Na lotnisku w Jasionce do południa wylądowało kilka samolotów z żołnierzami US Army oraz transportowiec z wojskowym wyposażeniem. Ale to jeszcze nie koniec na dziś. Do wieczora na Podkarpaciu pojawią się kolejne maszyny z wojskowymi na pokładzie. Spadochroniarze 82 Dywizji Powietrznodesantowej z Fortu Bragg mają wzmocnić wschodnią flankę NATO.
Od ponad tygodnia trwa przerzut żołnierzy USA i sprzętu wojskowego do Polski. To działania, których celem jest wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego. Na Podkarpacie są przerzucani spadochroniarze 82 Dywizji Powietrznodesantowej z Fortu Bragg w Karolinie Północnej. Amerykanie lądują głównie na lotnisku w Jasionce pod Rzeszowem.
Wczoraj na Podkarpaciu wylądowało kilka samolotów pasażerskich z żołnierzami oraz wojskowe maszyny transportowe z wyposażeniem. Ale dziś ruch w Jasionce jest jeszcze bardziej wzmożony. Do południa we wtorek do Polski przyleciały setki Amerykanów, kolejna tak liczna grupa żołnierzy pojawi się jeszcze przed wieczorem. Większość wojskowych dociera do Polski na pokładzie samolotów pasażerskich Boeing 767. Wojskowymi maszynami przewożony jest sprzęt.
Spadochroniarzy US Army po przylocie podejmują amerykańscy logistycy. Żołnierze są umieszczani w tymczasowych bazach na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie. Główną bazą w województwie podkarpackim jest hala G2A Arena w Rzeszowie. Pozostałe lokalizacje są utrzymywane w tajemnicy.
Początkowo zakładano, że wschodnią flankę NATO wzmocni 1700 żołnierzy amerykańskich. 11 lutego prezydent USA Joe Biden zdecydował o wysłaniu do Polski kolejnych 3000 spadochroniarzy. Była to odpowiedź na agresywną politykę Kremla wobec Ukrainy. Przerzut żołnierzy potrwa jeszcze kilka dni.
We wtorek rano resort obrony Rosji poinformował, że ich wojska po zakończeniu ćwiczeń rozpoczęły załadunek i będą wracać do garnizonów. Nie podano natomiast, w jakich regionach rozpoczął się odwrót wojsk. Do oświadczenia rosyjskiego ministerstwa obrony odniósł się Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO. Przyznał, że wieści dochodzące z Moskwy dają podstawy do „ostrożnego optymizmu”. Zaznaczył jednak, że nie ma żadnych oznak deeskalacji w terenie. Wskazał też na ciągłe gromadzenie się rosyjskich pododdziałów wzdłuż granicy z Ukrainą. – Za ewentualną agresję na Ukrainę Rosja zapłaci wysoką cenę – oświadczył Stoltenberg i dodał, że Moskwa zgromadziła przy granicy siły, które pozwalają w dowolnym momencie i bez uprzedzenia przeprowadzić inwazję na Ukrainę. Jutro na ten temat w Brukseli mają rozmawiać ministrowie obrony państw NATO.
autor zdjęć: MON
komentarze