Najpierw strzelanie do tarcz, potem zajęcia taktyczne polegające m.in. na prowadzeniu natarcia, obrony czy zajmowaniu wybranych obiektów. Załogi 23 czołgów T-72 z 34 Brygady Kawalerii Pancernej jeszcze przez trzy tygodnie będą ćwiczyć na poligonie w Żaganiu. To pierwsze takie przedsięwzięcie odkąd pojazdy trafiły do jednostki.
T-72 wchodzą w skład 1 Brabanckiego Batalionu Czołgów z Żagania. Na poligon wyjechały w ubiegły wtorek. Dwa dni później żołnierze oddali z nich pierwsze strzały. – Na razie zapoznajemy się ze sprzętem i skalujemy armaty – przyznaje ppłk Sławomir Jędrzejak, dowódca batalionu. – Wygląda to tak, że czołg staje we wskazanym miejscu, armata jest ładowana, żołnierze oddają jeden strzał, który ma ją rozgrzać, a następnie kolejne trzy już do specjalnej tarczy. Potem sprawdzają celność – tłumaczy. Wszystko, jak dodaje, odbywa się na razie wolno i bez pośpiechu.
Wkrótce jednak tempo działań wzrośnie. – W przyszłym tygodniu rozpoczynamy taktyczną część ćwiczeń. Załogi czołgów będą trenowały natarcie, obronę, zdobywanie i utrzymanie budynków. W użyciu znajdą się granaty, a także imitatory strzału ISA – zapowiada ppłk Jędrzejak. Mowa o pociskach ze sztucznego tworzywa, które przy strzale z hukiem i błyskiem rozpadają się w lufie. Dzięki nim żołnierze mogą ćwiczyć obsługę czołgowych armat, ale też oswajać się z atmosferą pola walki. Szkolenie poligonowe potrwa do grudnia.
T-72 do żagańskiej brygady trafiły w 2017 i 2018 roku. Zastąpiły one nowsze czołgi Leopard 2A4 oraz Leopard 2A5, które zostały przerzucone do podwarszawskiej Wesołej. Zasiliły tamtejszą 1 Brygadę Pancerną. Resort obrony zdecydował, że powinny one stacjonować bliżej wschodniej granicy Polski, gdzie zagrożenie nieprzyjacielskim atakiem jest większe. Żagańskie T-72 zjechały z fabrycznych taśm w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. W oparciu o rosyjską licencję, wyprodukowało je przedsiębiorstwo Bumar Łabędy w Gliwicach. Pojazdy, jak przyznają żołnierze, znacząco różnią się od Leopardów. – Przede wszystkim załoga składa się z trzech osób – wyjaśnia kpr. Mirosław Malec, dowódca jednego z T-72. – Składa się ona z dowódcy, kierowcy oraz działonowego. Nie jest potrzebny ładowniczy (jak w przypadku załóg Leoparda), bo T-72 jest wyposażony w automat ładujący – dodaje. Wnętrze siedemdziesiątki dwójki to mniej miejsca i starsze wyposażenie. Czołg nie posiada np. komputera balistycznego, który w maszynach nowszej generacji wyliczał parametry ruchu samego pojazdu, celu i tego jak powinna poruszać się armata, by strzał był skuteczny. Tutaj są za to odpowiedzialni sami żołnierze.
Film: st. szer. Marcin Sawicki/ 34 BKPanc
Zanim żołnierze z Żagania zostali przydzieleni do T-72 musieli przejść specjalistyczne przeszkolenie. – Dawni ładowniczy zdobyli nowe uprawnienia, by można ich było zagospodarować w nowych, mniejszych załogach – zaznacza ppłk Jędrzejak. Teraz przyszedł czas na pierwszy poważny sprawdzian. – Dla mnie ten wyjazd na poligon wiąże się z dodatkowym wyzwaniem. W załodze Leoparda byłem kierowcą. Teraz awansowałem na dowódcę – przyznaje kpr. Malec. – A sam czołg? Szczerze mówiąc wszyscy się trochę tej zmiany obawialiśmy. Nie ma się co oszukiwać: T-72 to nie Leopardy, ale generalnie dają radę – podsumowuje.
Tymczasem reaktywowane maszyny mają przejść modernizację. T-72 otrzymają nowoczesne przyrządy celownicze, nawigacyjne, obserwacyjne, a także urządzenia do prowadzenia łączności cyfrowej. Łącznie prace obejmą 318 czołgów i zostaną przeprowadzone w Zakładach Mechanicznych Bumar Łabędy. Wartość kontraktu, który ma być realizowany w latach 2019-2025 została obliczona na 1,75 mld zł. Modyfikacja T-72, jak podkreśla MON, jest rozwiązaniem pomostowym. Pojazdy mają służyć w polskiej armii do czasu wprowadzenia na jej wyposażenie czołgu nowej generacji w ramach programu „Wilk”.
autor zdjęć: st. szer. Marcin Sawicki
komentarze