Polscy marynarze i piloci ochraniali aliancki desant. Okręty ostrzeliwały niemieckie umocnienia w pobliżu plaż i wspierały atakujących żołnierzy, a nasze statki transportowały sprzęt i wojska. W operacji uczestniczyło też 11 polskich dywizjonów lotniczych: osiem myśliwskich i trzy bombowe. Ukoronowaniem polskiego wkładu w rozpoczętą w D-Day operację „Overlord”, był udział 1 Dywizji Pancernej w bitwie pod Falaise.
Czołgi 1 Dywizji Pancernej z oznaczeniem PL w Normandii w 1944.
„Wkraczamy w decydującą fazę generalnej rozgrywki i porachunku z Niemcami. Padł rozkaz rozpoczynający uwolnienie Europy od barbarzyńskiej okupacji najeźdźców i morderców nazistowskich – takimi słowami Stanisław Mikołajczyk, premier polskiego rządu w Londynie, zwrócił się do rodaków w radiowym wystąpieniu 6 czerwca 1944 roku, czyli w dniu alianckiego lądowania na Normandii.
Kiedy Polacy w okupowanym kraju słuchali słów premiera, we Francji od kilku godzin trwała największa w czasie II wojny światowej operacja desantowa. – Była ona częścią operacji „Overlord" otwierającej drugi front w Europie – mówi dr Marcin Paluch, historyk, specjalista w zakresie dziejów najnowszych. Jak dodaje, chociaż wśród desantujących oddziałów nie było polskiej jednostki lądowej, to od kiedy pierwsi amerykańscy, brytyjscy i kanadyjscy żołnierze schodzili na plaże, Polacy wspomagali ich z morza i powietrza.
Wsparcie z pokładu
Ogromny wkład w operacje lądowania mieli polscy marynarze. Desant aliancki ochraniały: krążownik „Dragon” i cztery niszczyciele: „Ślązak”, „Krakowiak”, „Piorun” i „Błyskawica”. ORP „Dragon” wspierał wojska desantowe, ostrzeliwując niemieckie umocnienia w pobliżu plaży Sword. Okrętowi artylerzyści zniszczyli baterię niemieckich dział brzegowych w Colleville-sur-Orne i Trouville oraz umocnione stanowiska w rejonie Caen. Ogień z „Dragona” unieruchomił też kilka niemieckich czołgów z 21 Dywizji Pancernej. Wieczorem 6 czerwca pododdział z tej dywizji znalazł się w pobliżu plaży Sword i zagroził lądującym aliantom. Dzięki ostrzałowi z krążownika cześć czołgów została zniszczona, a przeciwnik zmuszony do wycofania się.
Podczas walk okręt został lekko uszkodzony i trafił 18 czerwca do remontu. Po 20 dniach miał wrócić do boju i 8 lipca wspierać natarcie oddziałów brytyjskich w okolicach miasta Caen. Niestety, świtem tego dnia krążownik został trafiony przez niemiecką „żywą torpedą". Zginęło 37 marynarzy, a okręt był tak poważnie uszkodzony, że zrezygnowano z jego remontu. „Dragona” zatopiono jako element falochronu sztucznego portu u wybrzeży Francji.
Niemiecka kolumna zniszczona przez Polaków na Mont Ormel
Z kolei niszczyciele „Krakowiak” i „Ślązak” ostrzeliwały niemieckie pozycje zwalczając nadbrzeżne baterie nieprzyjaciela. ORP „Ślązak” wsparł też w rejonie plaży Sword brytyjskich komandosów z 41 Royal Marine Commando. „Jak wynikało z relacji obserwatora, nieprzyjacielskie pozycje umocnione w lasku pod Lion sur Mer i w domach na wschód od lasku powstrzymywały huraganowym ogniem natarcie komandosów i dosłownie przytłoczyły ich do ziemi”, zapisał we wspomnieniach kmdr por. Romuald Nałęcz-Tymiński, dowódca niszczyciela. Na prośbę komandosów, marynarze celnym ogniem zlikwidowali oddział niemieckiej piechoty. – Ostrzał z polskiego niszczyciela uratował komandosów przed dużymi stratami – podkreśla dr Paluch.
Natomiast ORP „Błyskawica” i ORP „Piorun” pozostały w rejonie kanału La Manche i osłaniały operację lądowania przed atakami niemieckiej floty. W nocy z 8 na 9 czerwca okręty, wraz z innymi jednostkami brytyjskiej 10 Flotylli, stoczyły bitwę pod Ushant z trzema niszczycielami i torpedowcem 8 Flotylli Kriegsmarine. W wyniku starcia dwa niemieckie niszczyciele zostały zatopione, a jeden uszkodzony. Ponadto w operacji desantowej użyto kilku statków Polskiej Marynarki Handlowej, na których transportowany był sprzęt, zaopatrzenie i wojska.
