wojny i pomocy
Czarna taktyka czerwonych skorpionów
Lotnicza Akademia rozwija bazę sportową
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Jutrzenka swobody
Wojskowy Sokół znów nad Tatrami
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Cyfrowy pomnik pamięci
Saab 340 AEW rozpoczynają dyżury. Co potrafi „mały Awacs”?
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
Nurkowie na służbie, terminal na horyzoncie
Saab ostrzeże przed zagrożeniem
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Polskie „JAG” już działa
Szef MON-u z wizytą u Podhalańczyków
HIMARS-y dostarczone
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Powstanie Fundusz Sztucznej Inteligencji. Ministrowie podpisali list intencyjny
Fabryka Broni rozbudowuje się
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Medycyna w wersji specjalnej
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Powstaną nowe fabryki amunicji
O amunicji w Bratysławie
Silne NATO również dzięki Polsce
Czworonożny żandarm w Paryżu
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Uczą się tworzyć gry historyczne
Olimp w Paryżu
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Breda w polskich rękach
Zmiana warty w Korpusie NATO w Szczecinie
Mamy BohaterONa!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO