Możemy być zadowoleni z wyników szczytu NATO. Wskazują one na zagrożenia ze strony Rosji, a prezydent Joe Biden potwierdził zobowiązanie USA do kolektywnej obrony. To ważny polityczny sygnał mówiący o jedności NATO – ocenia Wojciech Lorenz, specjalista ds. bezpieczeństwa międzynarodowego, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Jaki komunikat wysłało NATO w świat po szczycie w Brukseli?
Wojciech Lorenz: Pierwszy szczyt z udziałem amerykańskiego prezydenta Joe Bidena był symbolicznym otwarciem nowego rozdziału w relacjach USA z sojusznikami. W ostatnich latach dochodziło w Sojuszu do silnych napięć politycznych. Część państw obawiała się, że USA tracą zainteresowanie bezpieczeństwem Europy. Szczyt NATO w 2019 roku zlecił sekretarzowi generalnemu przedstawienie rekomendacji, w jaki sposób wzmocnić polityczną spójność Sojuszu oraz mechanizmy konsultacji. Minęły niecałe dwa lata i oto na szczycie w 2021 roku NATO pokazało, że państwa członkowskie są w stanie wypracować wspólną wizję dotyczącą wyzwań i zagrożeń, z jakimi Sojusz będzie się mierzył przez następną dekadę. Silnym politycznym sygnałem, jaki poszedł w świat, była demonstracja transatlantyckiej politycznej jedności USA i pozostałych sojuszników. Nie mówimy tutaj tylko o symbolice, lecz także o praktycznym dostosowaniu się Sojuszu do nowych wyzwań.
Na czym polegają te praktyczne dostosowania do nowych wyzwań?
Chodzi o dostosowanie do nowych realiów strategicznych związanych nie tylko z nasilającą się agresywną polityką Rosji, lecz także ze wzrostem potęgi Chin. Sojusznicy stanęli przed wyzwaniem, jak spowodować, aby NATO nadal było wiarygodną organizacją kolektywnej obrony oraz zachowało zdolność do reakcji na inne zagrożenia. Ponadto jak Sojusz może wzmacniać bezpieczeństwo globalne i system międzynarodowy oparty na normach, które Chiny kwestionują, a także bezpieczeństwo w kosmosie i cyberprzestrzeni, gdzie Pekin pozostaje aktywny, a gdzie nie ma geograficznych granic. Ważną kwestią jest również koordynacja polityki wobec Chin inwestujących w krytyczną infrastrukturę, od której zależy bezpieczeństwo Sojuszu.
Czy podczas szczytu padły odpowiedzi na te pytania?
Szczyt w 2021 roku można nazwać punktem zwrotnym dla Sojuszu, padło bowiem na nim wiele ważnych odpowiedzi. W komunikacie po londyńskim spotkaniu NATO w 2019 roku Chiny zostały określone jako „wyzwanie i szansa”. Dziś Sojusz uznał, że Pekin jest „wyzwaniem systemowym”. Amerykanie w swojej strategii sygnalizują, że podejmują rywalizację systemową z Rosją i Chinami, uznając, że państwa te są wyzwaniem dla międzynarodowego porządku. Mogą one stać się zagrożeniem w cyberprzestrzeni i w kosmosie, a także dla bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej oraz morskich szlaków komunikacyjnych. Wzmacniają swój potencjał militarny i prowadzą agresywną politykę w sąsiedztwie. Zagrożenia, o których mówimy, staną się podstawą do opracowania nowej strategii Sojuszu wobec Pekinu. Nie będzie w niej chodziło o wysyłanie wojsk na Morze Południowochińskie, lecz o skoordynowane działania wobec Chin w tych obszarach, o których wspomniałem. Będzie to także wstęp do opracowania nowej strategii NATO. Na szczycie zapadła decyzja, aby rozpocząć prace nad dokumentem, który zostanie przyjęty na szczycie w 2022 roku.
W przeciwieństwie do Chin Rosja została uznana tylko za zagrożenie. Czy oznacza to, że Sojusz uważa ją za mniejsze wyzwanie niż Chiny?
NATO podkreśliło wrastające zagrożenie ze strony Moskwy. Rosja jest wymieniana jako zagrożenie militarne i cybernetyczne oraz jako państwo organizujące wojskowe ćwiczenia, które mają wywrzeć presję na sąsiadów. Sojusz wskazuje, że należy rozwijać potencjał obronny i nawet wymienia konkretne zdolności, na przykład tankowania w powietrzu czy też rozbudowy systemów obrony powietrznej. Podkreśla również konieczność zwiększania nakładów na obronność. Bez większych funduszy bowiem nie uda się zrealizować zaplanowanych inwestycji. Co więcej, NATO chce zwiększyć wspólny budżet, z którego można, przykładowo, finansować przerzuty wojsk amerykańskich z USA do Europy. Ostrzegło przy tym, że ataki hybrydowe czy w przestrzeni kosmicznej oraz cyberataki mogą być podstawą do przywołania artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego, który mówi o kolektywnej obronie. Atak bowiem na jednego członka NATO jest atakiem na cały sojusz.
Na szczycie Sojuszu państwa członkowskie zgodziły się na wdrożenie inicjatywy NATO 2030, która wiąże się ze zwiększeniem środków przeznaczanych na działania wojskowe. Co to oznacza?
Chodzi właśnie o wzrost wspomnianego wspólnego budżetu, który składa się z kilku elementów i wynosi kilka miliardów dolarów. Z taką inicjatywą wyszedł sekretarz generalny Sojuszu. Chociaż nie są to duże środki w porównaniu z budżetami obronnymi większości państw, przy odpowiednim wykorzystaniu mogłyby mieć olbrzymie znaczenie polityczne. Według sekretarza generalnego można byłoby, na przykład, pokrywać z tego budżetu koszty wspólnych ćwiczeń czy stacjonowanie wojsk w ramach wysuniętej obecności. Taka propozycja wywołała pewne kontrowersje, gdyż niektóre państwa obawiają się odejścia od zasady, że każdy członek Sojuszu płaci za własne wojska. Uważam jednak, że jest to dobry pomysł. Należy szukać sposobu ugruntowania sojuszniczej obecności na wschodniej flance. Gdyby amerykańskie ćwiczenia „Defender Europe 20” nie zostały ograniczone z powodu pandemii, kosztowałyby około 300 mln dolarów. Ponoszenie części kosztów przez sojuszników zmniejszyłoby ryzyko, że USA nie będą chciały takich ćwiczeń prowadzić.
Podczas szczytu NATO prezydent Andrzej Duda rozmawiał z Joe Bidenem, który potwierdził zaangażowanie USA na wschodniej flance. Czy to spotkanie potwierdza, że szczyt w Brukseli był dla nas udany?
Możemy być zadowoleni z wyników spotkania przywódców 30 państw członkowskich NATO. Wskazują one na zagrożenia ze strony Rosji oraz opisują mobilizację rosyjskich sił przy granicy z Ukrainą. Prezydent Joe Biden potwierdził zobowiązanie USA do kolektywnej obrony. To ważny polityczny sygnał mówiący o jedności NATO.
autor zdjęć: PISM, st. szer. Wojciech Król/CO MON
komentarze