Patrole na niebie
Na niebie nad Normandią nie zabrakło też polskich pilotów. – W operacji uczestniczyło 11 dywizjonów osiem myśliwskich i trzy bombowe – podaje dr Paluch. Głównym zdaniem pilotów było utrzymanie panowania w powietrzu i niedopuszczenie do ataków Luftwaffe na wojska aliantów. Polskie myśliwce patrolowały obszar desantu, osłaniały flotę i siły lądowe sprzymierzonych niszcząc lotnictwo niemieckie i eskortując bombowce.
Spektakularne zwycięstwo odnieśli 18 sierpnia piloci z 315 Myśliwskiego Dywizjonu „Dęblińskiego” podczas bitwy powietrznej w rejonie Beauvais nad Francją. Starły się tam polskie Mustangi z niemieckimi FW-190. „W momencie pikowania zauważyłem kilka Focke-Wulfów startujących z lotniska i kilka już w powietrzu. W tym czasie nasza pierwsza czwórka już ich dopadała; wiedziałem, że był to nasz dzień”, wspominał porucz. Henryk Pietrzak.
Podczas walki Polacy zestrzelili 16 samolotów wroga na pewno, jeden prawdopodobnie i trzy uszkodzili. Trzy niemieckie myśliwce zestrzelił dowódca dywizjonu, kpt. pil. Eugeniusz Horbaczewski, który niestety zginął w czasie starcia. „Wasze dzisiejsze wspaniałe zwycięstwo, największe w kronikach Polskich Sił Powietrznych, jest pełne przejmującej wymowy na tle walk o Warszawę”, napisał 19 sierpnia w rozkazie gen. Kazimierz Sosnkowski, Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych.
Z kolei załogi 305 Dywizjonu „Ziemi Wielkopolskiej” wsławiły się udanym nalotem na niemieckie zapasy paliwa zgromadzone w Nomeny koło Nancy. Polacy, wyposażeni w szybkie i lekkie bombowce Mosquito, zbombardowali składy, w których – jak oceniano – Niemcy zgromadzili 13 mln litrów paliwa. Nalot ten unieruchomił na pewien czas z powodu braku paliwa niemieckie jednostki zmotoryzowane i pancerne.
Polskie dywizjony bombowe walczące od pierwszego dnia operacji atakowały też szlaki komunikacyjne, aby powstrzymać przerzut sił niemieckich z głębi kraju do Normandii, ochraniały też flotę aliancką przed U-Bootami. „Udział nasz na razie ogranicza się do lotnictwa i marynarki, ale cieszę się, że w tym ogólnym sukcesie Polacy mają swoje miejsce skromne, ale wypracowane uczciwie”, mówił 27 czerwca gen. Sosnkowski udzielając na pokładzie ORP „Błyskawica” wywiadu na temat udziału Polaków w alianckiej inwazji.
Pancerniacy w akcji
– Ukoronowaniem polskiego wkładu w operację „Overlord” był natomiast udział 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka w bitwie pod Falaise od 7 do 22 sierpnia – podkreśla dr Paluch. Jak dodaje, polskie wojska lądowe nie brały udziału w pierwszej fazie inwazji. 2 Korpus Polski gen. Władysława Andersa niedawno zakończył walki o Monte Cassino, a formowana w Szkocji 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa nie była, zdaniem brytyjskiego dowództwa, jeszcze gotowa do działań na froncie.
Do Normandii przerzucono natomiast z Wielkiej Brytanii 1 Dywizję Pancerną. Trafiła tam pod koniec lipca. Jednostka od 8 sierpnia brała udział w walkach i odegrała kluczową rolę w bitwie pod Falaise, kulminacyjnym momencie kampanii we Francji. Znaczna część niemieckich wojsk została tam okrążona, a Polakom mimo zaciętych walk udało się odciąć im drogę odwrotu i utrzymać w okrążeniu.
Dzięki temu siły alianckie rozbili pod Falaise 50-tysięczną armię wroga. Kilka dni później 25 sierpnia, wojska sprzymierzone weszły do Paryża, a z końcem sierpnia przekroczyły linie Sekwany kończąc operację „Overlord”. – Choć polskie siły lądowe nie brały udziału w początkowych działaniach desantowych w Normandii, to wkład polskich żołnierzy w powodzenie całej operacji „Overlord” był ogromny – podkreśla badacz.
autor zdjęć: U.S. National Archives, Wikipedia
komentarze